Ferrari Purosangue będzie mieć silnik V12 – no bo czemu nie?
Chcesz jeździć SUV-em Ferrari? Szykuj się na pojenie 12 cylindrów, bo tyle będzie ich miało Purosangue.
Benedetto Vigna - CEO Ferrari, powiedział Reutersowi, że firma przetestowała wiele opcji i z badań wyszło, że ze względu na osiągi i wrażenia z jazdy jedynym słusznym wyborem dla pierwszego w historii SUV-a Ferrari jest silnik V12. Wyobrażam sobie, że prezes chciał powiedzieć coś w stylu: „Oczywiście, wiemy, V12 w SUV-ie nie ma większego sensu, ale i tak chcecie kupić Purosangue, a my chcemy zarobić jeszcze więcej forsy. Jasne, V8 nadałoby się znakomicie, ba, do wożenia dzieci do szkoły idealne byłoby V6 z hybrydą, ale nie po to robimy pierwszego w historii SUV-a, żeby pozwolić sobie na takie półśrodki. I tak będzie więcej chętnych niż aut, więc nie ma z czego robić zagadnienia.”
Ale mu nie wypadało, więc powiedział, co przekazał Reuters i co potwierdza Ferrari na Instagramie:
Zupełnie nie jestem w grupie docelowej tego modelu i właściwie to mam problem z jej określeniem.
Jak jesteś gościem, który ma być wożony w prestiżowym wozie, to twój szofer nie potrzebuje V12. Jeśli chcesz kupić SUV-a żonie do kulania się po okolicy - V12 nijak się jej nie przyda. Jeśli jesteś tradycyjnym fanem Ferrari i uwielbiasz jeździć sportowymi autami, SUV będzie Ci zawadzał na parkingu. No chyba że się lekkawo postarzałeś i gimnastyka przy wsiadaniu do niskiego coupé to już nie twoja bajka, ale wciąż lubisz błysnąć w klubie golfowym – wówczas być może takie V12, które traktuje się jak wizytówkę, ma jakiś sens. Choć Janusz Kaniewski - jeden z najbardziej znanych polskich projektantów - już dawno temu powiedział, że do czerpania przyjemności z samochodu wystarczy sam kluczyk, auto jest zbyteczne. To tylko kłopot, bo nie ma go gdzie zaparkować, a po wypiciu drinka z nowo poznaną sympatią i tak wsiada się do taksówki.
Inna sprawa, że Bentley sprzedaje Bentaygę z W12, a Rolls-Royce Cullinana z V12, więc trochę nie wypadało zejść niżej. Ferrari Purosangue musi mieć V12.
V8 to sobie może mieć Lamborghini Urus albo Aston Martin DBX. Albo Lotus może sobie wsadzić do Eletre. Choć nie, nie może, bo to przecież samochód elektryczny. Pewnie SUV Ferrari też kiedyś taki będzie, ale póki nie musi, to nie jest. I tak Włosi zrobili ogromny postęp, bo jeszcze w 2007 musieli godzić się średnią emisją CO2 na poziomie 435 g/km, a w 2020 było to już zaledwie 270 g/km. Jeśli bestsellerowe Purosangue trochę popsuje ten wynik, zapewne nikt nie będzie miał do Włochów o to pretensji. Ważne, że obiecują osiągnięcie neutralności węglowej najpóźniej do 2030 r. Do tego czasu można jeszcze poszaleć. I pozarabiać.