REKLAMA

Elektryczny Jeep Avenger oślepił mnie swym zielonym blaskiem. Pomogła zmięta chusteczka

W drugiej części jeszcze-nie-testu samochodu Jeep Avenger EV zwracam uwagę na drobny, ale wyjątkowo denerwujący element wyposażenia, który świadczy o tym, że tego samochodu zapewne nie testowano w ciemnościach.

jeep avenger ev
REKLAMA
REKLAMA

Wiadomo, że nikt nie będzie siedział w pracy jak jest ciemno, no chyba że zimą, ale w oświetlonym pomieszczeniu. Jazdy testowe w ciemnościach nowymi modelami są bez sensu, to tylko strata czasu – tak zapewne pomyślał ktoś w koncernie Stellantis. Inaczej nie potrafię sobie uzasadnić, skąd w Jeepie Avenger EV tak niecodzienne rozwiązanie.

Wiele się ostatnio mówi o zanieczyszczeniu światłem

Wskutek zanieczyszczenia światłem nie widzimy już gwiazd na niebie, nad miastami unoszą się wielkie, świetlne łuny. Bardzo trudno znaleźć niebo, które byłoby naprawdę czarne. Światło atakuje nas zewsząd, nawet gdy tego nie chcemy. Producenci samochodów nie są bez winy, o czym przekonał się Rolls-Royce ze swoją podświetlaną figurką, którą musiał ostatecznie usunąć. Inni wytwórcy w ogóle się tym nie przejmują i podświetlają swoje logotypy ile wlezie.

bmw podświetlany grill
OCH

Podobny problem jest z ekranami w kabinie

Większość z nich świeci tak mocno kierowcy w oczy, nawet nocą, że można oszaleć. Ekrany zamontowane są coraz wyżej i coraz bardziej atakują nas świetlnie. W niektórych samochodach testowych serio próbowałem na wiele sposobów je wyłączyć. Nie pamiętam już w którym aucie to było, ale zdarzyło mi się zalepić ekran kartonem i taśmą izolacyjną. Jednak wszystkich przebił Jeep Avenger EV.

Jeep Avenger EV ma ładowarkę bezprzewodową do telefonu

To świetne rozwiązanie, z którego chętnie korzystam. Działa ono z roku na rok lepiej, te pierwsze ładowarki bezprzewodowe głównie wyświetlały błąd typu „na ładowarce leży coś, co nie powinno tam być” (jak na kasie samoobsługowej), a obecnie kładę telefon i od razu zaczyna się ładować. Żyć nie umierać. Gdyby nie jeden detal, a jest nim potworna, zielona dioda, świecąca prosto w oczy kierowcy. Nie żartuję, naprawdę ktoś zatwierdził do produkcji samochód, w którym w ciemnościach całe wnętrze jest podświetlone na zielono silnym LED-em, nie dającym się wyłączyć – o ile chcemy ładować telefon, oczywiście. Z pomocą przyszły mi chusteczki, które zgniotłem i upchałem, żeby osłabić strumień światła.

jeep avenger ev
Wali po oczach.

Trudno mi jednak pojąć, dlaczego zrobiono rzecz w tak oczywisty sposób złą

Nic nie powinno świecić kierowcy w oczy, kiedy prowadzi pojazd w ciemnościach. Zanim nie znalazłem chusteczek, próbowałem zasłaniać sobie zielonego LED-a łokciem, a nie mogłem pozwolić sobie na niedoładowanie telefonu, ponieważ był mi on akurat bardzo potrzebny – czekałem na wiadomość, dokąd dokładnie mam podjechać na zdjęcia. To niby drobiazg, ale drobiazg, który daje do myślenia na temat całego auta. Naprawdę nie trzeba było wiele wysiłku, aby tego uniknąć, można było dać słabszą diodkę, a nie zieloną latarnię. Pewnie nikt nie testował tego w nocy.

Jest taka historia o Leonardzie Lordzie

Leonard Lord był szefem Austin-Morris, zanim jeszcze stał się on koncernem BMC. Jednym z pojazdów opracowanych za czasów Lorda był Austin A50. Anglikom wyszło, że taniej jest umieścić korek wlewu paliwa pod klapą bagażnika niż budować osobną klapkę i wytłoczkę do korka. Podczas testów zwracano uwagę, że tankowanie w tej postaci kończy się rozchlapywaniem paliwa po bagażniku, ale Leonard Lord odpowiedział, że klienci muszą uważać i tyle. Po czterech miesiącach i nieskończonym użeraniu się sprzedawców ze wściekłymi nabywcami, którzy oblali sobie pudding benzyną, dealerzy nie chcieli już brać modelu A50. Leonard Lord zmiękł i kazał przeprojektować wlew paliwa.

No to czekam, kiedy Jeep Avenger EV pozbędzie się zielonej latarni.

(bo poza tym, to naprawdę fajne auto, i ma świetny dźwięk kierunkowskazów)

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA