Do kupienia jest Ford Focus z silnikiem V8. Powtarzam, Focus z V-ósemką
Ktoś wpakował do Forda Focusa z 2002 r. silnik V8 z Mustanga. Co więcej, nowa jednostka napędowa zmieściła się w miejscu seryjnej - pod maską.
Po ostatnim tekście dotyczącym ciekawych znalezisk z Bring a Trailer pomyślałem sobie, że prawdopodobnie istnieje jakaś niewielka grupa ludzi, która nie marzy o zabytkowej furgonetce do rozwożenia pieczywa wartej 400 tys. zł. Nie rozumiem takich osób, ale uznałem, że mimo wszystko wyjdę naprzeciw ich oczekiwaniom i zaproponuję coś nie rzucającego się tak w oczy, ale mimo wszystko ciekawego.
Oto Ford SVT Focus 5.0 V8
Na początek krótkie wyjaśnienie, o co chodzi z tym SVT. Jest to skrót od słów Special Vehicle Team, czyli od nazwy specjalnej komórki północnoamerykańskiego oddziału Forda odpowiedzialnej za modele sportowe i usportowione. SVT utworzono w 1993 r., a pierwszymi autami, które ta ekipa wzięła na warsztat, były Mustang (SVT Cobra) i... F-150 (SVT Lightning).
W przypadku Focusa 1. generacji możemy mówić o odpowiedniku europejskiego modelu ST170. W obu przypadkach - SVT i ST170 - pod maską pracowały wolnossące, 2-litrowe silniki o mocy ok. 170 KM. W Stanach Zjednoczonych był to zarazem najmocniejszy seryjny wariant Focusa, ponieważ wersji RS (lub jej odpowiednika) tam nie oferowano.
Ford SVT Focus wyróżniał się na tle innych wersji innymi felgami czy zderzakami, trudno jednak powiedzieć, by auto jakoś wyjątkowo mocno rzucało się w oczy.
Oferowane na BringaTrailer.com auto od egzemplarza seryjnego różni się na pierwszy rzut oka nieznacznie. Ot, nowy lakier i... końcówki układu wydechowego rozmieszczone po bokach przedniego zderzaka. A jeśli się schylicie za samochodem i zajrzycie pod spód, nie znajdziecie wielowahaczowego zawieszenia, z którego Focus słynie.
Znajdziecie sztywną tylną oś
Co prawda nie jest ona zawieszona na resorach piórowych (to by było coś!), ale tak czy owak można się srogo zdziwić. Oczywiście sztywna tylna oś nie miałaby żadnego sensu, gdyby auto nie miało napędu na tylne koła. A tak się składa, że ma. No chyba nie myśleliście, że komuś w USA chciałoby się użerać z kierowaniem napędu z fordowskiego V8 na przód?
No właśnie - silnik
Niestety nie mówimy tu o 5-litrowym silniku z obecnej generacji Mustanga, ani nawet z poprzedniej. Mowa o jednostce z rodziny Windsor, pochodzącej z Mustanga 3. generacji, tj. bazującego na platformie Fox. Gwoli ścisłości, to fabrycznie ten silnik nawet nie miał 5 l pojemności, a 4.9 (dokładnie 4942 cm3), ale nosił handlową nazwę 5.0 - podobnie jak 6,2-litrowe Mercedesy oznaczano jako AMG 63, a 5,9-litrowe Astony Martiny - jako 6.0. Prawdopodobnie miało to jakiś związek z tym, że Ford nie chciał, by jego V8 było mylone z rzędowym silnikiem 6-cylindrowym o pojemności 4,9 l, który do 1996 r. był montowany w modelach serii F i E.
Seryjny motor Mustanga Fox nie należał do mocarzy - we wczesnych rocznikach osiągał zaledwie jakieś 140 KM, a w najmocniejszych, późnych wariantach Cobra - 233 KM. Na potrzeby Focusa silnik rozebrano i złożono z użyciem szeregu nowych części, wliczając w to ostrzejszy wałek rozrządu, nowe głowice i kolektor dolotowy.
Napęd przenosi 5-biegowa skrzynia manualna Tremec, współpracująca z mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu firmowanym przez Ford Racing. Osiągów takiego zestawu nie podano, ale zostawianie solidnych, czarnych śladów z gumy na asfalcie nie stanowi najmniejszego problemu. Występuje jednakowoż pewien (spory) dysonans poznawczy, gdy z daleka słychać, że jedzie jakaś solidna V-ósemka, a zza rogu wyłania się pomarańczowy Ford Focus SVT.
Po stronie zalet być może będzie można wpisać cenę
Być może, ponieważ do końca licytacji pozostało jeszcze 5 dni. Obecnie najwyższa oferowana za Focusa kwota to 6969 dol., czyli jakieś 26,7 tys. zł. Nie jestem jednak pewien, czy dałoby się takie cudo w Polsce zarejestrować ze względu na tak poprowadzony układ wydechowy. Całość robi jednak mimo wszystko bardzo dobre wrażenie, a jedynym ustępstwem na jakie musi się godzić użytkownik, jest zbiornik paliwa w bagażniku. Mam tylko nadzieję, że pomysłodawca takiego umieszczenia baku nie jest niepoprawnym fanem Forda Pinto ani pokazów pirotechnicznych - i że zrobił to po prostu poprawnie.