Tym razem w ramach serii „Jak to działa” zobaczyliśmy, jak działa nowoczesne sterowanie ruchem. Wybraliśmy się do niedawno zmodernizowanego centrum zarządzania ruchem miejskim w Warszawie, które teraz wygląda zupełnie jak... z amerykańskiego filmu.
Pewnie kojarzycie takie wypasione centra sterowania wszechświatem z różnych amerykańskich filmów, typu seria z Jasonem Bourne'em albo „Wróg publiczny” z Anthonym Hopkinsem Genem Hackmanem i Willem Smithem. Zawsze musi w nich być wielki ekran, zajmujący całą ścianę. Właśnie taki ekran znajduje się w warszawskim centrum zarządzania ruchem drogowym, które zostało niedawno znacząco unowocześnione przez Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie.
Co nowego?
Przede wszystkim nowy system – wykonany i dostarczony dla ZDM przez Siemens Mobility - automatycznie adaptuje fazy świateł na skrzyżowaniach do sytuacji drogowej. W jego ramach działa już 105 kamer monitoringu miejskiego, które przekazują obraz w jakości HD do centrali. Wcześniej było ich tylko 20. Do niedawna także tylko 20 skrzyżowań było włączonych do systemu bieżącej rejestracji zdarzeń: teraz jest ich 89 i ta liczba stale rośnie. Ogólna liczba skrzyżowań w systemie wynosi 268 na około 700 znajdujących się w Warszawie.
Dzięki nowej powierzchni serwerowej wydłużono okres przechowywania nagrań z monitoringu z 30 do 45 dni. Programiści nowego systemu mówią, że dzięki optymalizacji zarządzania ruchem można zwiększyć przepustowość danej drogi nawet o 38%, unikając tworzenia się korków mimo zwiększającego się ruchu. Chyba, że liczba nadjeżdżających pojazdów przekroczy 1200 na godzinę na jednym pasie. Więcej po prostu przepuścić się nie da.
Zielona fala, ale nie zawsze
Nieraz jeżdżąc po mieście można dostać szału na idiotycznie ustawione fazy świateł. Ruszając spod jednych trzeba pędzić do drugich, żeby zmieścić się na zielonym. Nowy system zarządzania ruchem w Warszawie eliminuje takie problemy, ponieważ działa w sposób inteligentny, korzystając z wpisanych wcześniej algorytmów oraz analizując informacje z tysięcy czujników, mierzących natężenie ruchu. Wcześniej można było tylko bezradnie przyglądać się, jak w godzinach szczytu na newralgicznych skrzyżowaniach tworzą się zatory – teraz dzięki inteligentnemu sterowaniu fazami świateł można optymalizować przepływ pojazdów. Jak mówią programiści odpowiedzialni za nowy system – zielona fala dla jadących główną drogą to tylko jeden z czynników, ale nie można z nią przesadzać, bo trzeba uwzględniać też pojazdy wyjeżdżające z dróg podporządkowanych. System jest w stanie „zauważyć” tworzące się kolejki na mniejszych drogach i wydłużyć fazę zielonego światła, żeby je rozładować.
Do Zintegrowanego Systemu Zarządzania Ruchem należy już np. duża część Wisłostrady. „System wie nawet, kiedy odbywa się mecz na stadionie Legii i w tym czasie wydłuża fazę świateł, umożliwiając większej liczbie samochodów i autobusów wyjazd z ul. Łazienkowskiej na Wisłostradę. W trakcie normalnego dnia pracy może też np. płynnie zmieniać długość fazy zielonej przy obleganym lewoskręcie z Wisłostrady w Bartycką, gdzie mieści się ogromne centrum sklepów budowlanych.
W system zostały włączone także Tramwaje Warszawskie. Na wybranych skrzyżowaniach zainstalowano czujniki wykrywające pojawienie się tramwaju (lub kilku tramwajów jeden za drugim – typowa dla Warszawy sytuacja), dzięki którym możliwe jest automatyczne wydłużenie fazy sygnału „jedź” dla tramwajów, żeby przepuścić jak najwięcej ludzi. Komunikacja publiczna jedzie, a prywatna czeka – choć jestem miłośnikiem samochodów i motoryzacji, w pełni zgadzam się z tą koncepcją.
Uważaj, ślepy jesteś?
Na jednym z ekranów widać plan skrzyżowania od góry. Co jakiś czas zapala się czerwona, okrągła ikonka ostrzeżenia z napisem „3,0 m”. Co to takiego? To jeden z wjazdów do warszawskich tuneli, gdzie laserowy czujnik mierzy wysokość przejeżdżających pojazdów ciężarowych i autobusów, i jeśli któryś z nich ma ponad 3 metry – będzie wyświetlać ostrzeżenie na następnej tablicy, nakazując kierowcy wybrać inną drogę. Jeśli kierowca zignoruje je, automatycznie pokaże się obraz z kamery monitoringu, na którym widoczny będzie nadwymiarowy pojazd. Nad samym wjazdem do tunelu jest jeszcze „tablica ostatniej szansy”, mogąca wyświetlać nakaz wycofania z tej drogi. Na szczęście większość kierowców ciężarówek wie, żeby nie wjeżdżać 3,6-metrowym pojazdem do 3-metrowego tunelu.
Ale... moja prywatność!
System zastosowany w Warszawie nie jest połączony z automatyczną detekcją tablic rejestracyjnych (ANPR). Nie służy do karania kierowców wjeżdżających za sygnał czerwony. Policja może natomiast skorzystać z niego, gdy chodzi o ustalenie przebiegu kolizji lub sprawdzenie, w jakim kierunku odjechał poszukiwany pojazd (np. uciekający z miejsca wypadku). Rozwiązanie polegające na połączenie zarządzania ruchem z ANPR na razie nie jest planowane, choć w niektórych polskich miastach je wprowadzono – np. w Poznaniu.
Jaka będzie przyszłość?
Na początek warto wspomnieć o tym, czego NIE będzie, bo pytania o to stale się pojawiają. Nie będzie w Warszawie sekundników odmierzających czas do zapalenia się zielonego światła. Nie można ich montować w przypadku świateł o zmiennej fazie. Zamiast tego w przyszłości rozważane mogą być „zielone paski”, czyli rodzaj graficznego komunikatu, że zbliża się zielone światło i warto się przygotować. Zupełną nowością będą tzw. totemy rowerowe, czyli tablice pokazujące rowerzystom, czy warto zwolnić, czy przyspieszyć na danym odcinku, żeby za każdym razem trafiać na zielone światło – czyli rodzaj „zielonej fali” upłynniającej rosnący stale ruch rowerowy. W kolejnych latach w system zintegrowanego zarządzania ruchem zostanie włączonych kolejnych 40 skrzyżowań, a na warszawskich ulicach pojawią się nowe tablice z informacjami dla kierowców – bez ograniczeń w liczbie znaków, co do tej pory powodowało wyświetlanie dziwnych komunikatów typu „ZATOR NA WISŁ ZAMKN TUN”. Obiecano, że tablice nie będą wyświetlały żadnych reklam.
Do tej pory trochę nie zdawałem sobie sprawy, jak rozbudowany i inteligentny system zarządza sygnalizacją świetlną w Warszawie. Z drugiej strony – ruch samochodów w stolicy stale rośnie, i choć korki są nieuniknione, to dzięki połączeniu nowych inwestycji z inteligentnym systemem zarządzania ruchem, po Warszawie jakoś się jeździ. Wyobraźcie sobie, że ktoś posłuchałby miejskich oszołomów i po 1989 r. nie wybudowałby ani jednej nowej ulicy, a światła dalej chodziłyby w sztywnych fazach. Warszawa wyglądałaby wtedy jak Bukareszt, gdzie byłem kilka miesięcy temu: wszyscy stoją tam w niekończącym się, wszechogarniającym korku.