Duży producent wstrzymuje prace nad nową generacją aut elektrycznych. Trochę się przeliczył
Jak donosi niemiecki Handelsblatt, Mercedes zdecydował się na wstrzymanie prac nad nową, elektryczną platformą dla dużych samochodów na prąd. Dodali wszystko w Excelu i stwierdzili, że powinno było wyjść inaczej.
Jeszcze w roku 2021 Mercedes szumnie zapowiadał, że za chwilę wszystko będzie elektryczne. Ich oferta miała się składać z elektrycznych pojazdów dla każdego nabywcy, od małych, przez segment performance w postaci AMG, aż do vanów i mikrobusów. Miały to być trzy platformy: osobowa MB:EA, sportowa AMG:EA i użytkowa VAN:EA. Sto procent prądu, zero procent emisji, patrzcie teraz. Od tego czasu minęły trzy lata i obecnie retoryka trochę się zmieniła. Oczywiście to nie wina Mercedesa, który zaoferował najwyższej klasy produkty motoryzacyjne napędzane prądem, tylko klientów, którzy zamiast je kupić, poszli po Tesle. I teraz Mercedes musi wykonywać głębokie cięcia, żeby uniknąć dalszych strat.
Podobno w platformę MB:EA Large zainwestowano już kilkaset milionów euro
MB:EA Large miała służyć jako podstawa dla dużych i wysoce dochodowych pojazdów reprezentacyjnych Mercedes-Benz, zapewne w postaci następców dla obecnych modeli EQE i EQS oraz potencjalnych pobocznych pojazdów z tej serii. Jednak nie jest tajemnicą, że sprzedaż EQE i EQS rozczarowała producenta. Znalazłem dane dla czwartego kwartału: zarówno EQE, jak i EQS znalazły po ok. 1100 nabywców. Być może nie byli oni zachwyceni udziwnioną stylizacją. Mnie się ona podobała, ale ja jestem dziwny.
Nowa platforma EA:MB Large miała też posłużyć dużym SUV-om
Czyli potencjalnym następcom modeli EQS SUV, EQE SUV czy też nowych generacji GLS-a lub GLE, które też przecież miały stać się elektryczne. To jednak nie nastąpi i następne modele Mercedesa będą korzystać z dotychczasowej architektury EVA2. Jak donosi MercedesBlog, ma ona zostać zmodernizowana i zamiast ładowania z napięciem 400 V, ma przyjmować 800 V. Z punktu widzenia użytkowników w Polsce nie ma to większego znaczenia, bo i tak mamy ładowarki podające 400 voltów. A nawet momentami może to powodować... niższą moc ładowania.
Mercedes zmiękł w sprawie totalnej elektryfikacji
Gdy wydawało się, że będzie to opłacalne, wtedy trąbiono o całkowitym przejściu na elektryczność. Już pod koniec tej dekady cała gama Mercedesa miała być elektryczna. Teraz retoryka trochę się zmieniła i prezes mówi, że zelektryfikowane silniki spalinowe będą dostępne „jeszcze w latach trzydziestych”, oczywiście w zależności od popytu. Narzeka też, że trzeba będzie na to przeznaczyć bardzo dużo pieniędzy. To straszne, pewnie z powodu tych wydatków nie będzie go stać na jacht podczepiany do prywatnego odrzutowca. To znaczy będzie, ale nie będzie mógł być cały ze złota. Przepraszam, bo odbiegłem od tematu. Prawdziwy temat tego wpisu jest taki:
Producenci samochodów kłamali, mówiąc że przechodzą w stu procentach na elektryczność
Już mówiąc to, wiedzieli że nie przechodzą i że wszędzie tam, gdzie będzie popyt i możliwości sprzedaży aut spalinowych, będą je dalej sprzedawać. W tym również te paliwożerne, monstrualne V8 w klasie G – chociażby na Bliskim Wschodzie. Te silniki nadal będą spalać paliwa kopalne i emitować gazy cieplarniane do atmosfery, ale o tym to szkoda mówić, bo to ogólnie niedobra jest. Przypomnijmy więc – bo ktoś mógłby zapomnieć – że wprawdzie to Mercedes i inne koncerny zachęcają nas do zakupu swoich wysokoemisyjnych produktów, ale to my, odbiorcy, jesteśmy winni tym emisjom, bo je kupujemy i ich używamy. W optymalnym świecie każdy kupowałby nowy samochód co dwa lata, ale nigdy nim nie jeździł.