Oto koncept Citroen Ami One. W niektórych krajach nie potrzebowałbyś prawa jazdy, by nim jeździć
Świat wokół się zmienia. Coraz mniej ludzi chce mieć własny samochód, szczególnie w młodszych grupach wiekowych. Przemieszczać się jednak jakoś trzeba - stąd projekty takie jak nowy Citroen Ami One.
Prototyp miejskiego Citroena jest autkiem prawdziwie miejskim. Spójrzcie tylko na to, co normalnie oferuje się w segmencie A: Renault Twingo (no dobra, u nas już nie), Fiata 500, Skodę Citigo... To wszystko niewielkie, praktyczne autka, ale w razie potrzeby zdolne do przejechania na koniec Europy. W przypadku Ami One byłoby to dość uciążliwe.
Francuskie autko studyjne jest bowiem nie tylko malutkie i bardzo lekkie, ale i powolne.
Citroen Ami One ma mniej niż 1,5 m szerokości i waży tylko 425 kg. Długość to 2,5 m - tyle co w pierwszej generacji Smarta ForTwo. Za napęd odpowiada silnik elektryczny - napędza on koła tylne i jest w stanie rozpędzić pojazd do 45 km/h. Dzięki temu spełnionych jest większość wymagań stawianych niewielkim czterokołowcom, co oznacza, że - jak twierdzi producent - w niektórych krajach można by było się nim poruszać nie posiadając prawa jazdy.
Czy zatem w Polsce 16-latek mógłby takim Citroenem jeździć? Cóż... nie. Ami One jest bowiem o 25 kg za ciężkie - prawo jazdy kategorii B1 zakłada, że można kierować pojazdem spełniającym wymogi unijnej homologacji L7e, a to oznacza, że Citroen powinien ważyć maksymalnie 400 kg. Gratulacje!
Odkładając na chwilę na bok takie niuanse, warto jeszcze dodać, że miejski prototyp ma być w stanie przejechać na jednym ładowaniu maksymalnie 100 km. Powtórne naładowanie akumulatora trwa 2 godziny.
Młodzi ludzie są przywiązani do użytkowania, nie posiadania.
Tak mówi Xavier Peugeot, vice-szef produktu i strategii Citroena. Francuzi celują przede wszystkim w użytkowników w wieku od 16 do 30 lat, którzy pojazdu potrzebują tylko okazjonalnie - stąd też wizja, że Ami One byłoby czterokołowcem którego można sobie wypożyczyć, a niekoniecznie kupować na własność.
Z myślą o trwałości i niskich kosztach wytwarzania zaprojektowano też nadwozie, o czym wspomina Frédéric Duvernier, szef działu samochodów koncepcyjnych. Co to oznacza dla obserwatora? Przede wszystkim to, że autko wygląda jak pochodzące z zestawu zabawek i jakby miało dwa przody (lub dwa tyły). W takim twierdzeniu wydatnie pomaga fakt, że lewe i prawe drzwi są identyczne. I pisząc identyczne naprawdę mam to na myśli - nie przenoszono nawet zawiasów na drugą stronę drzwi, w związku z czym drzwi prawe otwierają się konwencjonalnie, a lewe - pod wiatr.
Mamy więc zbyt ciężkie autko z dziwnymi drzwiami - a co gdyby je wymontować, by obniżyć standardową masę własną? To prototyp, i tak wszyscy by myśleli, że tak miało być. Sęk w tym, że wtedy Citroen musiałby jeszcze znaleźć inne miejsce na montaż lusterek bocznych - te są bowiem przymocowane do drzwi.
Wnętrze zaprojektowano tak, by było możliwie odporne na trudy eksploatacji i by nie było po nim za bardzo widać zabrudzeń. Nie znajdziemy tu jednak zbyt bogatego wyposażenia - projektanci skupili się na łączności ze smartfonem (który ma odpowiadać za kwestie multimediów i nawigacji), dane mają być przekazywane przez ekran head-up. Citroen Ami One ma też oferować funkcję sterowania głosem.
To kiedy Ami One trafi do produkcji?
Nie trafi. Nawet nieszczególnie mnie to dziwi - jest zbyt daleki od tego, do czego ludzie są przyzwyczajeni, a poza tym i tak wymagałby sporych zmian konstrukcyjnych, by faktycznie spełniać wymogi homologacji L7e. Nie znaczy to jednak, że autko jest tylko makietą - na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Genewie będzie można zobaczyć, jak jeździ. Niby fajnie, ale ja jednak wolałbym oglądać stojącego Citroena GT z 2008 roku niż jeżdżącego Ami One.