REKLAMA

Do tych samochodów dopłacisz innym. Nie denerwuj się, chodzi o planetę

Nowy program dopłat do samochodów elektrycznych już ruszył, a to oznacza jedno - wybrani będą mogli sobie kupić wymarzone auto elektryczne taniej. I będą to oczywiście samochody rozsądne, które uratują naszą planetę, bo przecież tak skonstruowano program. Prawda? Niekoniecznie.

bmw_i4_m50
REKLAMA

W ramach szybkiego wstępu: nie, program dopłat do samochodów elektrycznych nigdy i nigdzie nie powinien istnieć, bo jedyne, co robi, to pompuje pieniądze do producentów samochodów/importerów, jednocześnie pomagając osobom całkiem zamożnym... wydać mniej. Zamiast tego powinien być podatek od aut spalinowych i tyle, proste.

REKLAMA

Ale podatku nie będzie, bo komu by się to opłacało. Zamiast tego mamy program NaszEauto, w ramach którego limit wartości samochodu, który zasługuje na dopłaty, ustalono na poziomie 225 000 zł netto, czyli ok. 276 000 zł brutto. Dla przypomnienia, średnia cena nowego samochodu w Polsce to według danych Samaru ok. 180 000 zł. W wariancie "wykorzystałem limit na maksa" dopłacamy więc do samochodu, którego cena znacząco przewyższa i tak już abstrakcyjną dla wielu osób kwotę zakupu.

Czytaj więcej o programie NaszEauto:

A skoro o wariancie "dotacja na pełnej" mowa - to zobaczmy, jakie rozsądne samochody, które przyniosą ulgę naszej planecie, zostały według rządowych limitów zaliczone do programu dopłat.

Mercedes EQE

Bogaty musi być kraj, który dopłaca ludziom do zakupu Mercedesa z segmentu E, o mocy prawie 300 KM. Chciałbym bardzo w nim mieszkać.

A nie, moment, już mieszkam.

Kia EV9

Pięć metrów SUV-a, niemal 100 kWh akumulatora, prawie 400 KM i cena, która sprawia, że ten egzemplarz idealnie łapie się w widełki dotacyjne (a teraz to już chyba łapie się nawet cennikowo).

Ale spokojnie, może być jeszcze lepiej.

BMW i4 M50

Zaczyna powoli wychodzić na to, że ceny katalogowe samochodów elektrycznych są głównie po to, żeby nie zostawiać pustych przestrzeni w cennikach. Według ogłoszenia to i40 M50 o mocy 544 KM (!) kosztuje katalogowo 411 100 zł (z dodatkami), ale po rabacie wychodzi 271 300 zł.

Nie brzmi jak jakiś zły interes, a jeszcze państwo trochę dorzuci. W sumie słusznie, przynajmniej na ulicy pojawi się jakieś prawdziwe M, a nie kolejne M318i.

Ford Mustang Mach-E

To akurat w porządku, bo wkurza wszystkich - od osób, które uważają, że nie powinno być dopłat do aut elektrycznych, aż po fanów Mustanga. W ramach wyjątku zatwierdzam.

Mercedes EQV

Screenshot

Mam wprawdzie ogólną słabość do Mercedesów i do klasy V w szczególności (najlepiej w Marco Polo), ale żeby tak od razu do nich wszystkim dopłacać? Aczkolwiek chyba bardziej bawi rabat na nowe auto w wysokości... 50 proc., a przynajmniej tak wynika z opisu.

BMW i5

Screenshot

Skoro już dofinansowaliśmy zakup EQE, to i5 też powinno być. Dzięki temu osoby o niskich dochodach będą mogły zgarnąć premię za niskie dochody i w końcu kupić sobie porządne auto. Tak to działa, prawda?

Volvo EX30

EX30 w sumie byłby całkiem sensownym autem, do którego jeszcze jako tako można byłoby dopłacać. Ale żeby 428-konna wersja, która do setki przyspiesza w 3,6 s, kwalifikowała się na dopłaty, to tak jakby nie jestem do końca pewien, o co chodzi.

I można byłoby tak wymieniać dalej.

REKLAMA

Volkswagen ID.5 GTX (340 KM, bo daczego nie). ID.7. Audi Q4. Mercedes EQB i EQA. Niemal 600-konna Kia EV6. BMW iX2. Cupra Tavascan. Lexus RZ300e. Oczywiście pewnie niektóre z aut na tej liście mogły zostać już zarejestrowane wcześniej i nie spełniają wymagań programu, ale bez trudu na miejsce jednego "odpadniętego" przykładu znajdzie się kilka kolejnych.

Czy to ma sens? Wątpię. Czy to źle, że ktoś kupi sobie względnie drogi samochód elektryczny? Jak najbardziej nie. Czy państwo powinno do tego dopłacać? Chyba nie muszę odpowiadać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA