Producenci lubią komplikować proste rzeczy. Volkswagen czai się na dźwigienki kierunkowskazów
Dźwigienki kierunkowskazów są niemodne, zajmują za dużo miejsca i nie wyglądają wystarczająco „cool”. Przyszłość to przyciski umieszczone na kierownicy. Mogą być dotykowe.
Właśnie jeździłem przez tydzień samochodem, który nie ma zwykłych klamek wewnętrznych, tylko przyciski. W teorii wszystko wygląda rewelacyjnie – zamiast ciągnąc klamkę wystarczy wcisnąć estetyczny, srebrny guzik. W praktyce przez cały ten czas nie wymyśliłem, w czym takie rozwiązanie ma być lepsze od klasycznego. Pasażerowie nie wiedzą, jak wyjść, czasami wciskanie nic nie daje, a poza tym z zewnątrz nie słychać, czy kierowca już odryglował zamki i czy można wejść. Niby to małe problemy, ale właściwie po co komplikować coś, co od lat działa i nie sprawia kłopotów?
Tak jak dźwigienki kierunkowskazów
Prawie w każdym aucie są w tym samym miejscu, działają w ten sam sposób (chyba że są bezsensownie udziwnione, jak np. w Oplu Vectrze C) i można przesiąść się np. z Łady 2107 do Toyoty Camry i poradzić sobie bez problemu z tym, by zasygnalizować innym skręt. Tak, w BMW kierunkowskazy też działają – uprzedzę żart, który z pewnością pojawi się w sekcji komentarzy.
Ale niektórzy producenci chcą komplikować i utrudniać nawet używanie „migaczy”. Dźwigienki kierunkowskazów są już niemodne i coraz więcej aut ma zamiast nich przyciski na kierownicy.
Dźwigienki kierunkowskazów pożegnało np. Ferrari
Podobnie zrobiło Lamborghini w modelu Huracan. Tutaj miało to jednak konkretny cel. Gdyby pozostawić klasyczne dźwigienki, nie dałoby się zamontować tak dużych łopatek do zmiany biegów.
Kierunkowskazy są obsługiwane z kierownicy również w Tesli. Czy to wygodne? Właściciele aut tej marki mają tendencję do zakochiwania się w każdym rozwiązaniu proponowanym przez Elona Muska i pewnie gdyby wymyślił, że trzeba lizać prawe lusterko, by auto skręcało w lewo, też chwaliliby, że to rewolucyjne i wspaniałe. Ja jeździłem Teslą i nie zauważyłem żadnej przewagi obsługi „migaczy” z poziomu kierownicy nad klasycznymi manetkami.
Teraz w kolejce ustawia się Volkswagen
Jak podaje CarBuzz, niemiecka firma złożyła dokumenty patentowe zawierające m.in. rysunek, z którego można wywnioskować, że dźwigienki kierunkowskazów nie mają przed sobą zbyt długiej przyszłości w Volkswagenie. Przełączniki w nowych modelach – najpewniej elektrycznych – trafią na kierownicę. Czy będą mieć formę zwykłych przycisków ze strzałkami, czy będą przypominały mały dżojstik, a może ktoś oszaleje i zrobi je dotykowe? Tego jeszcze nie wiadomo. Dlaczego nie można zostawić dźwigienek? Chodzi pewnie o styl (VW bardzo chce nie być uznawany za grupkę nudziarzy), może też o oszczędność miejsca za kierownicą (ale co niby da się tam zrobić?).
Być może jestem tradycjonalistą albo po prostu zgrzybiałem. Ale uważam, że niektóre rzeczy – zwłaszcza te najbardziej podstawowe dla obsługi auta - powinny pozostać niezmienne. Całe szczęście, że nikt nie chce przenosić obsługi kierunkowskazów na ekran dotykowy. Chyba.
Czytaj również: