Oto potomstwo Malucha i Tico. Kubańczycy to najlepsi coachbuilderzy na świecie
Masz skatowanego Malucha i Tico, ale kwity są tylko na jeden wóz. Innych kwitów nie pozyskasz, a dwóch samochodów legalnie mieć nie można. Pozostaje połączyć dwa w jeden.
Na Kubie nadal jeździ między 8 a 10 tys. Fiatów 126p. Są one lubiane jako tani środek transportu (tani w porównaniu z innymi pojazdami), ale podobnie jak większość samochodów na Kubie, cierpią z powodu koszmarnego braku części. Potrzebne jest wszystko, zwłaszcza elementy mechaniczne i do zawieszenia. Opracowano już metodę przerabiania rozrusznika z chińskiego wozu Geely CK, żeby pasował do Malucha, przy czym Kubańczycy mają swoje potoczne nazwy dla tych samochodów – na chińskie wozy mówią ogólnie „carro yeli”, na Malucha „Polaquito” – „mały Polak”.
Gorzej, jak Polaquito się podda
Niektóre auta dotarły do kresu swojej wytrzymałości i trud ich skończon. Dobry remont Malucha kosztuje tyle, co używane Tico. Problem w tym, że na zakup samochodu trzeba mieć coś w rodzaju państwowego zezwolenia. Inaczej możesz kupić go tylko na przypale, typu rozbitą skorupę na części bez papieru, a następnie coś wykombinować. Ta metoda jest popularna w przypadku Maluchów, które są często „żenione” z Daewoo Tico. Tico jest o wiele lepsze od Malucha pod każdym względem, problem pojawia się gdy mamy Tico bez dokumentów i zmęczonego Malucha z dokumentami. Nie pozostaje nic innego, jak nałożyć na Tico budę od Malucha i powiedzieć „o tu pan patrzy, to jest Maluch, naprawdę, tylko go sobie trochę przerobiłem, ale tak ogólnie to wszystko się zgadza”.
Popatrzcie, jak idealnie się zgadza
Dbałość o szczegóły tego wozu powala. Niby widać, że to Tico – proporcje, zderzaki nie budzą żadnej wątpliwości, ale ktoś zadał sobie trud, żeby dopasować maluchowe okna i rynienki. A nawet maluchowe przetłoczenia z tylnej klapy i boczne wloty powietrza (może raczej wyloty) z naszego polsko-włoskiego wozu. Również przód jest zachwycający. Zwracam uwagę na pojedynczą wycieraczkę, element charakterystyczny dla aut kubańskich. Zaopatrzenie w pióra wycieraczek jest tam tak złe, że nie ma sensu posiadać dwóch wycieraczek. Ta z prawej to luksus, poza tym i tak zaraz ktoś ją ukradnie. Dobra, tera wnętrze!
Zwracam uwagę na maluchowe poszycia drzwi z okienkami typu fletnerki. Natomiast już cała deska rozdzielcza, fotele i inne instrumenty pokładowe są od Tico. Wyobraźcie sobie ten nakład i wartość pracy, jaka była potrzebna, żeby z Tico zrobić Malucha. Tylko po to, żeby zadośćuczynić dziwacznym komunistycznym przepisom ograniczającym posiadanie własności prywatnej. Zaiste dzielnie rozwiązano problem, który samemu sobie stworzono. W każdym innym kraju* Maluch poszedłby na złom, Tico też, a wszystko razem zastąpiłby inny, nowy samochód. A na Kubie – nie. I to w sumie się chwali, bo to jest prawdziwa ekologia. Wymiana starego samochodu na nowy, elektryczny nic wspólnego z ekologią nie ma. To tak, jakby ktoś zapomniał. A ten Malutico, lub „Polatico”, to istne dzieło sztuki coachbuildingu. Quito mi sombrero, jak powiedziałby Kubańczyk, gdyby chciał powiedzieć „chapeau bas”.
A jeśli akurat mieszkasz na Kubie i nie masz pod ręką Tico do pocięcia, to pozostaje wymienić skrzynię w Maluchu na piątkę. Można to zrobić korzystając z oryginalnej obudowy, jest do tego specjalny zestaw za 750 dolarów USA.
*poza KRLD