REKLAMA

Jeepneye na Filipinach zderzyły się z rzeczywistością. Pewna epoka dobiega końca

Przemysł budowy jeepneyów na Filipinach może nie przetrwać. Co to za pojazdy i skąd się wzięły?

jeepney filipiny
REKLAMA

Do dokończenia tego dawno rozgrzebanego wpisu zainspirował mnie Bartek z kanału BezPlanu, który w ostatnim filmie o Filipinach wezwał mnie, żebym powiedział coś na temat opuszczonego autobusu typu jeepney. Film możecie obejrzeć sobie tutaj, a autobus jest w piątej minucie (dokładnie 4:20). No właśnie, czy to autobus, czy jeepney?

REKLAMA

Narodziny jeepneya

Po II wojnie światowej na Filipinach zostało sporo Willysów-Jeepów, których wycofujące się amerykańskie wojska nie bardzo miały jak zabrać. Postanowiono podarować je Filipińczykom, którzy zasłużyli się pomocą dla amerykańskich żołnierzy. Obdarowani przystąpili do przeróbek – do Willysów dodali dachy, wydłużyli przestrzeń ładunkową żeby zabierać więcej pasażerów, ozdobili je malunkami i napisami i zaczęli zarabiać jako taksówkarze. Tym sposobem Amerykanie przyczynili się do wzrostu dobrobytu i dali impuls do pojawienia się jedynej w swoim rodzaju kultury motoryzacyjnej – filipińskich jeepneyów. 

jeepney filipiny
Jeepney z 1973 r. Fot. Don Taylor / wikimedia commons
Jeepney w stylu lat 50.

Pochodzenie nazwy jeepney

Jest ono dość zabawne, bo stanowi połączenie dwóch wymyślonych słów. Jednym jest „jeep”, czyli określenie pojazdu wojskowego ogólnego przeznaczenia – po angielsku „general purpose”, w skrócie G.P., co wymawiało się jak „dżipi”, a zapisywało po skróceniu jako „jeep”. Drugie słowo to amerykańskie, slangowe określenie taksówki, czyli „jitney” (czyt. dżiny, bez T) – ta nazwa występuje nawet w piosence Chucka Berry'ego „You never can tell”, gdzie Chuck śpiewa „they drove a souped-up jitney”, czyli jeździli podłubaną taryfą. 

jeepney filipiny

W dawnych czasach „jitney” oznaczało dziesięciocentówkę, bo za tyle można było się przejechać nielicencjonowaną taksówką przed II wojną światową. Potem to słowo zmieniło znaczenie na pogardliwe określenie pojazdu przewożącego pasażerów za pieniądze. Połączmy Jeepa i jitney, wychodzi jeepney – bylejaka taksówka na bazie Jeepa. Pasuje idealnie!

Jeepney z lat 70.

Rozwój jeepneyów

Oryginalne Willysy-Jeepy dość szybko się „skończyły”, a ich remonty przestały być opłacalne. Jednak kształt wydłużonej terenówki zdążył się już Filipińczykom na stałe skojarzyć z tanim transportem i pojawiło się zapotrzebowanie na większe pojazdy z obszerniejszą przestrzenią pasażerską. Tak powstały „jeepneye drugiej generacji”. Nie bazowały już na wojennych Jeepach, a na ramach ciężarówek japońskich, od których brano także silniki marki Isuzu i Mitsubishi. Ciężarówki przebudowane na jeepneye otrzymywały fantazyjne nadwozie, ale sam pojazd pozostawał bardzo prymitywny – często bez drzwi i okien, z niewygodnym miejscem kierowcy i słabą widocznością, powolny i paliwożerny, na sztywnym zawieszeniu. Przez lata jednak siła przyzwyczajenia była tak duża, że Filipińczycy odruchowo wybierali jeepneye jako podstawowy środek transportu. Było tanio, było przewiewnie, czego chcieć więcej.

Jeepney z 1988 r., typowa generacja II

Sarao Motors

Najważniejszą postacią w tym biznesie był Leonardo Sarao. Jego nazwisko stało się synonimem jeepneya w wielu miejscach na Filipinach. Działał on od 1953 r. przebudowując Jeepy na minibusy, a w 1962 r. jego firma przekształciła się w pełnoprawnego producenta samochodów. Jeepneye Leonarda Sarao były tak popularne, że w pewnym momencie, zwłaszcza w okolicach Manili, 6 na 7 pojazdów typu jeepney nosiło to logo. Hossa trwała do 2000 r., kiedy to synowie Sarao byli zmuszeni do zawieszenia produkcji z powodu rosnących kosztów, i choć po przerwie wznowili działalność, to liczebność wytwarzanych aut spadła sześciokrotnie. Jest to zresztą tendencja ogólna dla wszystkich producentów. 

Trwa malowanie Jeepneya od Sarao

Większość jeepneyów turlających się po drogach Filipin to pojazdy drugiej generacji. Od niedawna pojawiła się trzecia – z zamkniętym nadwoziem, klimatyzacją i nowymi silnikami zamiast remontowanych. W szczególności ciekawe są tu passad-jeepneys, które przypominają wyglądem nowoczesne SUV-y albo sedany. Centrum ich produkcji i eksploatacji to Ilollo City. Fronty mogą mieć dowolny wygląd, od Hummera do Hondy CR-V. 

Jeepney na cenzurowanym

Niestety, rachunek ekonomiczny dla przeciętnego jeepneya jest miażdżący. Władze Manili sprawdziły, że 18-osobowy jeepney zużywa właściwie tyle samo paliwa co pełnowymiarowy autobus z 54 miejscami. W dodatku występuje przeludnienie jeepneyami (przejeepneyenie), co powoduje że często jeżdżą one puste, szukając pasażerów. Powoduje to dodatkowe korki i emisję trujących substancji. Dlatego należy się spodziewać radykalnych ograniczeń w poruszaniu się jeepneyami oraz przymusu przesiadania się na pojazdy elektryczne. 

Testowy Jeepney elektryczny.

Zresztą nie ma innej drogi. W ciągu ostatnich 2 lat przemysł jeepneyowi zmienił się bardziej niż w przez poprzednie pół wieku. Wyschło źródło tanich silników Diesla po remoncie i teraz do każdego nowobudowanego jeepneya trzeba wkładać nowiutki silnik (często chiński), co podnosi koszt pojazdu. Klimatyzowane busiki są bardziej niezawodne, cichsze i oszczędniejsze, więc w starciu z ekonomią jeepneye nie mają szans. W ostatnich latach upadło wielu nawet dużych producentów, a małych firm które poszły pod nóż, nikt nawet nie zliczy.

Flota Jeepneyów stoi unieruchomiona z powodu strajku przewoźników, rok 2017.

Obecnie funkcjonują dwa rodzaje zakładów budujących jeepneye, zlokalizowanych głównie w Cebu City i Las Piñas. Pierwszy to manufaktury, które wytwarzają 20-50 samochodów na rok, samodzielnie budując ramę i montując do niej silnik, a elementy nadwozia kupując od większych producentów. Drugi to duże, wyspecjalizowane firmy, które robią wszystko same od A do Z, łącznie z tłoczeniem paneli karoseryjnych. Największe z nich to (wciąż) Sarao Motors, David Motors i Armak, ale nie wiadomo z której z nich pochodzi opuszczony jeepney z filmu BezPlanu. Mniejsze firmy to PBJ Motors, Chariot, RDAK, LGS Motors, Hebron, Malagueña, Mega Motors i Marinel. Przy czym różnica między „dużą” a „małą” firmą jest obecnie niewielka, trzęsące niegdyś rynkiem Sarao Motors wytwarza maksymalnie 600-800 aut na rok. 

Trwa budowa Jeepneya.
Znalazłem też takiego z AC/DC.

Co dalej z jeepneyami?

Nie ma wyjścia, aby przetrwać, muszą się zelektryfikować. Działania w tym kierunku zostały już podjęte, w wielu miejscach na Filipinach jeżdżą już testowe floty e-jeepneyów – i to od 2008 r. E-jeepneye są składane z części importowanych z Chin. Mogą wieźć 17 pasażerów, rozpędzając się maksymalnie do 40 km/h, a zasięg wynosi do 120 km. Nie są to wyniki imponujące na tle jeepneyów z japońskimi dieslami, ale koszt ich eksploatacji jest znacznie niższy. Używają już ich szkoły, zakłady przemysłowe dowożące pracowników do fabryki, są też coraz częściej stosowane w obsłudze ruchu turystycznego. Najważniejsze, że wciąż można je ozdabiać i malować do woli z wykorzystaniem motywów religijnych i przyrodniczych – w końcu to za sprawą ich niezwykłego, przesadzonego do granic możliwości wyglądu, jeepneye stały się znakiem rozpoznawczym Filipin. A czy pod maską siedzi klekot od Isuzu, czy akumulatory od Chińczyków, tak naprawdę nie ma większego znaczenia. 

REKLAMA
Jeepney filipiny
Gotowe, można odbierać

Zdjęcia chyciłem z fanpage Sarao Motors

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Polka chce zorganizować zlot różowych samochodów. Nie mam prawa jej zabraniać

Są rzeczy dziwne, są także rzeczy dziwniejsze. Temat tego wpisu z pewnością należy do tych drugich. Po latach odwiedzania różnych spotów/zlotów/targów/eventów myślałem, że widziałem już wszystko. Okazuje się, że jednak nie. Nie byłem jeszcze na zlocie samochodów jednego koloru. W tym przypadku jest pomysł, żeby spotkały się auta... różowe.

Polka chce zorganizować zlot różowych samochodów. Nie mam prawa jej zabraniać
REKLAMA

Widziałem ostatnio na social mediach mojego znajomego (właściciela żółtego Porsche), jak spotkał się z innymi właścicielami żółtych Porsche. Na zdjęciu były łącznie cztery samochody. Żartowałem sobie wtedy do niego, że ładnie już się tam nudzicie, skoro dobieracie się kolorami. W odpowiedzi usłyszałem, że to spotkanie było dziełem przypadku, ale jak widać nie zawsze tak jest. Oto, co napisała Roksana Barwicka w swoim poście na grupie „Pokaż czym jeździsz" (przy okazji pozdrawiam Piotrka, który ją prowadzi):

REKLAMA

Zlot różowych samochodów w Polsce

I co wy na to kochani? Dziwna fanaberia, czy fajny, świeży pomysł? Czy jesteśmy już na tyle wyluzowani jako społeczność motoryzacyjna, żeby wciąć udział w takim wydarzeniu? Wielu z was na szczęście nie musi w ogóle odpowiadać sobie na te pytania, ponieważ nie ma różowych samochodów. Ale ja odpowiadam sobie i stwierdzam, że pomysł, choć szalony, to bardzo spoko. Ja bym pojechał, a ponieważ jestem po dziennikarskiej stronie barykady, to mogę - w roli gapia oraz reportera.

REKLAMA

Roksana już zorganizowała takie spotkanie w Holandii

Przyjechało 10 pojazdów, w tym Toyota Supra, Chevrolet Corvette, kilka hot hatchy oraz sportowy motocykl. Spoko, ale chyba liczyłem na więcej. I być może doczekam się „więcej", ponieważ post na polskiej grupie wzbudził ogromne zainteresowanie. Posypały się setki lajków i dziesiątki komentarzy. Kibicujemy projektowi Roksany i czekamy na relację z polskiej edycji różowego zlotu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kod 71 w prawie jazdy. Kierowcy nie wiedzą, o co chodzi

Jeśli weźmiesz w dłoń swoje prawo jazdy, jest niezerowa szansa tego, że na jego odwrocie, w tabeli z wykazem swoich uprawnień, w kolumnie 12. znajdziesz różne kody. Jednym z nim może być kod 71.

prawo jazdy kod 71
REKLAMA

Zwykle kody te dotyczą ewentualnych rozszerzeń i ograniczeń. Przykładowo jeśli masz tam wpisany kod 01.01 to oznacza to, że musisz prowadzić pojazd w okularach, 01.02 w soczewkach kontaktowych (powodzenia życzę policjantom przy sprawdzaniu), a 01.06 - w jednym lub w drugim. Jeśli widnieje tam kod 95 to oznacza to, że dysponujesz uprawnieniami zawodowymi - tyle że im zwykle towarzyszy zarazem data, do kiedy obowiązują (np. 95.31.12.2025).

REKLAMA

Jest też tajemniczy kod 71

Nie jest on ani ograniczeniem, ani rozszerzeniem. O czym więc informuje? Tylko o tym, że dany blankiet jest... wtórnikiem. Czyli po prostu tym samym dokumentem wydanym powtórnie, zwykle wskutek kradzieży, zagubienia czy zniszczenia, ale też np. po zmianie nazwiska czy adresu. Także i tu kod może być rozszerzony o dodatkowe liczby - oznaczają one numer starego, unieważnionego dokumentu. Przykład widać na projekcie nowego wzoru polskiego prawa jazdy (po 19 stycznia 2013 r.).

REKLAMA

Innymi słowy, kod 71 jest najzwyklejszą w świecie informacją, która na dodatek nie ma z punktu widzenia posiadacza prawa jazdy jakiegoś większego praktycznego znaczenia. Jeśli więc zastanawiałeś się, co w twoim prawku robi ten kod, to już wiesz.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T18:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T13:12:12+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T11:06:19+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:26:17+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Jak to jeździ: nieprzyzwoicie piękne i szerokie Porsche Indecent

Co robiłeś podczas pandemii? Siedziałeś bezczynnie w domu? A Sebastian postanowił, że zbuduje sobie nieprzyzwoicie szerokie Porsche 911. Na tyle szerokie, że zdobędzie uwagę całego świata. I tak powstał Indecent. Właśnie jeździłem egzemplarzem nr 007, ale od początku.

Indecent 007 Porsche 911_2
REKLAMA

To, co widzicie na zdjęciach to Porsche 911 991.1 Carrera, choć teraz nazywa się już inaczej. Obecnie jest to Indecent 007. Za jego tylną osią pracuje wolnossący silnik 3.4 sparowany z manualną przekładnią. Jego pojemność pozostała seryjna, a oprócz niej seryjne są jeszcze tylko dach, maska oraz drzwi. Reszta została ręcznie wykonana, głównie w Łodzi.

REKLAMA

Zacznijmy od nazwy. Jak w ogóle przetłumaczyć na język polski Indecent? Bardzo prosto - to słowo oznacza nieprzyzwoity. I wszystko na temat tego samochodu właśnie takie jest. Zielone Porsche jest nieprzyzwoicie niskie, nieprzyzwoicie szerokie oraz nieprzyzwoicie ładne. Możecie się teraz denerwować i krzyczeć do monitorów, że wam się nie podoba, ale nie interesuje mnie to. Uważam, że jest piękne i uwierzcie mi, że w tej opinii nie jestem sam. I nie mówię tylko o zachwytach gapiów, ale klientów - w najbliższym czasie na drogach będzie już jeździć łącznie kilkanaście Indecentów.

Moim zdaniem to jest polskie RWB

Gdy przytoczyłem to porównanie Sebastianowi, to się skrzywił. Stwierdził, że on stawia na inny styl niż Nakai San. A następnie wręczył mi kluczyk do Porsche i stwierdził, że najlepiej, jeśli przekonam się o tym samemu. W to mi graj!

Zanim opowiem o wrażeniach zza kierownicy, to jeszcze kilka słów na temat projektu Indecent. Pierwszy egzemplarz był prywatnym projektem Sebastiana. Dzielił się nim z innymi entuzjastami marki w sieci i tak zdobył zainteresowanie świrów z całego świata (firma obecnie ma 12 przedstawicielstw na 4 kontynentach). Pierwszy samochód to było auto z serii 997.

Budowa pochłonęła dwa lata. Historia powstawania 001 zdobiła tak duże wrażenie na środowisku, że równoległe zaczął powstawać Indecent 002, który finalnie trafił na stoisko Toyo Tires podczas amerykańskich targów SEMA w 2022 roku. To się dopiero nazywa premiera! A za tym wszystkim stoi człowiek z mojej małej Łodzi - czasem nawet miło pochodzić z tego łez padołu.

Jak to jeździ? Porsche 911 Indecent

Wrażenia zza kierownicy są bardzo, bardzo dobre. Udało się stworzyć samochód spójny oraz łatwy w prowadzeniu. A nie jest to przecież oczywiste, jeżeli mówimy o pojeździe tak ekstremalnie obniżonym, którego koła mają 13 cali… szerokości. Do tego szerokość kupra znacznie przekraczająca 2 metry - Indecent mierzy w najszerszym miejscu aż 212 cm.

Miałem obawy, to chyba normalnie

Szybko okazało się, że były niepotrzebne. Przód jest bardzo blisko podłoża i trzeba uważać pokonując wszelkiego rodzaju nierówności. Ale gdy tylko asfalt jest równy, to Indecent jeździ jak bardzo normalnie i to jest komplement. Nic nie obciera, nic nie trzeszczy. Zawieszenie jest odpowiednio miękkie, a dźwięk silnika jest sterowany przepustnicami, więc auto może głośno ryczeć i parskać, ale nie musi. To wszystko jest przemyślane, stoi za tym chęć tworzenia jakościowego produktu.

Przypominam, że mówimy o wolnossącym 911 z manualną skrzynią biegów - czy to może w ogóle kiepsko jeździć, gdy każda zmiana przełożenia to jest motoryzacyjna nirwana? Nie sądzę. Jedyne, czego bym sobie życzył, to systemu podnoszenia przedniej osi. Żeby nie panikować na widok każdej, nawet minimalnej przeszkody. Przy czym klienci mogą sobie zamówić taką opcję, podobnie jak pełną pneumatykę.

Indecentem się dobrze jeździ, ale jeszcze lepiej się na niego patrzy

Jak już wspominałem, seryjne są tylko maska, dach oraz drzwi. Poza tym nadwozie zostało zbudowane od nowa. Wszystko było wykonane ręcznie, tak powstaje każdy egzemplarz. Nawet odpowiednie zlicowanie klapki wlewu paliwa pochłonęło mnóstwo godzin.

Pakiet stylistyczny jest wykonany z włókien szklanych i węglowego. Obecnie trwają prace nad zwiększeniem udziału włókien węglowych, a w planach jest nawet użycie kevlaru. Zmienione jest także wnętrze. W prezentowanym, prywatnym egzemplarzu Sebastiana zostało całe obszyte na nowo skórami w odcieniach beżu i brązu. Jednak to, jaki ma być środek, ograniczają tylko fantazja oraz portfel klienta. Podobnie jest z lakierem. Do tego egzemplarza odcień powstał na zamówienie, ale nabywca może wybrać dowolny kolor. Niebo jest limitem.

Tuning mechaniczny

W przypadku 007 zmienione zostało to, co powinno być zmienione i nic więcej. Przede wszystkim nowe jest zawieszenie. Indecent proponuje kilka wariantów, ale w zielonym jest po prostu „zwykły gwint” i sprawdza się świetnie. Do tego układ wydechowy został wykonany na nowo, a reszta pozostaje (póki co) seryjna. Dzięki temu samochód zachował niezawodność i użytkowość 911-stki.

Sebastian przebąkuje o planach na znaczne podniesienie mocy silnika, ale przypominam, że Carrera typoszeregu 991.1 to ostatnia, która ma wolnossący motor. To bestia dla purystów i w tym przypadku znaczne podnoszenie mocy wiąże się z poważnymi wydatkami. Chcący łatwych przyrostów mocy powinni stawiać na egzemplarz z serii 991.2 z 3-litrowym motorem turbo. Tam dodatkowa moc jest kwestią umiejętności programisty.

Podsumowanie

Indecent jest wspaniały, ale nie jest to samochód dla każdego. Auto skupia na sobie uwagę całego otoczenia niczym magnes. Przebywanie z nim to ciągłe zaspokajanie ciekawości przechodniów i rozmawianie ze spontanicznie pojawiającymi się grupkami nastolatków chcących zrobić zdjęcia. Taki wszechobecny zachwyt należy uznać za najwyższy komplement, ale znając siebie, wiem że po jakimś czasie miałbym tego dość. Sebastian może się denerwować, ile tylko chce, ale dla mnie to jest polskie RWB. Piszę to, ponieważ RWB odniosło gigantyczny sukces i takiego samego życzę projektowi Indecent.

Fot. Krzysztof Kaźmierczak

REKLAMA

Zobacz jak jeżdżą inne Porsche 911:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T18:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna

Pojazd FSO Syrena Vosco z AMZ Kutno był być może jedyną nowożytną polską próbą stworzenia rodzimego samochodu osobowego. Po projekcie nie ma już śladu, ale pojawiło się ciekawe ogłoszenie.

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna
REKLAMA

Wystąpił taki krótkotrwały moment jakieś parę lat temu, że nagle znikąd wypełzły najdziwniejsze firmy, twierdzące że one zbudują nowe wcielenie któregoś polskiego samochodu. Miała być nowa Warszawa „New Warsaw”, nowy Polonez, nowy Maluch no i oczywiście nowa Syrena, i to w dwóch wydaniach. Pierwszym był projekt „AK Motors Nowa Syrena”, który zakończył się zbudowaniem jednego samochodu, tj. auta sportowego z rurkowym szkieletem o nazwie „Meluzyna R”. Dla odmiany zupełnie niezwiązane z nim przedsięwzięcie „FSO Syrena” prowadzone przez firmę AMZ z Kutna miało o wiele lepsze podstawy, ponieważ firma AMZ faktycznie zajmuje się budową samochodów – wprawdzie są to samochody specjalne, ale jednak posiada ona halę, wykwalifikowany personel czy opanowaną kwestię rejestracji.

REKLAMA

Prototypy FSO Syreny Vosco widziałem kilka razy nawet na żywo

W tym jeżdżące. Nawet udało się jeden rozbić w Warszawie. To, co trzeba wiedzieć, to że producent samochodu przyjął nazwę FSO Syrena, a sam pojazd nazwano Vosco, co miało brzmieć trochę jak „Bosto” (przynajmniej ja mam takie skojarzenie). Potem jednak znalazłem informację, że chodziło o nawiązanie do Mieczysława Wośko, prezesa firmy Polfarmex, która była partnerem AMZ Kutno w projekcie FSO Syrena. Z początku wystąpiła krótka seria prototypów spalinowych, które bazowały ponoć na Oplu Corsie, następnie zapowiedziano szumnie wersję elektryczną z akumulatorami o pojemności ok. 32 kWh. Losy tego projektu zasługują na książkę, bo tam się działo bardzo dużo: zmiana właściciela, dotacje z NCBiR, śledztwo prowadzone przez CBA, pokazanie prototypu elektrycznego i w końcu zakończenie przedsięwzięcia z uwagi na brak środków na prowadzenie produkcji seryjnej.

Sprzedawany egzemplarz to zapewne jeden z tych z wczesnych, z mechaniką z Opla Corsy, zbudowany w roku 2018. O dziwo jego przebieg nie jest wcale taki mały, bo wynosi 45 tys. km, więc ktoś tego pojazdu realnie używał. Zapewne z silnikiem z Opla to bezproblemowe małe auto do jazdy, w dodatku da się do niego normalnie kupić części (chyba że nadwoziowe). Estetycznie wykonana deska rozdzielcza też ma elementy z Opla, jak na przykład nawiewy, cały projekt jest jednak zauważalnie inny. Ogólnie wizualnie to wcale nie jest zły samochód, oczywiście jego produkcja nie miała nigdy szans zaistnieć...

