REKLAMA

Natychmiast przestańcie ładować swoje hybrydy plug-in. Ogromny koncern was ostrzega: mogą się zapalić

Koncern Stellantis, jeden z największych producentów samochodów na świecie, wystosował ostrzeżenie dla właścicieli Chryslera Pacifica w wersji plug-in hybrid dotyczące aż 24 tys. samochodów. Nie należy parkować ich zbyt blisko innych aut, a przede wszystkim nie ładować, ponieważ może dojść do pożaru.

sprzedaż samochodów elektrycznych 2020
REKLAMA

Każdemu zdarzają się wpadki i każdy producent regularnie informuje o akcjach serwisowych dla swoich samochodów. Z jakiegoś powodu jednak to wytwórcy amerykańscy mają szczególne problemy z pojazdami własnej produkcji z możliwością ładowania z sieci. Jakiś czas temu pisałem o kobiecie z Alaski, która kupiła sobie elektrycznego Chevroleta Bolt, tylko po to żeby dowiedzieć się, że akumulator tego auta podlega wymianie z powodu ryzyka pożaru, a na wymianę poczeka sobie cztery lata, bo jest kolejka.

REKLAMA

Teraz Stellantis mówi: uważajcie z tymi Chryslerami

Aktualny Chrysler Pacifica to następca Voyagera - minivan, który nie jest oficjalnie dostępny w Polsce, ale podobnie jak Toyota Sienna, stanowi przebój importu. Niedaleko mnie jest firma, która sprowadza praktycznie same Pacifiki, w tym również w wersji plug-in hybrid. Takie auto jest napędzane przez dwa silniki: benzynowy 3.6 V6 Pentastar albo elektryczny z akumulatorem 16 kWh i zasięgiem do ok. 55 km. Na krótkich dystansach można więc jeździć tylko z użyciem energii elektrycznej. Samochód jest w produkcji już siedem lat i właśnie teraz zorientowano się, że tego akumulatora głównego lepiej nie ładować z powodu ryzyka pożaru. A same pojazdy należy parkować z dala od budynków.

2017 Chrysler Pacifica Hybrid
Stoi z dala od budynku.

Akcja naprawcza obejmuje 24 tysiące samochodów

A ile było pożarów, które ją zainicjowały? Całkiem sporo, bo siedem. W czterech innych przypadkach pożar nie zdążył się rozprzestrzenić i skończyło się na zadymieniu. Z badań przeprowadzonych na uszkodzonych samochodach wynika, że ryzyko pożaru jest bliskie zeru, jeśli stale jeździ się z rozładowanym akumulatorem głównym i nigdy się go nie ładuje. Jako środek zaradczy w oczekiwaniu na rozwiązanie producent proponuje więc: nie ładujcie swoich plug-inów.

Trudno w tym momencie nie przywołać mema z serialu "The Office":

Rozwiązanie na razie jeszcze nie jest znane. Inżynierowie skłaniają się jak zwykle ku aktualizacji oprogramowania, ale może się okazać, że jest to (nikt by tego nie chciał) problem hardware'owy i trzeba będzie wymieniać klientom akumulatory w ich minivanach. Na razie producent mówi, że samochodami można normalnie jeździć. Nie powiedziałbym, żeby jazda hybrydą plug-in bez wykorzystania napędu elektrycznego była "normalna", gdybym chciał tak jeździć, to nie kupiłbym plug-ina (może jestem dziwny).

Trudno nawet winić koncern Stellantis, że podejmuje zdecydowane działania, wiedząc o usterce

REKLAMA

To jedyna odpowiedzialna decyzja, jaką mogli podjąć. Problem tylko w tym, że stanowi ona doskonałe paliwo dla wszystkich szalonych elektrosceptyków, twierdzących że te samochody nieustannie płoną, a pożarów nie da się ugasić. Gdyby spaliło się siedem benzynowych minivanów, większość odbiorców uznałaby "no tak, to się zdarza", a gdy płoną elektryczne - czy nawet elektryczno-spalinowe, to po całym internecie niesie się krzyk o palących się wozach na prąd, o tym że trzeba ich zabronić i że nic dobrego z tego nie wyniknie. Później ludzie, którzy w to wierzą, wystawiają zakaz wjazdu samochodów elektrycznych do hali garażowej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA