Wjechał w stojący samochód i jeszcze uznano go za poszkodowanego. Bydgoszcz to stan umysłu
Kierowca BMW uderzył w samochód marki Renault, którego tył wystawał na jezdnię z miejsca parkingowego, choć ten samochód nie poruszał się. Winną uznano kierującą Renault, która nie popełniła żadnego wykroczenia.

Nie lubię tych tytułów z wyrażeniem „to stan umysłu”, bo obstawiam, że ta sytuacja mogłaby przydarzyć się wszędzie. Oto mamy kierującą Renault, która próbuje wyjechać z prostopadłego miejsca parkingowego. Zaprzestaje tego manewru, ponieważ po jezdni, na którą chce wyjechać, porusza się samochód BMW. Kierowca niemieckiego bolidu nawet nie próbuje jej ominąć, uderza prosto w jej (zatrzymany) samochód, a kierująca Renault zostaje uznana winną spowodowania kolizji. Nie wiedziałem, że da się spowodować kolizję, nie popełniając żadnego wykroczenia drogowego. Tu można obejrzeć film z tego zdarzenia.
Kierująca Renault zachowała się całkowicie prawidłowo
Nie miała widoczności z miejsca, z którego wyjeżdżała, więc wysunęła się nieznacznie, żeby zyskać pole widzenia. Zobaczyła nadjeżdżający samochód, więc zatrzymała się, żeby dać tamtemu kierowcy czas na reakcję. Nie jest to żadne wymuszenie pierwszeństwa, ponieważ między wyjechaniem a uderzeniem minęło sześć sekund. To absolutnie wystarczający czas, aby kierujący BMW mógł zdecydować, co zrobić: zatrzymać się i wypuścić kierującą Renault mimo braku takiego obowiązku lub ominąć przeszkodę, która uniemożliwiała mu jazdę pasem ruchu. Zamiast tego po prostu uderzył w stojący samochód.
Co na to przepisy?
Kierująca Renault nie złamała żadnego. Oto przepis, regulujący jej zachowanie – art. 17 Prawa o ruchu drogowym, ust. 2:
Kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu.
Zachowała szczególną ostrożność i ustąpiła kierowcy BMW, chociaż ten jeszcze był daleko. Nie mogła wykonać tego manewru bez wyjechania nieznacznie na pas ruchu, bo tego wymagały warunki, inaczej wyjeżdżałaby na ślepo.
Kierowca BMW natomiast złamał przepis i to całkiem ważny
Dokładnie jest to artykuł 3. Prawa o ruchu drogowym, na tyle istotny, że dali go na sam początek:
Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga - szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.
Ten artykuł mówi o tym, że jeśli w ruchu dzieje się jakaś sytuacja nawet nie do końca zgodna z przepisami (np. gdyby kierująca Renault wyjechała na cały pas ruchu bez możliwości jej ominięcia), a ty możesz uniknąć kolizji, to musisz to zrobić. Niedozwolone jest staranowanie innego auta, które widzisz w zasięgu swojego wzroku i masz mnóstwo czasu na reakcję. Z mojego punktu widzenia takie wykroczenie zasługuje na odebranie kierującemu uprawnień, ponieważ nie zna on najbardziej podstawowych zasad ruchu drogowego i w związku z ich ignorowaniem spowodował kolizję. Proponuję wycieczkę na powtórny egzamin. Zresztą gdyby na egzaminie na prawo jazdy kierowca BMW zrobił coś takiego, to raczej by go nie zdał, delikatnie mówiąc.
Nie bardzo rozumiem postawę policji
Policja chyba zna tylko jeden przepis, że trzeba ustąpić pierwszeństwa. Nieważne w jakiej sytuacji, nieważne okoliczności i cała reszta artykułów z prawa o ruchu drogowym – prawo to jest to, co mówi policjant. Może on nie mieć zielonego pojęcia co naprawdę zaszło, ale na szybkości dopasował sobie sytuację do jedynego przepisu jaki zna i trach, kierująca Renault jest z nagła winna zdarzenia, chociaż ustąpiła pierwszeństwa włączając się do ruchu. Co przypomina nam, że nieważne jest co napisano w ustawie, ważne jaki humor danego dnia ma policjant i czy woli BMW od Renault, albo na odwrót.
Kierującej Renault proponuję odwołać się od mandatu, niech sprawę rozstrzygnie sąd.
Co też niczego jej nie gwarantuje, a już na pewno nie sprawiedliwości.
Zdjęcie główne z Twittera „Bandyci drogowi”, autor nie został podany