Nowy Hyundai i10 ma już polskie ceny. Lepiej zamknijcie oczy
Dobra wiadomość: małe samochody wciąż istnieją, czego najlepszym dowodem jest odświeżony Hyundai i10. Zła wiadomość: przy takich cenach ten segment nie będzie potrzebował specjalnej pomocy, żeby całkowicie się zwinąć.
Ile kosztuje Hyundai i10? Jeszcze niedawno można było odpowiedzieć: mniej niż 55 000 zł i byłaby to odpowiedź prawidłowa. Niestety już nie jest, bo lifting, poza nowym wyposażeniem i delikatnymi zmianami w wyglądzie, przyniósł też potężną podwyżkę ceny startowej.
Hyundai i10 po liftingu - cena w Polsce
Bez kozery powiem - 67 000 zł. Nie, nie wiąże się to np. z usunięciem dotychczasowej podstawowej jednostki napędowej, czyli 1.0 MPI 67 KM z 5-stopniową, manualną przekładnią. Wręcz przeciwnie, przytłaczająca większość gamy napędowej odświeżonego i10 to nadal wolnossące 1.0 albo 1.2 MPI - przy czym to drugie ma już całe 84 KM i można je zamówić z 5-stopniową, zautomatyzowaną przekładnią.
Dopiero na szczycie gamy pojawia się 1.0 T-GDI z 6-przełożeniami i 100 KM, ale za to już zapłacimy 86 900 zł. Dla porównania, taki sam zestaw wersja plus napęd (N-Line 100 KM) kosztował przed liftingiem 74 500 zł. Przy okazji - nigdy nie był to też zestaw przesadnie szybki, bo pierwsza setka pojawiała się na wyświetlaczu po 10,5 s, ale w aucie o masie własnej ledwo przekraczającej jedną tonę mogło chodzić o coś innego niż ostra jazda na autostradzie.
Jak wygląda pełny cennik odświeżonego i10? Tak:
Hyundai chwali się przy tym, że nawet bazowa odmiana Pure wyposażona została w bogaty pakiet systemów podnoszących bezpieczeństwo jazdy, manualną klimatyzację, tempomat, skórzaną kierownicą, centralny zamek, przednie szyby sterowane elektrycznie, system multimedialny 8" z CarPlay i Android Auto, USB-C z tyłu i 14-calowe felgi stalowe, ale nie dam głowy, że przekona to kupujących. To dalej malutkie, proste auto, w przypadku którego kupujący - szczególnie wersję z 1.0 MPI - raczej nie przywiązywali przesadnej wagi do takich opcji, jak USB-C czy obszyta skórą kierownica.
W wersji Modern dodatkowo dostaniemy automatyczną klimatyzację, czujniki parkowania i elektrycznie sterowane szyby z tyłu. Opcjonalnie będzie można dokupić aluminiowe felgi i pakiet Winter z podgrzewaniem przednich foteli i kierownicą.
Smart dorzuca do tego jeszcze reflektory z funkcją doświetlania zakrętów, LED-y z tyłu, dostęp bezkluczykowy, elektrycznie składane lusterka boczne i podgrzewaną kierownicę. N-Line to natomiast głównie dodatki w stylu sportowym, w tym 16-calowe felgi aluminiowe.
Największym problemem i10 będzie pewnie... i20.
Jest większy, od początku dostajemy 100-konny silnik z turbo i 6-stopniową przekładnię, a według obecnego cennika promocyjnego, trzeba za niego na start zapłacić... 70 200 zł. Klimatyzacja manualna jest, tempomat jest, podstawowe systemy bezpieczeństwa są, centralny zamek jest, nie ma wprawdzie kierownicy obszytej skórą, ale pewnie do miejskiego auta nikomu aż tak do szczęścia nie będzie to potrzebne.
Oczywiście pewnie w końcu i10 też doczeka się promocji, ale kto wie, czy będą tak atrakcyjne (i20 teoretycznie startuje od 77 000 zł). W końcu im mniejsze auto, tym mniej można na nim zarobić, a to raczej ogranicza pole do manewru.
Czytaj również: