Sleepery jeszcze nie umarły. To BMW "116d" zadziwi kierowców M4
Zwykłe, grafitowe BMW serii 1 pierwszej generacji nie wygląda jak pogromca samochodów za dziesięciokrotnie większe pieniądze. I właśnie to jest najpiękniejsze w sleeperach.

Sleeper, czyli śpioch. Tak określane są samochody, po których zupełnie nie widać ich możliwości. „Wilk w owczej skórze” byłby najlepszym polskim odpowiednikiem angielskiego słowa. Ale teraz nie ma już mody na samochody, które sprawiają, że właściciele o wiele droższych, sportowych wozów patrzą z podziwem, a potem opuszczają szybę i pytają „Panie, co tam siedzi pod maską?”.
Tendencje są odwrotne
Kiedyś doklejanie logo „M” na BMW 316i było obciachem. Dziś nikogo nie dziwią M-Pakiety, S-Line’y i wersje AMG na bazowych odmianach aut. Wcale się temu nie dziwię, bo po co kupować auto, które wygląda gorzej, skoro można kliknąć jedną rubrykę w konfiguratorze i mieć takie, które prezentuje się lepiej? Nie zmienia to faktu, że dziś auta często wyglądają na szybsze niż faktycznie są. Taki Mercedes W124 500E z zewnątrz prawie niczym nie różnił się od taksówki, ale za to jak jeździł…
Tuning w stylu „sleeper” też nie jest częsty
Miłośnicy modyfikacji wolą raczej zainwestować w wielkie felgi albo szerokie błotniki. Choć nie wszyscy, czego dowodzi to BMW serii 1 E87, które znalazłem w ogłoszeniach.

Seria 1 pierwszej generacji była (i nadal jest) fajnym wozem. Zwinna, zwarta i tylnonapędowa, nawet z bazowymi silnikami pokazywała, o co chodzi w marce BMW. Ale mocnych jednostek też nie brakowało. Były benzynowe R6 - dziś to niemal nie do pomyślenia, by w kompakcie ktoś montował taki motor. Nie było jednak sześciocylindrowego diesla.
Co nie znaczy, że nie można takiego zamontować
Ta grafitowa „Jedynka” ma na klapie emblemat 116d, co sugerowałoby, że mówimy o wersji rozwijającej 115 KM. Jeśli przymkniemy oko na widoczny z przodu, duży intercooler, rzeczywiście można uwierzyć, że mamy do czynienia z taką wersją. Można nią pogonić co najwyżej kierowcę miejskiego autobusu.

W tym wypadku na liście rywali grafitowego BMW 1 można wymieniać o wiele mocniejsze pojazdy (choć niekoniecznie droższe - autobusy kosztują górę pieniędzy). Silnik, który napędza ten egzemplarz, został bowiem przeszczepiony z BMW 335d, a potem jeszcze wzmocniony. W standardzie ten motor z dwiema turbinami osiąga 286 KM. Ile jest tutaj? „Na ten moment 450 KM 900 Nm, ale wystarczy wymienić czujnik ciśnienia paliwa na listwie wtryskowej i można robić 500 KM 1000 Nm” - napisał właściciel wozu w opisie ogłoszenia.

Jak udało się osiągnąć tak imponującą moc? Hybrydowe turbo, 4-calowy wydech, duży intercooler wraz z orurowaniem, wydajniejsza pompa paliwa, wtryski z 335d, twarde sprężyny zaworów, inny map sensor, stożkowy filtr powietrza - oto modyfikacje, jakie wymienia sprzedający.
Co z prowadzeniem i hamowaniem?

Nie podano, jakie osiągi ma tak zmodyfikowane BMW 1, ale zapewne należy spodziewać się przyspieszenia od 0 do 100 km/h w okolicach 4 sekund (napęd: tylko na tył) i atomowego uderzenia pomiędzy 100 a 200 km/h. Trzeba zadbać o hamowanie i skręcanie, nawet pomimo seryjnie dobrych parametrów E87 w tej kwestii.
Tuner zadbał i o takie sprawy. Z przodu i z tyłu zastosowano kompletne zawieszenie od E92 335d z M-pakietem. Hamulce pochodzą z BMW M3 E92. Skrzynia biegów to z kolei 6HP28 z odpowiednim programem. Nie zabrakło szpery.
„Auto robi przeciąg i jest bardzo ekonomiczne” - zachwala sprzedający

Nie wątpię, że niepozorne BMW musi zapierać dech w piersiach. Ile kosztuje? Cena to 37 500 zł, a „swap jest wbity w dowód”. Stosunek ceny do osiągów wypada wyśmienicie. Nawet do warszawskiej SCT jeszcze można wjeżdżać (wóz pochodzi z 2007 roku). Okoliczne M2 i M3 podobno już się boją.
Zdjęcia pochodzą z ogłoszenia na OLX. Autor: Szymon