Fiat 126p jako resorak Hot Wheels – to bliskie rzeczywistości. Ale dlaczego z Niemiec?
Fiat 126p znalazł się w światowym finale konkursu Hot Wheels Legends Tour 2020. Maluch jako resorak Hot Wheels? To by było coś!
Podobno faceci nie wyrastają z zabawek, tylko z wiekiem zmieniają się kwoty, jakie na nie wydają. Ja nie wyrosłem nawet z tych najtańszych, bo kitram w szafie całe pudełko Hot Wheelsów, Matchboxów, Siku i Majorette z dzieciństwa, a i dziś nie przepuszczę żadnemu wieszakowi ani kartonowi z resorakami w hipermarketach.
Gdy Fiat 126p pojawi się w Hot Wheels, też mu nie przepuszczę
A jest na to duża szansa, bo Maluch Patricka Horny'ego właśnie wygrał tegoroczną, niemiecką edycję plebiscytu Hot Wheels Legends 2020 Tour!
Za Oceanem Hot Wheels od kilku lat organizuje plebiscyt Legends Tour, w którym można wygrać uwiecznienie swojego projektu tuningowego w formie resoraka. Co roku konstruktorzy budują odjechane pojazdy i najlepsi dostępują tego zaszczytu, a potem ich dzieła w skali 1:64 trafiają w małych pudełkach do każdego zakątka świata.
Hot Wheels Legends Tour 2020 zbiera samochody nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale także z Meksyku i z Niemiec
W lipcu wybrano finałową czwórkę niemieckiej edycji. Na liście obok BMW E30 z 1985 r., Chevroleta Camaro z 1979 r, i Forda Tudor Sedana Driftroda z 1929 r., pojawił się pomodzony Fiat 126p należący do Patricka Horny. Wczoraj Hot Wheels na swoim facebookowym profilu ogłosiło, że to właśnie polski/niemiecki Maluch będzie reprezentował Niemcy (jak to brzmi!) w światowym finale podczas tegorocznej, wirtualnej edycji imprezy SEMA, która wystartuje 2 listopada!
Fiat 126p, który ma szansę stać się resorakiem Hot Wheels wygląda tak:
Jak przystało na Hot Wheelsa, to nie może być zwykły, odrestaurowany samochód. Musi się mocno wyróżniać i ten Maluch spełnia to kryterium. Posadzono go na pneumatycznym zawieszeniu, które pozwala na regulację prześwitu, a główne elementy instalacji upchnięto pod maską.
Z tyłu pojawiły się znaczne poszerzenia nadkoli, w które chowają się koła. W kabinie za to jest klatka, ale to wcale nie oznacza, że ten samochód może się pojawić na torze wyścigowym – wciąż napędza go oryginalny silnik, poddany wyłącznie modyfikacjom wizualnym, by po otwarciu tylnej wywołać efekt WOW.
Puryści będą pewnie narzekać, że jeśli poszerzono nadkola z tyłu, to wypadałoby podążyć tym tropem również z przodu. Do tego niektórzy może się zbulwersują, że nadwozie auta pokryto lakierem z palety pierwszego Golfa. Ale wszyscy powinniśmy się zbulwersować, że Hot Wheels nie zorganizował polskiej edycji.
A przy okazji cieszyć, że niemiecką wygrał samochód pochodzący z Polski.
No i czekamy na resoraka. Ależ będę grzebał!