REKLAMA

Limit tankowania wynoszący 100 litrów paliwa to już rzeczywistość. Byłem to sprawdzić [aktualizacja]

Nie zatankujesz więcej niż 100 litrów oleju napędowego na stacji Shell. I nawet rozumiem powody, jakie za tym stoją.

ceny paliw
REKLAMA
REKLAMA

Olej napędowy od lat cieszy się wyższym popytem niż benzyna, i to nieporównanie wyższym. Średnio kwartalnie sprzedaje się w Polsce 5 mln metrów sześciennych oleju napędowego i 1,6-1,8 mln m3 benzyny. To olej napędowy jest kluczowym dla gospodarki paliwem. Bez benzyny byśmy przeżyli, bez oleju napędowego – krótko. Niestety zbliżające się wybory i chęć utrzymania ceny paliwa na jak najniższym poziomie spowodowały zdestabilizowanie rynku. Już wcześniej w Polsce paliwo było tanie na tle Europy, teraz jest już supertanie. Na wielu stacjach widzimy cenę 5,99 zł za litr, zarówno dla benzyny, jak i dla oleju napędowego.

Oznacza to, że po prostu opłaca się zatankować bardzo dużo oleju napędowego, a potem go sprzedać

Nawet za granicą. Zrobisz to bez problemu chociażby w Niemczech czy w Czechach. Jeśli i tak się tam wybierasz, cóż prostszego niż kupić jeszcze 200 litrów oleju napędowego (10 kanistrów po 20 litrów) i na każdym litrze zarobić 1,50 zł. To już jesteś 300 zł do przodu w bardzo prosty sposób. Cena 1 litra oleju napędowego w Niemczech to w przeliczeniu 8,05 zł – któż nie chciałby kupić go o 50 gr taniej? I zapewne w celu zapobieżenia takiej spekulacji, firma Shell wprowadziła limit 100 litrów oleju napędowego na jedno tankowanie.

Oczywiście jest on do obejścia, tylko mało komu będzie się chcieć

Można zatankować 100 l na jednej stacji, 100 l na drugiej i potem na trzeciej jeszcze 100 litrów do własnego zbiornika. Na to już jednak potrzeba czasu i nie każdemu będzie się chcieć. Jest to więc rodzaj zabezpieczenia przed spekulacją najprostszego typu, w rodzaju zalewania paliwem zbiorników przewoźnych typu „mauser” umieszczonych na pace auta dostawczego w celu sprzedawania tego drożej.

Skoro jest za tanio, to może powinno być drożej?

Póki co, inne sieci nie wprowadziły jeszcze takich restrykcji, ale moim zdaniem to kwestia czasu. Wszyscy w napięciu czekają na wybory, po których ceny będą mogły wrócić do normy, to znaczy znacząco wzrosnąć. Problem polega na tym, że paliwo nie może być za tanie, ponieważ ma to znaczące negatywne efekty społeczne. Istnienie taniego paliwa powoduje powstawanie społeczeństw, w których wszystko kręci się wokół samochodu, jak w Stanach Zjednoczonych albo w „naftowych” państwach arabskich. Zbyt tanie paliwo sprawia, że nie ma pieniędzy na utrzymanie infrastruktury wydobywczej czy chociażby na naprawy dróg, o ile zawiera podatek drogowy. Zbyt tanie paliwo powoduje, że chcemy wszędzie jeździć samochodem, co jest przekleństwem Amerykanów, a nie ich błogosławieństwem.

I z czasem, tanie paliwo sprawia że uzależniamy się od niego, więc kiedy podrożeje, to mamy OGROMNY problem. Zwracam uwagę, że na ceny paliw najbardziej narzekają ludzie, którzy wyprowadzili się z miasta na przedmieścia i muszą codziennie dojechać samochodem do pracy, bo żaden inny transport nie istnieje. Dla nich każde 10 groszy na litrze to jest zasadnicza różnica w comiesięcznych dochodach.

Czy nalewać teraz na zapas, póki jest tanio?

Jeśli masz taką możliwość i potrzebujesz paliwa np. do silnika stacjonarnego, to zdecydowanie tak, bo za chwilę będzie dużo drożej. Jeśli po prostu jeździsz swoim prywatnym samochodem z A do B i to tyle, to organizowanie zbiornika na zapasy może nie mieć sensu, bo więcej czasu i energii poświęcisz przygotowaniu tych zapasów niż na tym zaoszczędzisz.

Chyba, że od jutra wszyscy pójdą drogą Shella i wprowadzą limit tankowania – spodziewam się, że tak będzie.

AKTUALIZACJA Z DNIA 26.09: STANOWISKO FIRMY SHELL:

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA