Przygody elektrycznego Volvo EX90 w krainie odpadającej farby i wielkich, spalinowych samochodów
Premiera każdego wielkiego SUV-a powinna odbywać się w Kalifornii, żeby uświadomić nam, jacy jesteśmy mali. Jeździłem tam Volvo EX90. Było mi wstyd przed samochodem, że musi jeździć po tym odrapanym kraju.
Ostatni raz byłem w USA chyba 20 lat temu. Zostawiłem kraj pełen sprzeczności, powitałem kraj pełen sprzeczności, który dodatkowo wygląda, jakby był w którymś stadium rozkładu. Jeśli nie wiecie, co wysłać rodzinie do "Ameryki", wyślijcie im wiadro farby, na pewno się przyda. Odpadająca z budynków farba, brud, kulejące usługi publiczne, napotkasz to, nawet będąc zamożnym turystą. A jeszcze nie doszedłem do wad.
Dla mieszkańców ucieczka w lepsze rejony wiedzie tylko przez worki z pieniędzmi. Może dlatego nie słabnie tam miłość do wielkich samochodów. Są na ich punkcie opętani. Trzeba się odciąć, odgrodzić wielkimi kołami i linią okien prowadzoną na wysokości ostatnich pięter biurowca. Inaczej życie cię dosięgnie. A potem okazać lekceważenie dla globalnego ocieplenia, odpalając silnik o pojemności większej niż stopień uzależnienia tego społeczeństwa od opioidów
Jednocześnie Kalifornia to mekka teslanizmu. Stężenie Tesli na każdym metrze kwadratowym jest imponujące, zupełnie jakby dołączali je w gratisie do blistrów z Oxycontin. Nie wiem, jak kierujący Teslami i Chevroletami Silverado wytrzymują ze sobą w jednym kraju i w jednym stanie. Nie ma lepszego miejsca na pierwsze jazdy Volvo EX90. To największy SUV tej marki i jest elektryczny. Teoretycznie łącznie te amerykańskie sprzeczności. Jak się tu odnalazł? Musiałem go poszukać.
Elektryczne Volvo EX90 w krainie olbrzymów
Elektryczne "iks" 90 ma niewiele wspólnego ze spalinowym. Spalinowego Volvo XC90 w ogóle miało już nie być, a tu proszę, są dwa podobne samochody. Spalinowe XC90 doznało teraz liftingu, a EX90 jest oparte na platformie SPA2. To dwa różne samochody, zbieżność premier jest "technologicznie" przypadkowa. A czy zupełnie przypadkowa, to nie wiem. Choć nawet wnikliwi obserwatorzy mediów mogą odnieść wrażenie, że w zeszłym tygodniu zaprezentowano jedno auto, z dwoma rodzajami napędów. Tak nie było, Volvo EX90 to oddzielny byt.
Wiem za to, że wśród amerykańskich monstrów EX90 wyglądało jak samochód kompaktowy. Żeby pojechać nim na jazdę testową, musiałem wyciągnąć jedną sztukę z krzaków, gdzie schowało się na widok Chevroleta Suburbana.
No dobrze, może niedokładnie tak było z tymi krzakami, ale ten sporych rozmiarów SUV zupełnie inaczej prezentuje się na europejskich drogach, niż na amerykańskich. Tam te rozmiary tak nie imponują. Nie wygląda nawet na większego od XC90, a właśnie taki jest.
Elektryczny SUV wygląda dość lekko i kompaktowo, ale jest dłuższy niż 5 metrów. Jest też szerszy, wyższy i ma większy rozstaw osi, choć tu tylko o 1 mm, od spalinowego odpowiednika. Masa pojazdu to też konkretny wynik. Nawet w wersji z napędem wyłącznie na tylną oś, przekracza 2,6 tony. To jest potężne auto, ale dobrze to z zewnątrz ukrywa. Nie udało się tylko ukryć miejsca montażu LiDAR-u, który tworzy nosek na zbiegu przedniej szyby z dachem. Podobno trudno o lepsze miejsce, a całkowite zamaskowanie go jest niemożliwe.
Jeśli porządnie zmrużmy oczy, dostrzeżemy o wiele mniejsze EX30. Gładki przód sprawnie maskuje wysoką sylwetkę. Patrzysz na przedni pas i widzisz, że coś jest inaczej niż zawsze, ale reszta samochodu to już klasyczne Volvo. Jest jeszcze jeden element wspólny z EX30, felgi bez centralnie umieszczonego znaczka, choć o innym wzorze.
