REKLAMA

Czy kierowcy w tym kraju nauczą się wreszcie jeździć po autostradach? Bo mam wątpliwości

W środę, tuż przed rozpoczęciem długiego weekendu wracałem wraz z rodziną z urlopu. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie korki - w większości powstałe z powodu wypadków.

autostrada
REKLAMA

Nie boję się jeździć i lubię to robić. Nierzadko fascynuje mnie jednak, jakim cudem dany kierowca zdobył prawo jazdy. Lub przeraża, zależnie od tego, co ktoś wyczynia za kierownicą. Nieskromnie przyznam, że pomimo tego, że nie mam się za perfekcyjnego kierowcę, to uważam, że jeżdżę jednak lepiej od większości innych kierowców (czym oczywiście w ogóle się nie różnię od innych kierowców, którzy uważają dokładnie tak samo). Ale i tak podczas powrotu z wakacji z niemal każdym kilometrem spędzonym w korkach narastała we mnie frustracja.

REKLAMA

Autostrada kontra Polacy: autostrada wygrywa

Wracaliśmy znad morza autostradą A1 i w zasadzie niemal od razu po wjechaniu na nią zaczęły się korki, które wydłużyły podróż o co najmniej 2 godziny - nie sprawdzałem dokładnie żeby się nie denerwować, ale specjalnie skupiłem się na obserwacji, jakie były powody tychże korków. W jednym przypadku chodziło o zwężenie drogi i zanikanie jednego z pasów, we wszystkich pozostałych - o wypadki, z czego w jednym przypadku zderzyły się aż 4 samochody.

Fragmencik jednego z korków. Galaxy Mk1 na czarnych to się nie spodziewałem.

Rozumiem wiele: rozkojarzenie, zmęczenie, znużenie, Feel w radiu. Ale tyle rozbitych samochodów w krótkim czasie to ostatnio widziałem podczas seansu Gliniarza z Beverly Hills.

Powody? Te same co zawsze

Pomijając te wymienione powyżej, to głównie niezachowywanie odpowiedniej odległości od poprzedzającego samochodu czy gapiostwo. To może się łączyć z niedostatkami w zakresie umiejętności. Same samochody są w tym wszystkim najmniej winne, choć przyznam, że zaskoczył mnie widok zupełnie świeżego XC90 z rozkwaszonym nosem.

Poza tym mam też kilka innych obserwacji

Polacy mają w poważaniu zasady bezpieczeństwa przy korzystaniu z boksów dachowych czy bagażników rowerowych. Widziałem mnóstwo aut, które z boksami przekraczały 140 i więcej km/h, a także Porsche Cayenne Coupe z rowerami na haku, którymi całkiem mocno targało - i nic dziwnego, bo rzeczone Porsche jechało co najmniej 180 km/h. Do tego dochodzi nadal słabo realizowane tworzenie korytarzy życia, a także jeszcze gorzej realizowana jazda „na zamek”, gdy jeden z pasów zanika.

Czy urwałem się z choinki i to są dla mnie nowości? Trochę tak, trochę nie

Powiedzieć, że nie bywam na A1 regularnie, to nic nie powiedzieć - zwykle jeżdżę na południu kraju, więc zdecydowanie lepiej znam A-czwórkę. Od kolegi, który A-jedynką jeździ bardzo często dowiedziałem się, że ponadnormatywna liczba wypadków, kolizji i innych problemów wywołanych słabą jazdą kierowców to rzecz typowa właśnie dla A1 - po tym co widziałem, bez problemu mogę w to uwierzyć - choć chętnie poznam też wasze zdanie.

REKLAMA

Ale wiecie, mam jeszcze jedną, wcale nie taką drobną uwagę dotyczącą Autostrady Bursztynowej, jak się czasem A1 określa. Ta droga jest potwornie... nudna, czym choć odrobinę staram się usprawiedliwić znużenie kierowców. Krajobraz się w zasadzie nie zmienia, liczba interesujących obiektów przy drodze jest mierna, MOP-y to w dużej mierze kopiuj-wklej... Tyle dobrze, że samochody osobowe (i motocykle) od niedawna zwolnione są z opłat - to było miłe zaskoczenie. Ale gdybym miał znowu tę trasę pokonywać ponownie, to tym razem bez boksu dachowego - zawsze to dodatkowe 20 km/h, które można dorzucić i choć odrobinę skrócić tę drogową nudę, przerywaną jedynie korkami i wypadkami.

Ale cóż począć - z pewnością w przyszłości z A1 jeszcze nieraz skorzystam, bo Trójmiasto i okolice bardzo lubię. Ale następnym razem postaram się zaplanować podróż na mniej obłożone dni kalendarza.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA