REKLAMA

Transformacja Maluchów w Daewoo Tico dobiega końca. Trylogia kubańska, część czwarta

Jak to czwarta część trylogii, autor się nie zna!

Trylogia kubańska, część czwarta. Daewoo Tico „to naprawdę Maluch”
REKLAMA
REKLAMA

Na pewno czytaliście poprzednie części trylogii maluchowo-kubańskiej na Autoblogu, ale przypomnę pokrótce samochody, które w niej prezentowaliśmy. Wszystko zaczęło się od Malucha pożenionego z Tico, który wprawdzie technicznie przestał być Maluchem, ale wizualnie nadal starał się nim być, zachowując nawet dwudrzwiowe nadwozie – czy też może raczej trzydrzwiowe, bo zyskał tylną klapę otwieraną razem z szybą. W każdym razie przy dużej dozie dobrej woli można by nadal uznać, że to Maluch.

fiat 126p kuba
fiat 126p kuba

W drugim odcinku Mikołaj przedstawił bardziej zaawansowaną wariację na temat Fiata 126p – tym razem już czterodrzwiową:

Maluch kuba

Nie bazuje ona na Tico, a na jakimś Peugeocie lub Citroenie. Ilość pracy blacharskiej imponuje, auto wygląda faktycznie jak Maluch. W trzecim odcinku był Maluch z dziwnym silnikiem, ale teraz uwaga, nadchodzi odcinek czwarty. Czy jesteście na to gotowi?

Zapytacie: ALE DLACZEGO? Już tłumaczę.

Na wyspie jak wulkan gorącej jest tak, że w obiegu cyrkuluje znacznie mniej dokumentów na samochody niż samych samochodów. Dokumenty na pojazd są więcej warte niż sama blacha na kołach, zwłaszcza jak jesteś osobą prywatną. Przypuśćmy, że masz Malucha, którego dostał jeszcze twój dziadek w 1982 r., ale ten Maluch jest już kompletną ruiną, niedziałającym śmieciem, którego nie da się uratować. Są do niego jednak dokumenty i to jest wspaniałe, ponieważ możesz zakupić coś „w podobie” bez dokumentów i potem jakoś to wszystko pożenić.

A skąd biorą się samochody bez dokumentów? To bardzo proste. Samochody państwowe są co jakiś czas zastępowane nowymi, ponieważ stare się terminalnie zużywają. Rzadkie przypadki, ale zdarza się, choć w państwowych służbach kubańskich nadal jeżdżą Łady 2103. Co się dzieje z eks-samochodami państwowymi? Tu jest problem, bo nie można ich sprzedać osobom prywatnym. Byłoby to niezgodne z ideologią. Dlatego trzeba zakombinować. Za odpowiednią opłatą skorumpowany urzędnik wystawi kwit, że Tico uległo zniszczeniu - spadł na nie meteoryt, a resztki zjadł brontorok. Cyk pieczątka i mamy Tico bez dokumentów + dokumenty od Malucha. Jest tylko jeden problem.

W razie kontroli może być przypałowo

No bo jak to, Daewoo Tico a w kwitach POLSKY Fiat 126p? No tak to nie można, zaraz będzie jakieś postępowanie w sprawie, wyjaśnienia, wezwania, protokoły, okólniki i fascykuły. Trzeba więc przerobić Tico na Malucha. Przerabia się je nie dlatego, żeby czegoś mu brakowało, tylko żeby papier się zgadzał. To dlatego na Kubie jeździ Mercedes W124 przerobiony na Studebakera i Volvo 94o przerobione na Ramblera. Jak nie wierzycie, to wszystko opisałem tutaj.

Kolejne „Pola-Tico” powstałe według tego samego schematu.
REKLAMA

Teraz jak policja zatrzyma takiego osobnika, to on mówi, że to jest Maluch, tylko trochę go przerobił tu i ówdzie. Wręcza policjantowi drobny podarek i wszyscy rozjeżdżają się w swoje strony. I tym sposobem Tico z frontem i tyłem od Malucha jest w rozumieniu prawa Maluchem, bo numer się zgadza, a z wyglądu jest nawet trochę podobne, jeśli tylko przymruży się oczy. Przymknięcie oczu kosztuje 100 peso, no bo to jednak jakaś praca, którą taki policjant musi wykonać. I wszyscy się cieszą, są zadowoleni, wszystko działa, a system socjalistyczny nie ucierpiał. Twórczo rozwiązano problem, który samemu stworzono. Brawo!

(czy ja mam ponownie jechać na tę Kubę?)

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA