REKLAMA

Żegnamy Renault Twingo w Polsce. Dlaczego Polacy nie lubią aut segmentu A?

Chcieliście kupić nowe Twingo? Już za późno. Jeden z najciekawszych małych wozów znika z polskiego – ale tylko polskiego – rynku.

Renault Twingo koniec
REKLAMA
REKLAMA

W niektórych sytuacjach nie warto zwlekać. Jak się okazuje, jedną z nich był zakup Renault Twingo aktualnej generacji. Był – bo historia tego modelu w Polsce właśnie się zakończyła.

Jak powiedział nam Janusz Chodyła z PR Renault Polska, dealerzy nie przyjmują już zamówień na Twingo. Z jego wiedzy wynika również, że nie ma już żadnych aut na stocku. Wychodzi więc na to, że nie da się już kupić nowego egzemplarza, niezależnie od wersji, silnika czy skrzyni biegów.

Czy to koniec Twingo w całej Europie?

W żadnym wypadku. Taka decyzja została podjęta wyłącznie na rynku polskim. Dlaczego? Chodzi o sprzedaż, a raczej o jej brak. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, w 2018 roku zarejestrowano w Polsce tylko 182 egzemplarze Twingo. Dla porównania, drugie z niedużych modeli Renault, czyli Clio, znalazło aż 8353 właścicieli, co pozwoliło mu zająć 12. miejsce na liście 50 bestsellerów polskiego rynku.

Renault Twingo koniec

Czy takie wyniki są spowodowane tym, że Twingo to kiepski samochód? Nic z tych rzeczy. To bardzo ciekawy model. Pomysł, by w obecnych czasach produkować wóz segmentu B z silnikiem z tyłu i napędem na tył, nadal mi imponuje. Twingo jest do tego przyjemne w prowadzeniu (a wersja GT dała mi kiedyś sporo radości na torze) i ciekawie wygląda. A najlepsza jest w nim zwrotność. Samochód do miasta musi być zwrotny, a Twingo jest w tym mistrzem. Zawraca prawie w miejscu. Kiedyś jeździłem takim wozem w kółko po placu i miałem z tego masę frajdy.

Zresztą, poza Polską sprzedaż Twingo wcale nie wygląda źle. W ojczyźnie tego auta, czyli we Francji, zarejestrowano w zeszłym roku 46 372 egzemplarze. To 10. najlepiej sprzedające się auto nad Sekwaną, a od debiutu jego wynik co roku się poprawia – w 2018 r. nabywców znalazło o 7 tysięcy więcej Twingo niż rok wcześniej.

W czym w takim razie tkwi problem w Polsce?

Powiedziałbym, że jest to problem urbanistyczno-kulturowo-historyczny. Polacy po prostu nie lubią najmniejszych aut. Na wspomnianej liście Top 50 najlepiej sprzedających się wozów, tylko dwa modele (Toyota Aygo, Skoda Citigo) reprezentują segment A. W dodatku ich sprzedaż jest pompowana przez floty. Wydawałoby się, że przecież skoro są to jedne z najtańszych modeli na rynku, to będą sprzedawać się rewelacyjnie – a jednak tak nie jest. Dlaczego?

Po pierwsze, chodzi o dawne doświadczenia Polaków z motoryzacją. Fiat 126p, Fiat Cinquecento, Seicento, Daewoo Tico i Matiz – gdyby przyporządkować te auta do dzisiejszego podziału rynku, wyszłoby, że są to przedstawiciele segmentu A. Te samochody sprzedawały się u nas rewelacyjnie. Ale wcale nie dlatego, że tak bardzo podobały się ludziom. Po prostu nie było wyboru, bo najpierw oferta rynkowa była uboga, a później nabywców nie było stać na nic większego. Jeździli, bo musieli – całymi rodzinami, z bagażami, na wakacje. Teraz, gdy Polacy mają już wybór i więcej pieniędzy, chcą jeździć większymi autami.

Renault Twingo
Twingo ma ciekawą historię. Tym bardziej go szkoda.

Mniejsze źle im się kojarzą. No i kompletnie nie są prestiżowe. Samochód jest u nas nadal wyznacznikiem statusu społecznego. Bardzo często im większy, tym większe robi wrażenie. A to, że małe auta są dziś już o wiele wygodniejsze, szybsze i bezpieczniejsze niż przed laty, nie ma znaczenia.

Poza tym, w Polsce małe auta nie są aż tak potrzebne, jak na przykład we Francji czy we Włoszech. W tamtych krajach wiele miast ma starą, bardzo ciasną zabudowę. Trudno się po nich jeździ i jeszcze trudniej parkuje, bo po prostu nie ma miejsca. Manewrowaliście kiedyś po włoskim miasteczku np. Oplem Insignią? Nikomu tego nie polecam (i wcale nie dlatego, że to Opel). Po chwili łatwo zrozumieć, dlaczego tamtejsi kierowcy wolą sobie kupić Twingo, Pandę albo Smarta.

Tymczasem w Polsce miasta nie mają aż tak gęstej zabudowy. Mamy więcej szerokich dróg i większe odległości między punktami miasta. Nie ma – przynajmniej na razie – aż takich problemów z parkowaniem. Lepiej kupić trochę większy samochód i mieć więcej miejsca na bagaże i na foteliki z tyłu.

REKLAMA

Trudno więc mieć pretensje do klientów, że nie kupują samochodu, który nie jest im tak naprawdę potrzebny. Ale żal mi Twingo, bo to po prostu udany i ciekawy wóz, zaprojektowany z pomysłem.

No i był idealny dla dostawców pizzy. Umieszczony z tyłu silnik idealnie podgrzewał wszystko to, co leżało w umieszczonym nad nim bagażniku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA