REKLAMA

Producenci lubią komplikować proste rzeczy. Volkswagen czai się na dźwigienki kierunkowskazów

Dźwigienki kierunkowskazów są niemodne, zajmują za dużo miejsca i nie wyglądają wystarczająco „cool”. Przyszłość to przyciski umieszczone na kierownicy. Mogą być dotykowe.

Volkswagen Touareg 2023
REKLAMA
REKLAMA

Właśnie jeździłem przez tydzień samochodem, który nie ma zwykłych klamek wewnętrznych, tylko przyciski. W teorii wszystko wygląda rewelacyjnie – zamiast ciągnąc klamkę wystarczy wcisnąć estetyczny, srebrny guzik. W praktyce przez cały ten czas nie wymyśliłem, w czym takie rozwiązanie ma być lepsze od klasycznego. Pasażerowie nie wiedzą, jak wyjść, czasami wciskanie nic nie daje, a poza tym z zewnątrz nie słychać, czy kierowca już odryglował zamki i czy można wejść. Niby to małe problemy, ale właściwie po co komplikować coś, co od lat działa i nie sprawia kłopotów?

Tak jak dźwigienki kierunkowskazów

Klik klik.

Prawie w każdym aucie są w tym samym miejscu, działają w ten sam sposób (chyba że są bezsensownie udziwnione, jak np. w Oplu Vectrze C) i można przesiąść się np. z Łady 2107 do Toyoty Camry i poradzić sobie bez problemu z tym, by zasygnalizować innym skręt. Tak, w BMW kierunkowskazy też działają – uprzedzę żart, który z pewnością pojawi się w sekcji komentarzy.

Ale niektórzy producenci chcą komplikować i utrudniać nawet używanie „migaczy”. Dźwigienki kierunkowskazów są już niemodne i coraz więcej aut ma zamiast nich przyciski na kierownicy.

Dźwigienki kierunkowskazów pożegnało np. Ferrari

Podobnie zrobiło Lamborghini w modelu Huracan. Tutaj miało to jednak konkretny cel. Gdyby pozostawić klasyczne dźwigienki, nie dałoby się zamontować tak dużych łopatek do zmiany biegów.

Kierunkowskazy są obsługiwane z kierownicy również w Tesli. Czy to wygodne? Właściciele aut tej marki mają tendencję do zakochiwania się w każdym rozwiązaniu proponowanym przez Elona Muska i pewnie gdyby wymyślił, że trzeba lizać prawe lusterko, by auto skręcało w lewo, też chwaliliby, że to rewolucyjne i wspaniałe. Ja jeździłem Teslą i nie zauważyłem żadnej przewagi obsługi „migaczy” z poziomu kierownicy nad klasycznymi manetkami.

Teraz w kolejce ustawia się Volkswagen

dźwigienki kierunkowskazów

Jak podaje CarBuzz, niemiecka firma złożyła dokumenty patentowe zawierające m.in. rysunek, z którego można wywnioskować, że dźwigienki kierunkowskazów nie mają przed sobą zbyt długiej przyszłości w Volkswagenie. Przełączniki w nowych modelach – najpewniej elektrycznych – trafią na kierownicę. Czy będą mieć formę zwykłych przycisków ze strzałkami, czy będą przypominały mały dżojstik, a może ktoś oszaleje i zrobi je dotykowe? Tego jeszcze nie wiadomo. Dlaczego nie można zostawić dźwigienek? Chodzi pewnie o styl (VW bardzo chce nie być uznawany za grupkę nudziarzy), może też o oszczędność miejsca za kierownicą (ale co niby da się tam zrobić?).

Być może jestem tradycjonalistą albo po prostu zgrzybiałem. Ale uważam, że niektóre rzeczy – zwłaszcza te najbardziej podstawowe dla obsługi auta - powinny pozostać niezmienne. Całe szczęście, że nikt nie chce przenosić obsługi kierunkowskazów na ekran dotykowy. Chyba.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA