Hyundai Staria - pierwszy test na polskich drogach. To statek kosmiczny, gabinet dentystyczny i salon gier
Hyundai Staria skutecznie łowi wszystkie spojrzenia na ulicy, ale czy oferuje coś więcej niż futurystyczny urok? Oto słowa, które powstały, gdy leżałem z tyłu auta, niczym na fotelu dentystycznym. Bez znieczulenia. Uwaga - na końcu napisałem tak suchy żart, że możecie na nim połamać zęby.
Piszę ten tekst, siedząc na tylnym fotelu Hyundaia Starii. Nie, to nie jest kanapa, tylko jeden fotel, ustawiony odpowiednio daleko od pozostałych. Położyłem sobie oparcie i wysunąłem podnóżek. Wielkopolskie pola leniwie przesuwają się za wielkim szybami, przez szklany dach wpadają ostatnie promienie słońca (już po 12, więc zaraz się ściemni) i siedzi - a właściwie leży - mi się bardzo miło. Położeniem poszczególnych części fotela i tym, czy jesteśmy bardziej w trybie „praca” czy „relaks” (próbuję jakoś łączyć te dwa światy) steruje się za pomocą przycisków. Mogę też się wentylować lub podgrzewać.
Czuję się jak w samolotowej biznes klasie
Wybaczcie, jeśli ten tekst w pewnym momencie się urwie, albo zamiast słów zacznę pisać losowe kombinacje znaków. To oznacza, że po prostu zasnąłem. O tutejszy zagłówek doskonale opiera się głowę. Jest tak zakrzywiony, by można było wygodnie spać, bez narażania się na ból szyi.
W jasnym - zarówno pod względem kolorystyki, jak i nasłonecznienia - wnętrzu naprawdę można poczuć się jak pasażer pierwszych rzędów w dużym samolocie. Brakuje mi tylko ekranu z filmami, stoliczka, no i przede wszystkim stewardessy lub stewarda, której mógłbym odpowiedzieć na wyjątkowo ważne pytanie - czy wolę menu mięsne czy wegetariańskie. Aha, no i poproszę jeszcze jeden kieliszek białego wina.
To Hyundai Staria w wersji siedmioosobowej
Klienci w Polsce mają wybór między odmianą mieszczącą - razem z kierowcą - siedem albo dziewięć osób. Ta druga pozwala maksymalnie wykorzystać możliwości prawa jazdy kategorii B i ma zdecydowanie bardziej użytkowy charakter. Trzy osoby z przodu, trzy po środku, trzy zupełnie z tyłu… nie ma tu mowy o warunkach z klasy biznes. To raczej Ryanair.
Odmiana siedmioosobowa to luksus, przynajmniej dla pasażerów, zwłaszcza w rzędzie drugim. Trzeci rząd ma trzy miejsca i siedzi się tam bardziej jak na ławce, ale wciąż nieźle. Ilość przestrzeni zależy od ułożenia samej przesuwnej kanapy i foteli w rzędzie drugim. W ustawieniu kompromisowym każdy ma masę miejsca. Staria mierzy 5,25 metra, czyli o ponad 40 cm więcej niż inny Hyundai, o którym przechodnie będą mówić per „ten duży”, czyli Santa Fe. Bagażnik ma pojemność od 117 do 431 litrów - zależnie od tego, gdzie dojedziemy kanapą trzeciego rzędu.
Nie ma rynku drugiego tak kosmicznie wyglądającego vana
Nie wiem, czy podobieństwo nazw „Staria” i „staring”, czyli „gapienie się” po angielsku było celowe, ale coś jest na rzeczy. Przechodnie i inni kierowcy po prostu się na ten wóz gapią. Ani trochę się im nie dziwię, bo sam gdy tylko wysiadłem z wozu, odwracałem się i patrzyłem. Widziałem już w życiu kilka Starii na obcych rejestracjach, bo wcześniej ten model był dostępny np. na wschodzie - ale wciąż robi wrażenie.
Jest się na co gapić - Staria ma nietypowy kształt (słyszałem porównanie do Tesli Cybertruck - może i coś jest na rzeczy?), a przede wszystkim niezwykły przód z wielkim grillem, „cyfrowymi” lampami i świetnym, diodowym paskiem biegnącym przez całą szerokość przodu. Interesująco wyglądają nawet klamki, a tył zaskakuje kanciastymi kształtami i charakterystycznym motywem tylnych lamp.
Testowy egzemplarz jest czarny, co może dodaje mu nieco biznesowego charakteru (może być to również biznes funeralny), ale odejmuje klimatu kosmicznego. W srebrnym jest jeszcze bardziej „science-fiction”, a propozycją dla naprawdę odważnych jest żółty. W takiego Hyundaia kierowcy muszą wpatrywać się już na tyle intensywnie, że może to zagrażać bezpieczeństwu ruchu.
Jak siedzi się w Starii za kierownicą?
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. W końcu musiałem wstać z fotela, który niektórym może kojarzyć się też z dentystyczną leżanką rozkoszy. Wdrapałem się za kierownicę. Jak tam jest? Czy Staria jest bardziej blaszakiem obitym skórą i skajem, czy raczej przerośniętą osobówką?
Wygląda na to, że prawdziwa jest odpowiedź numer dwa. Z lewego, przedniego fotela duży Hyundai robi wrażenie dużego Tucsona. Plastiki wyglądają w większości całkiem porządnie, a schowki pozwalają na schowanie tak wielu rzeczy, że na pewno o niektórych zapomnicie. Tradycyjnie dla Hyundaiów, Staria cierpi jednak na nadmiar błyszczącego, czarnego plastiku, który brudzi się szybciej niż biały garnitur na budowie.
Nie jestem też fanem ekranów Hyundaia
Bardzo doceniam, że ekrany nie mają tu aż tak dużo pracy, jak w wielu konkurencyjnych autach - czyli że zastosowano też przyciski fizyczne (szkoda, że nie ma pokręteł - te guziki i tak nie są zbyt wygodne). Niestety, gdy już trzeba zrobić coś z poziomu wyświetlacza (a zwykle jednak trzeba), działa on trochę ospale. Zdarza się, że trzeba klikać po parę razy. Najbardziej irytujące jest wyłączanie systemów „bezpieczeństwa”, na czele z ostrzeganiem o przekroczeniu prędkości (wskazania układu nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością) i kilkoma innymi „pomocnikami”.
Przed każdym ruszeniem Starią trzeba spędzić około minuty na wciskaniu odpowiedniej kombinacji przycisków na kierownicy i potem na ekranie. Trzeba je wyłączyć, bo inaczej wóz pika niemal bez przerwy, niespecjalnie wiadomo z jakiego powodu. To co najwyżej irytuje albo straszy, ale na pewno nie pomaga w skupieniu się na drodze.
Jak jeździ Hyundai Staria?
W odróżnieniu np. od rynku niemieckiego, w Polsce możemy kupić Starię nie z silnikiem Diesla, a z układem hybrydowym. To rozwiązanie znane już z innych modeli marki, z silnikiem benzynowym 1.6 turbo, silnikiem elektrycznym i skrzynią dwusprzęgłową o sześciu przełożeniach. Napęd trafia na przód. Moc systemowa wynosi 225 KM, a moment obrotowy to 367 Nm.
Taka Staria jest szybsza od diesla, a przy okazji może być też tańsza, bo nie wpada w wyższy próg akcyzowy (diesel ma pojemność 2.2). Jakie są wrażenia z jazdy tym statkiem kosmicznym? Po pokonaniu początkowego rozczarowania tym, że Hyundai - mimo swojego wyglądu - jednak nie umie latać, robi się całkiem miło. Samochód jest żwawszy niż wskazują na to jego wymiary. Setka w 10,2 s nie przynosi mu wstydu, a osiągi przy codziennej jeździe są naprawdę przyzwoite. Auto sprawnie nabiera prędkości przy wyprzedzaniu czy włączaniu się do ruchu.
Na pewno nie będzie brakować takich, którzy marzyliby tu o jakimś V6 - niestety, urodzili się nie w tym miejscu i nie w tych czasach. Tak naprawdę, hybryda rozpędza się efektywniej i mniej pali. Co z dźwiękiem? Brak CVT teoretycznie ma sprawiać, że podczas przyspieszania nie słychać jednostajnego wycia. W praktyce mocne wciskanie gazu i tak powoduje, że silnik wkręca się na wysokie obroty i jest głośno.
Ile dokładnie pali Staria?
W trasie da się zejść do 7-7,5 litra na sto kilometrów, ale to wymaga traktowania pedału gazu z taką ostrożnością, jakbyś dyskutował w barze z pijanym bokserem, któremu spodobała się twoja żona. Zwykle Staria pali po prostu dychę - zarówno w mieście (w Warszawie - w mniejszych miastach może być trochę mniej), jak i na drodze ekspresowej. Chyba że jedziemy szybko. Wtedy z dychy robi się kilkanaście. Tak czy inaczej, Staria nie zużywa więcej drogocennego soku z dinozaurów niż zapewne paliłby diesel.
Hyundai Staria - wady
Po stronie słabych stron koreańskiego UFO należy zapisać przede wszystkim hałas wyraźnie słyszalny już powyżej 100 km/h, zakłócający „biznesklasowe” wrażenia i niepasujący do tej wersji (do dziewięcioosobowej już bardziej). Szumią przede wszystkim koła. Staria mogłaby być trochę lepiej wyciszona. To częsta choroba aut z Azji. Przydałoby się, by tamtejsi konstruktorzy czasami wybrali się do Europy i przejechali autostradami.
Irytują także wspomniane, nadgorliwe systemy, skazując kierowcę na błyskawiczne przebodźcowanie, jak po wizycie w koreańskim salonie gier video dla dzieci. W dłuższej trasie wyższym kierowcom może przeszkadzać krótkie siedzisko fotela - w ramach rekompensaty możemy się zachwycać wspaniałą widocznością. Niektórzy mogą narzekać, że wielkie szyby Starii, które nie są przyciemnione, ujawniają za dużo sekretów bagażnika. Jako wady nie zapisałbym za to ceny.
Hyundai Staria kosztuje od 199 900 zł…
…ale to cena za wersję dziewięciomiejscową. Później dostajemy mniej (foteli) za więcej. Topowa odmiana Luxury ze wszystkimi wentylacjami, regulacjami, lampkami, diodami i zaskakująco skutecznie nagłaśniającym wnętrze o powierzchni hali targowej zestawem audio Bose, kosztuje nieco ponad 250 tys. zł. W świecie, w którym tyle potrafi kosztować Passat (i to wcale nie z bizantyjskim wyposażeniem), okazuje się, że Hyundai oferuje masę przestrzeni za całkiem nienajgorszą cenę. Rywale z segmentu powiedzmy - premium, czyli VW Multivan czy Mercedes V, nie mówiąc o Lexusie LM, są drożsi, a wszelkie Toyoty Proace i tym podobne modele są jednak mniej rozpieszczające w środku. No i nie mają klimatu science fiction.
Mimo wszystko Staria z pewnością będzie produktem niszowym. Duże rodziny raczej nie potrzebują rozkładających się foteli, a firmy szukające biznesowego shuttle’a i tak od lat kupują Mercedesy. Czyli Staria pozostanie sposobem na naprawdę skuteczne wyróżnienie się z tłumu. Chcecie zrobić wrażenie? Zapomnijcie o SUV-ach. Tutaj też się wygodnie wsiada, jeśli dopadła was Stariość. Tak, to już ten suchar. Idę spać!