Trzy dni budowałem Forda Mustanga z Lego. To najlepszy zestaw z serii Creator
We wtorek zmarł Lee Iacocca, twórca Mustanga. Ja tymczasem zbudowałem własnego Mustanga – z klocków Lego.
Pięćset pięćdziesiąt złotych za zestaw Lego to niemało, ale jedno muszę przyznać – Mustang to najlepszy zestaw z serii Creator, bo ma w sobie trochę… serii Technic. Nie jestem jakimś wielkim fanem Lego, w odróżnieniu od niektórych kolegów z redakcji. Lubię budować z klocków z dziećmi, ale niekoniecznie według instrukcji. Dlatego bałem się, że budując wielkiego Forda Mustanga, szybko się znudzę. Nic takiego nie nastąpiło, a nawet udało mi się znaleźć parę ciekawych detali, których recenzenci Lego nie zauważyli, bo są fanami Lego, a nie motoryzacji.
Ale od początku
Lego od dawna wypuszcza popularne modele samochodów w swojej serii Creator. Był już VW T1, Garbus, klasyczne Mini, jakieś Ferrari, a teraz jest Mustang. Miałem możliwość obejrzeć Mini i Garbusa. W obu przypadkach byłem rozczarowany – w Garbusie proporcjami słabo przypominającymi oryginalny pojazd, w Mini zaś tym, że mimo dostatecznej ilości miejsca nie zrobiono układu kierowniczego z możliwością skręcania kół. W Mustangu po raz pierwszy w serii Creator pojawiły się elementy znane z serii Technic, gdzie wszystko zawsze działa, jak w prawdziwym samochodzie. Nie ma ich wiele, ale wystarczająco, żeby zdecydowanie podnieść atrakcyjność.
Mamy więc układ kierowniczy, tyle że nie z przekładnią zębatkową (jak w niektórych zestawach Technic), a z wychylnym elementem sterującym, jak w wózku golfowym. To wystarczy, nie wymagajmy zbyt wiele i zostawmy coś technicznego dla Technic. Jednak ciekawostką jest to, że Mustang posiada przednie wahacze – jak oryginalny wóz – tyle że są one zblokowane. Gdyby zbudować to nieco inaczej, można byłoby sprawić, żeby działało też i zawieszenie, zwłaszcza że drążki kierownicze umocowano na kulkowych przegubach. To takie oczko w stronę konstruktorów lubiących produkcje typu MOC (My Own Creation) – przy odrobinie zmysłu inżynieryjnego da się przerobić przednie zawieszenie Mustanga na ruchome.
Także z tyłu zastosowano prawdziwe zawieszenie, a nie prymitywne mocowania kół, jak w Mini z Creatora. Znalazła się tam belka łącząca koła, zamocowana na drążkach prowadzących. Ale to nie koniec, bo całość wyposażono jeszcze w zmyślny mechanizm, pozwalający podnieść tylne zawieszenie. Wystarczy pokręcić karbowanym elementem znajdującym się pod podłogą bagażnika. Ktoś powie – co za głupota, czy to Mustang do off-roadu? Wystarczy jednak wziąć do ręki wielką i bogato ilustrowaną instrukcję, żeby dowiedzieć się, że jest to Mustang z możliwością tuningu. Jeden z jego elementów to właśnie unoszone tylne zawieszenie, które nadaje mu bardziej dragracingowy wygląd. Problem tylko w tym, że nie dodano tu większych kół tylnych, a w sumie po to głównie podnoszono tylny zawias w samochodach przygotowanych do wyścigów na ćwierć mili.
Miło zaskakuje poziom odwzorowania detali w silniku
Są dwie głowice, z tego jedna z korkiem oleju (a korek ma logo Mustang), są przewody zapłonowe – wprawdzie tylko cztery, ale nie przesadzajmy, jest nawet pasek osprzętu napędzający pompę wody i alternator. Oraz element przypominający chłodnicę z obowiązkowym napisem „Caution Fan”. Jest też opcjonalny, gigantyczny, przeskalowany nieco kompresor typu Weiand z trzema przepustnicami, który można zamocować zamiast kapelusza filtra powietrza. Sam ten kompresor to dzieło Lego-sztuki, ale w rzeczywistości nie montuje się tak ogromnych sprężarek do zwykłych silników – zanim sprężarka napompowałaby jakieś nadciśnienie, minęłaby wieczność. A gdyby już dmuchnęła, to pewnie z silnika niewiele by zostało. No ale to tylko zabawka, więc nie czepiam się, doceniam genialnie zaprojektowany kształt tego urządzenia. Brakuje tylko paska napędowego.
Wśród tuningowych elementów są jeszcze wydechy i spoilery
Przedniej dokładki nawet nie zbudowałem. Kompletnie nie pasuje do samochodu z 1967 r. Tylny spoiler w stylu Shelby prezentuje się natomiast świetnie. Boczne wydechy – są trochę obciachowe, ale dobrze odwzorowują styl tuningu popularny w latach 80. Brakuje tylko płomieni na karoserii. No i najbardziej nowoczesny gadżet: butla z podtlenkiem azotu, czyli smaczek z filmu „Szybcy i wściekli”. Ale tam Mustanga raczej nie spotkamy, chyba że w drugiej części.
W całym Mustangu nie podobają mi się tylko dwie rzeczy: trochę zbyt prymitywna kierownica i to, że w moim egzemplarzu jedno lusterko boczne jest w innym kolorze niż drugie. Drobny błąd produkcyjny – przetrzepałem solidnie wszystkie elementy z zestawu i najwyraźniej zamiast szarego klocka, do torebki wpadł biały. Nic nie szkodzi, dogadałem się już z dziećmi, że pożyczą mi ze swoich klocków. Bardzo podobają mi się natomiast siedzenia, wybierak skrzyni biegów oraz wielkie, podwójne zawiasy w drzwiach. Natomiast mój absolutnie ulubiony detal to lusterko wsteczne, w którym widać zarys Dodge’a Chargera lub Challengera. Co za piękne, smakowite nawiązanie do filmu „Bullitt”.
Podsumowanie
Ford Mustang z serii Creator to najlepszy zestaw Lego spoza działu Technic. Ma wszystko: świetne detale, świetne proporcje, ciekawe rozwiązania techniczne i duże możliwości tuningu. Zapewnia trzy dni budowania (oczywiście w czasie wolnym, a nie od rana do nocy), a niektórymi koncepcjami wykorzystania klocków można się zachwycić. Rozumiem, dlaczego nie ma działającego zawieszenia – żeby nie zeżarł droższych zestawów z serii Technic. A teraz idę go rozebrać i przerobić na coś innego.