Powstało zapewne 8 egzemplarzy Vosco

Miały jeszcze dodatkowe oznaczenie S106 jako historyczne nawiązanie do Syren, których numeracja skończyła się na 105. Dobrze, że nie wypuszczono tego na rynek, bo prawnicy Peugeota zniszczyliby naszą rodzimą fabrykę w sądzie. Z ogłoszenia dowiadujemy się, że na sprzedaż jest nie jeden, ale trzy egzemplarze, zapewne wszystkie w tej samej cenie. Oczywiście mam nadzieję, że zostaną one rozsprzedane po muzeach motoryzacji w Polsce, bo właściwie tylko tam widzę miejsce dla takiego Vosco. Cena 29 000 zł za sztukę wydaje mi się całkiem realistyczna.

REKLAMA

Dlaczego nie możemy mieć polskiego samochodu?

To bardzo proste: ponieważ nie ma żadnej siły wspieranej przez nieskończone zasoby finansowe, która chciałaby zaryzykować setki milionów czy miliardy złotych dla niepewnego zysku w długiej perspektywie finansowej. Należałoby najpierw zbudować markę – i to od razu nie tylko w Polsce, ale także na eksport. Na ekstremalnie mocno obsadzonym rynku szanse na to są znikome. Z technologią nie byłoby żadnego problemu, można ją kupić od Chińczyków, ale weź to sprzedaj pod własnym „brandem”. Jednak jeśli ktoś naprawdę chce mieć współczesny polski samochód, to właśnie wraz z tym ogłoszeniem nadarza mu się szansa.

zdjęcia z ogłoszenia – autor nie podany

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy wymyślasz nazwę dla samochodu, układając hasło do maila - oto samochody ze znakami specjalnymi w nazwie

Samochody potrafią mieć bardzo dziwne nazwy - obok bełkotu z losowo dobieranych słów, zdarzają się takie, w które wciskano znaki przestankowe.

Samochody ze znakami specjalnymi w nazwie
REKLAMA

Nazwy samochodów to jest istny temat rzeka. Pierwsze automobile były nazywane od mocy ich silnika, co potem zamieniono na jego pojemność skokową, zaś niektórzy bawili się jeszcze losowym zlepkiem cyfr lub liter. Jednak równolegle producenci starali silić się na oryginalność nadając im bardziej wymyślne nazwy, które czasami wyglądają wręcz jak bełkot.

Jednak wśród tych nazw rzadko kiedy pojawia się interpunkcja. Jest to dość oczywiste dlaczego - są najczęściej jednym słowem. Lecz kiedy się pojawia, często wygląda to dziwnie. Znaleźliśmy kilka samochodów, które mają w nazwach znaki, które najczęściej są nam potrzebne do zapisania hasła do emaila. Lecz przyjrzymy się jedynie nazwom modeli - podwójne nazwy merk łączone myślnikiem, lub ampersandem we wczesnych czasach nie były niczym dziwnym, a i dzisiaj się zdarzają (Rolls-Royce, Lynk&Co). A z modeli zostawimy myślnik - bo był i wciąż jest zjawiskiem powszechnym.

REKLAMA

Kropka - Volkswageny z serii ID

Kropką zazwyczaj zdanie się kończy, to my od niej zaczniemy. Ta w zasadzie submarka została ogłoszona w 2017 r., zaś dwa lata później pojawił się pierwszy model z tej rodziny - ID.3.

Volkswagen ID.3

„ID” w nazwie elektrycznych Volkswagenów ma oznaczać „Inteligentny Design”, zaś kropka po prostu wygląda nowocześnie - trochę jak w adresie internetowym.

Kratka - Smart #1, #3, #5

Kratka (zależnie od wieku czytana jako „numer”, lub „hashtag”) jest wyróżnikiem nowej linii modeli Smarta. Nowa polityka nazewnictwa została wprowadzona po przejęciu udziałów w Smarcie przez chiński koncern Geely - tak jak „#” oznacza często „numer”, tak kolejne nazwy z kratkami oznaczają kolejno wprowadzane auta. A użycie znaku powszechnie spotykanego w mediach społecznościowych ma wyglądać młodzieżowo.