Na tle amerykańskich SUV-ów, które często wyglądają jak zabudowane pickupy, to prawdziwy król elegancji.
Jak jeździ Volvo EX90?
Ważniejsze może nawet jest pytanie, jak hamuje. Przecież 2,6 tony to tylko wstęp do rozmowy o masie, są jeszcze wersje z dwoma silnikami. A hamuje zaskakująco dobrze. Na pewno zaskoczyłem kierowcę ciężarówki Mack, która nagle urosła w moim wstecznym lusterku, gdy postanowiłem nie przejechać skrzyżowania na późnym żółtym.
Na pewno postawiono tu na komfort jazdy. Jeśli naszą opinię o jakimś kraju uzależnimy od stanu dróg, to USA nie wyda się nam najbogatszym z nich. Chyba nie mają wystarczającej ilości asfaltu, żeby wymieniać to, co do tej pory naprodukowali. Volvo EX90 radziło sobie z amerykański drogami bez żadnego problemu. Pneumatyczne zawieszenie znajdziemy tu na każdej z osi. Dzięki temu naturalnym środowiskiem tego auta nie są ostre zakręty, ale włączenie trybu jazdy Performance znacznie zmieniało sposób prowadzenia się pojazdu. Wciąż możemy nie pobić najlepszych aut na Pikes Peak, ale przechyły nadwozia zostają mocno ograniczone. Klienci Volvo na pewno tego nie sprawdzają, ale musiałem to napisać. Klienci Volvo są rozważni.
Rozważni klienci Volvo mają do dyspozycji 517 KM mocy.
Najsłabsze Volvo EX90 ma 279 KM mocy. Najmocniejsze ma ich 517. Katapultuje to kierowcę do setki w czasie poniżej 5 s. Przypomnijmy, że Volvo ogranicza prędkość maksymalną swych aut do 180 km/h. Tak też jest i w przypadku tego elektrycznego SUV-a. Jak im się to ograniczenie i ogromna moc spina w spójną całość, nie do końca rozumiem, ale może nie muszę rozumieć. Człowiek to musi umieć zamówić ćwierćfunciaka z serem a nie filozofować. Przyspieszenie udało im się ogarnąć dość łagodnie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Może przyzwyczaiłem się już do przyspieszeń elektrycznych samochodów, bo pasażer zrobił się trochę blady, gdy je testowałem. Wciąż jednak będę twierdził, że auto oddaje swą moc w sposób bardzo cywilizowany.
Mocy się spodziewałem. Hamowanie trochę mnie zaskoczyło, choć pozytywnie, oczywiście, ale jest jedna rzecz, której zupełnie się nie spodziewałem. Samochód elektryczny powinien być cichy. Większość z nich jest cicha, ale Volvo EX90 jest wyróżniająco ciche. Nie wiem, czy nie był to najcichszy samochód, jaki prowadziłem. Próbowałem zgłębić, dlaczego jest tak cicho. Przedstawiciel Volvo wymieniał laminowane szyby, wskazywał też na gładką powierzchnię przedniej szyby, którą tworzy ze słupkami A, ale w tym aucie bardzo mało dźwięków dobiegało też z okolic nadkoli. Przy niskich limitach prędkości na amerykańskich autostradach to Volvo ma ułatwione zadanie w walce o serca klientów tym elementem komfortu.
Czy Amerykanie mają dzieci?
Nie jestem pewien, czy życie w USA zachęca do posiadania dzieci. Mnie widok ulic i ich mieszkańców trochę zasmucał. Dość boleśnie przypominał o tym, że jeśli w Los Angeles mieści się fabryka snów, to raczej tych niespełnionych. Sprawy z dziećmi nie udało mi się ustalić, ale na pewno w USA będą produkować elektryczne Volvo - będzie powstawać w fabryce w Charleston.
W Volvo EX90 Amerykanie dzieci mogą wozić całkiem sporo, zmieści od 5 do 7 osób, 6-osobowy wariant też jest. Jeździłem wersją 7-osobową, a przez chwilę siedziałem w 6, wyglądała zachęcająco. Między fotelami drugiego rzędu, dało się przejść na ostatnią pozycję. Same fotele, przynajmniej te przednie, są wygodne i posiadają daleko wysuwające się podparcie podudzia.
Wersja 7-osobowa też ma zalety. Przed trzecim rzędem siedzeń jest lekki stopień. Kolana pasażerów nie powinny sięgać powyżej uszu, skoro stopy da się spuścić trochę na dół. Elektryczne podnoszone oparcia trzeciego rzędu, kontrolowane przyciskiem umieszczonym przy słupku C, też ułatwiają użytkowanie.
Raczej ten przycisk nie będzie często używany. Nawet przy rozłożonych fotelach ostatniego rzędu, bagażnik pozostaje przyzwoitych rozmiarów. Bagażniki, a raczej przestrzenie bagażowe są w sumie trzy. Bagażnik właściwy ma spora wnękę pod podłogą, a z przodu czeka jeszcze jedna niewielka przestrzeń. Amerykański sen o rozwożeniu dzieci na zajęcia sportowe, które tylko promil z nich doprowadzą do finansowego dobrobytu, a resztę zostawią z kontuzjami, doczeka się tu szczęśliwej realizacji.
Samochód to droga
Życie to podróż, a samochód to droga. Tak można podsumować oprogramowanie w Volvo EX90. Droga ciągłego doskonalenia. Jedyną rzeczą, nad jaką nie można było tu kiwać głową z uznaniem, było oprogramowanie. Nawet materiały z recyklingu prezentują się tu nieporównywalnie lepiej niż w EX30. Trudno jest uznać, by prace nad oprogramowaniem zostały zakończone, ale po następnej jego aktualizacji to może być zupełnie inny samochód. W trakcie testów szwankujący soft nieco podważał jego potencjał. Ja zanotowałem znikający zasięg sieci GSM, znikającą muzykę i komunikat brzmiący mniej więcej "serwis kierunkowskazów", który pojawił się i też w końcu zniknął, ale tylko z tego ostatniego zniknięcia byłem zadowolony.
Wszystkim steruje się z poziomu dużego, centralnego ekranu. W odróżnieniu od Volvo EX30 jest jeszcze niewielki wyświetlacz przed oczami kierowcy. Da się nawet go konfigurować. Można tu wyświetlić wskazania map od Google. Wszystko to uzupełnia HUD. Na brak informacji nie możemy narzekać.
A na poziom audio to już zupełnie nie. Na pokładzie był obecny 25-głośnikowy (nie wiem, czy nie pomyliłem tej liczby) system firmy Bowers & Wilkins.
Zużycie energii i zasięg
Teoretycznie pytanie jest niezasadne. Każdy, kto kupi to Volvo, przynajmniej w USA, ma swój domek z możliwością ładowania. Wiedzie w nim szczęśliwe życie w rytm wiatraka od klimatyzacji i strzałów z parownika. Amerykańska sieć szybkich ładowarek, a szczególnie w Kalifornii, też jest gęstsza od naszej. Problem zasięgu może być tam bardziej kwestią planowania, niż rzeczywistym problemem. W krainie domków jednorodzinnych napęd auta nie ma wielkiego znaczenia.
Zestaw akumulatorów ma aż 111 kWh brutto pojemności. Przy wykorzystaniu połowy energii pozostało mi 260 km zasięgu. Pierwsze jazdy nie są najlepszym polem do testowania zużycia energii, w dodatku testy przebiegały przy ponad 40-stopniowym upale. Koledzy uzyskiwali lepsze wartości, na przykład 22 kWh na każde sto kilometrów, a to już przyniesie większy zasięg niż moje teoretyczne 520 km. Możemy uzupełniać energię z mocą 250 kW, ale jaki zasięg będzie miało Volvo EX90 w Polsce?
Ceny Volvo EX90 w Polsce
Zasięg sprzedażowy oczywiście. Zapewne nie będzie to auto, które zaleje nasze ulice w setkach sztuk. Nie ma potencjału modelu EX30, któremu nieźle idzie w Europie trafianie do klientów, bo u nas liczy się cena. Najtańsze Volvo EX90 kosztuje 400 tys. bez 100 zł. Najmocniejsza wersja Twin Performance z dwoma silnikami to już prawie koszt 0,5 mln zł.
Trochę zabawę utrudni mu przedłużone życie XC90. Ale najmocniejszy spalinowy odpowiednik, w najwyższej wersji wyposażenia, raczej ciągle będzie prezentował się trochę słabiej niż EX90. Nie ta moc, nie ta płynność w jej przekazywaniu i zupełnie nie ten poziom ciszy panującej w środku, może nawet nie ten sam poziom komfortu.
Gdybym był Amerykaninem, poczekałbym na aktualizację oprogramowania, a potem sprzedałbym wszystkie swoje skrzypiące pickupy, żeby posłuchać skrzypiec w Volvo EX90.