40 proc. mieszkańców nie ma prądu, a muszą przesiąść się na samochody elektryczne. To Etopia
U nas kończą się środki na dopłaty do samochodów elektrycznych w ramach programu Mój elektryk. W Etiopii nigdy takich ułatwień nie mieli, poradzili sobie inaczej. Nie kupisz tam spalinowego samochodu. W grę wchodzą tylko auta na prąd.
Pojawiły się właśnie pytania, jak producenci samochodów elektrycznych będą je u nas sprzedawać. Brak rządowych dopłat na pewno będzie sporym utrudnieniem. Środki się kończą, wnioski o dopłaty można składać do końca sierpnia. Dopóki rząd nie doleje pieniędzy na odpowiednie konta, zrobi się sprzedażowa dziura. Jak przekonać ludzi do elektromobilności, nie dosypując pieniędzy? Wcale nie trzeba przekonywać.
W Etiopii musieli pokochać samochody elektryczne
W Europie całkowity zakaz sprzedaży samochodów elektrycznych planowany jest na 2035 r. Na pewno będzie po drodze jeszcze wiele perturbacji. Ludzie obawiają się elektrycznych samochodów. Obawy związane są z zasięgiem, czy niewystarczającą liczbą punktów ładowania. Trzeba ich przekonywać dodatkowymi pieniędzmi. W Etiopii nikt nie bawił się w półśrodki.
W tym kraju wprowadzono zakaz importu spalinowych samochodów. Swoich nie mają, więc równa się on zakazowi sprzedaży aut napędzanych paliwami kopalnymi. Wyprzedzili nawet takich pionierów elektromobilności jak Norwegia. Nie pozwolili nawet dyplomatom z innych krajów sprowadzać swoich spalinowych samochodów. Wszyscy muszą przesiąść się na auta na prąd, mimo że z prądem maja kłopot.
W Etiopii wielu mieszkańców nie ma dostępu prądu
Nie rozpisujmy się na temat kłopotów Etiopii, większość z nas wie jak jest. To jeden z najbiedniejszych krajów świata, wciąż nękany konfliktami zbrojnymi. Nasz MSZ wymienia kilka regionów tego kraju, do których odradza podróż, ze względu na niestabilną sytuację. W całym kraju odradza podróże, które nie są niezbędnie konieczne. Całe terytorium jest podatne na nagły wybuch konfliktów lub zamieszek. Ministerstwo odradza też podróżowanie samochodem, ze względu na rzadką sieć stacji benzynowych i serwisów. Nie są to wymarzone warunki do rozwoju motoryzacji.
Nie trudno zgadnąć, że etiopskim rządem nie kierowały pobudki wyższego rzędu. Nie troskała go emisja dwutlenku węgla z rur wydechowych. Jeszcze niedawno przyznawali wprost, że nie stać ich na sprowadzanie ropy naftowej. Chcą inwestować w energię odnawialną i tu widzą swój potencjał rozwojowy. Wśród przyczyn tamtejszego zakazu importu aut spalinowych wymienia się jednak i takie, które można uznać za związane z ochroną środowiska. Etiopia nie chce stać się śmietnikiem spalinowej Europy, czyli chce powstrzymać napływ samochodów w agonalnym stanie technicznym.
Nie trzeba więc programu dopłat, wystarczy dość brutalna decyzja polityczna, by zmienić popularność samochodowego napędu. Rządzącym w Etiopii nie przeszkodziło to, że około 40 proc. populacji ma problem z dostępem do prądu. Nawet stolica Addis Abeba boryka się z problemami związanymi z jego dostawą.
To na pewno nie inicjatywa Chin, skądże
Chiny są od dawna obecne w krajach afrykańskich. Chiny to również potęga w produkcji samochodów elektrycznych. Chińscy producenci mają montownie pojazdów elektrycznych w Etiopii.
W 2023 Chiny częściowo anulowały Etiopii pożyczkę w wysokości 14 miliardów dolarów. To nie infrastruktura ładowania przyspiesza przejście z napędu spalinowego na elektryczny. Bardziej bycie dłużnikiem Chin.