Smart #5

Wykrzyknik - Volkswagen Up! i Th!nk City

Znak wykrzyknika ma podkreślać podniesienie przez kogoś głosu, wyrażające często złość, ale też zdziwienie, radość, czy energię w wypowiedzi. Przykładem tego ostatniego jest Volkswagen up!, którego nazwa oznacza dosłownie „w górę!”, co oznacza zachęcenie do ambitnego pnięcia się w górę.

Volkswagen e-Up
Volkswagen eUp!

Inaczej jest w przypadku Th!nka City. Wykrzyknik zamiast litery „i” w nazwie tego małego, norweskiego autka elektrycznego nie wyraża zaskoczenia, lecz zachętę do myślenia - czego efektem ma być przesiadka na elektryka.

Th!nk City

Ukośnik - Fiat X1/9 i Morgan 4/4

X1/9 był efektownie wyglądającym coupe autorstwa Fiata. Choć od strony technicznej bazował na prostym, kompaktowym modelu 128. Jego dziwna nazwa wzięła się natomiast od wewnętrznej nazwy kodowej prototypu - Fiat często nazywa swoje auta koncepcyjne w formule X1/kolejne liczby (przykład - projekt X1/70 skończył się prezentacją Fiata Cinquecento).

Fiat X1/9

Ukośnik w swojej nazwie miał też Morgan 4/4. Pokazany po raz pierwszy w 1936 r. brytyjski samochód sportowy, swoją nazwą sygnalizował, że ma cztery koła i cztery cylindry - w odróżnieniu od poprzednika, który miał jedynie trzy koła i dwa cylindry.

Morgan 4/4 80th Anniversary

Apostrof - Kia Cee'd i Honda That's

W języku polskim znak apostrofa nie jest używany. Co innego w angielszczyźnie, gdzie pojawia się zawsze, gdy jakiś zwrot jest skracany do jednego słowa. Tenże znak znalazł się w nazwie Kii Cee'd - źródło jego zastosowania jest dość skomplikowane. Niegdysiejszy radiowóz polskiej policji, to pierwsza Kia zaprojektowana w całości w Europie i pod potrzeby klientów z Europy. Aby uczcić tę okazję, Kia wzięła inicjały Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, - zależnie od języka „EEC” lub „CEE” i dodała „ED” od „European Design”. Powstał wtedy dziwaczny zlepek - „ceeed”. Żeby nie dawać za dużo „E”, postanowiono zastąpić ostatnie apostrofem; i tak powstało Cee'd. Jeszcze fajniejszą formę przybiera to w jedynym aucie z podłogą w nazwie - trzydrzwiową Kią Pro_cee'd, gdzie słowo „proceed” oznacza „kontynuować”, „iść naprzód”. W 2018 r. apostrof zniknął.

Kia Pro_cee'd

Dużo prościej jest w przypadku Hondy That's. Nazwa tego kei-cara oznacza to po prostu angielski skrót od „that is”, czyli „to jest”, co ma chyba oznaczać, że mała Honda zwraca na siebie uwagę.

Honda That's
REKLAMA

Znak równości - DKW 3=6

Na koniec matematycznych zabaw pozostaje model 3=6 od nieistniejącej już niemieckiej firmy DKW. Choć nauczyciele już szykują się do miotania ocenami niedostatecznymi, to w swoim zamyśle chciał pokazać, że mniej wcale nie oznacza gorzej. DKW 3=6 miał trzycylindrowy silnik o pojemności 0.9 l, który wg marketingu miał mieć taką samą kulturę pracy, jak silnik o dwa razy większej liczbie cylindrów. Tyle, że był to tylko marketing, a mała „dekawka”, brzmiała jak typowa, trzycylindrowa sieczkarnia.

 class="wp-image-656035"
DKW 3=6
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA