Połowa aut nie dojechała do mety – tak kończy się pierwszy wyścig Formuły E na prawdziwym torze
Wyścig w Walencji skompromitował najważniejsze zmagania samochodów elektrycznych – znane pod marką Formuła E. Ale na burę zasługują nie samochody czy kierowcy, a przepisy.
![Połowa aut nie dojechała do mety – brakło prądu. Farsa w E-Prix w Walencji](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/04/Formula-E-Walencja-4.jpg)
Jak dotąd, wyścigi elektrycznych bolidów organizowane były na torach ulicznych, w normalnej sieci ulic wygrodzonych na czas wyścigu. Ten wyglądał inaczej – po raz pierwszy wyścig rozegrano na prawdziwym torze w Walencji. Na 45-minutowe E-Prix wyjechały 24 bolidy, do mety nie dotarło aż 10 z nich, ale finalnie sklasyfikowano tylko 9 aut.
![Formuła E wyścig Walencja](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/04/Formula-E-Walencja-8-1024x683.jpg)
Wszystko przez kontrowersyjne przepisy Formuły E
W Formule E każdy wyścig trwa 45 minut plus jedno okrążenie. Zgodnie z przepisami, kierowcy nie mogą zużyć w wyścigu więcej niż 52 kWh energii. Nie oznacza to jednak, że akumulatory w autach mają taką pojemność – to wyłącznie ograniczenie przepisowe, a jeśli ktoś zużyje tej energii więcej – grozi mu dyskwalifikacja.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/04/Formula-E-Walencja-6-1024x683.jpg)
Co gorsze, zgodnie z regułami, limit energii jest dodatkowo ograniczany podczas interwencji safety cara. Wiadomo – wówczas peleton jedzie wolniej i zużywa mniej energii. Przepisy mówią więc, że każda minuta obecności samochodu bezpieczeństwa na torze, owocuje odjęciem 1 kWh energii. W Walencji samochód bezpieczeństwa wyjeżdżał pięciokrotnie – bo kierowcy uszkodzili bolidy w kolizjach, albo przyzwyczajeni do ciasnych, miejskich torów otoczonych bandami, lądowali w żwirowych pułapkach.
![Formuła E wyścig Walencja](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/04/Formula-E-Walencja-2-1024x683.jpg)
Po czterech wyjazdach limit energii ograniczono już o 14 kWh. Po piątym razie, który wydarzył się na ostatnich okrążeniach, zgodnie z przepisami odjęto jeszcze 5 kWh. Zamiast na 52 kWh energii, kierowcy musieli krążyć przez 45 minut na 33. Jak się łatwo domyślić, strategia wykorzystania energii każdego teamu trafiła do kosza.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/04/Formula-E-Walencja-5-1024x683.jpg)
10 bolidów nie dotarło do mety
Pozostała 14-ka metę przejechała, ale część ostatnie okrążenie pokonywała żółwim tempem, byleby nie przekroczyć limitu. Każda neutralizacja oznaczała stratę przewagi wypracowaną przez liderów i zysk dla doganiających peleton maruderów. W efekcie, na drugim miejscu uplasował się Nico Muller startujący z 22. pozycji – bo jadąc w ogonie zachował więcej energii niż walczący w czubie i mógł ją wykorzystać na finiszu. Za to liderujący przez większą część wyścigu Antonio Felix da Costa, ostatnie metry pokonywał żółwim tempem i został wyprzedzony przez 8 bolidów, ale po wyścigu i tak uznano, że przekroczył przyznany limit energii i został zdyskwalifikowany. Oprócz niego karą tą objęto jeszcze czterech zawodników, w tym Olivera Rowlanda i Alexandra Simsa, którzy na metę wjechali odpowiednio na 2. i 3. pozycji. Tabela wyników końcowych dostępna jest tu.
Zgodnie z przepisami, dyrektor wyścigu ma możliwość nie zdecydować się na redukowanie energii podczas obecności safety cara. Może też zredukować ją w mniejszym stopniu. I być może, gdyby podjął taką decyzję podczas piątego wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, wyścig mógłby do końca być wyścigiem i nie stałby się farsą. A tymczasem dziś nikt nie zwraca uwagi na widowiskowość wydarzenia, nie mówi się o tym kto wygrał. A u tych, którzy przeczytają tylko nagłówki doniesień prasowych na temat wyścigu w Walencji, spotęguje się wrażenie, że samochody elektryczne są zupełnie do niczego. Brawo FIA!