REKLAMA

Audi Q7 jest na rynku już od dekady, ale czy nadal ma to coś? Test hybrydowego SUV-a w wersji plug-in

Ten tekst powstaje w pod sam koniec 2024 roku. Dlatego można śmiało użyć określenia, że dekadę od rynkowej premiery drugiej generacji Q7 - SUV trafił na rynek w 2015 roku. Dlatego najuczciwiej będzie zacząć wpis od odpowiedzi na dwa pytania:

Audi Q7 jest na rynku już od dekady, ale czy nadal ma to coś? Test hybrydowego SUV-a w wersji plug-in
REKLAMA

Czy po Audi Q7 czuć, że to jest konstrukcja z dużym stażem? O dziwo NIE.
Czy obecność na rynku od 2015 roku powinna przeszkadzać w wyborze Audi Q7? Na dzień dzisiejszy NIE
.

REKLAMA

A dlaczego?

A dlatego, że nie ma to znaczenia. W czasie kiedy Audi Q7 „dojrzewało" to branża przeżywała kryzys osobowościowy. Zamiast dokonywać progresu w projektowaniu nowych generacji, wszyscy skupili się na elektryfikacji. Co z tego wyszło? Na przykładzie producenta z Ingolstadt wygląda to następująco.

Audi Q8 etron, które miało być nową generacją dużego SUV-a, okazało się rynkową klapą i kończy żywot, a na dodatek zamykana jest po nim fabryka. Za to dojrzałe Audi Q7 po kilku operacjach plastycznych nadal jest godną uwagi propozycją, choć i jego nie ominęła moda na prąd. Granatowa maszyna to wersja TFSIe 60, czyli hybryda typu PHEV z 340-konnym benzynowym silnikiem V6 o pojemności 3 litrów sparowanym z 177-konną jednostką elektryczną. Akumulator trakcyjny ma pojemność 25,9 kWh brutto (22 kWh netto), a zbiornik paliwa zmieści 75 litrów benzyny.

Audi Q7 TFSIe 60

Osiągi oraz zużycie Audi Q7 TFSIe 60

Audi chwali się, że ogromny SUV o masie własnej 2640 kg przyśpiesza od zera do 100 km/h w 5 sekund i rozpędza się do 240 km/h. Pamiętajmy jednak, że to przyśpieszenie jest prawdziwe jedynie, gdy mamy zapas prądu. Ja go przez większość testu nie miałem, bo zużyłem wszystko na test zasięgu elektrycznego. Pusty akumulator nie pomaga również w oszczędzaniu. Przez trzy dni używałem Q7 w trybie „ciężkim miejskim" jako taksówkarz dla swoich dzieci. W takich warunkach Audi zużywało średnio nawet 20 litrów benzyny na 100 km. To były przebiegi do 60 km dziennie, bez dostępu do ładowarki. Sporo, ale przypominam, że to zużycie można śmiało zmniejszyć nawet i do okrągłego zera, pod warunkiem codziennego ładowania akumulatora. 

Warto jednak zaznaczyć, że uzupełnienie energii realnie można robić jedynie nocą pod domem, gdyż zajmuje to prawie cztery godziny. Dlaczego tak długo? Niestety gniazdo ładowania nie obsługuje szybkich ładowarek na prąd stały. Tych, co planują ładować codziennie hybrydowe Q7 może interesować zużycie paliwa w trasie (bez doładowywania). Na autostradzie duży SUV potrzebował średnio 13 litrów etyliny do przejechania 100 km. 

Hybrydowy układ nowego Q7 z powodzeniem transformował tego kolosa w ekologiczny samochód na prąd (na ok. 70 km dziennie), ale zostało to okupione przestrzenią kabiny. Pasażerowie pierwszego i drugiego rzędu pławią się w luksusach, ale nie ma siedzeń w trzecim rzędzie. Kufer ma tylko jedną, „tę pierwszą” podłogę oraz pojemność 563 litrów. 

Miejsca z pewnością nie zabraknie pierwszej piątce pasażerów. Fotele są świetnie wyprofilowane, a w testowanym egzemplarzu przednie oferują podgrzewanie, wentylowanie oraz masaże. Zabrakło mi jedynie podgrzewania podłokietników oraz miejsc spoczynku dla rąk na drzwiach - konkurencja może być w to wyposażona. Tylna kanapa to królestwo dla dzieci, które doceniły ogrom przestrzeni i ogromne okno dachowe. Na dodatek kierowca ma do dyspozycji genialny wymysł Grupy Volkswagen, czyli dwa przyciski z wizerunkiem dziecka, które blokują jednocześnie wewnętrzne klamki tylne oraz sterowanie z drugiego rzędu. 

Kokpit nowego Q7 różni się od tego, który występował w pierwszych rocznikach.

Teraz w kabinie są cyfrowe zegary oraz dwa ekrany centralne - jeden z pełnym menu oraz drugi (jak w Audi A6) do obsługi klimatyzacji i niektórych funkcji jak np. tryby etron (EV, Auto Hybrid, Battery Hold, Battery Charge). Wszystkie wyświetlacze mają świetny kontrast i doskonałą rozdzielczość. Dwa środkowe mają dodatkowo haptykę - fizycznie reagują na dotyk. Szkoda, że funkcja przestaje działać w menu CarPlay, ale za to rozdzielczość wyświetlania menu od Apple jest wybitna. Uwierzcie mi, że iPhone to „killer” dla słabych ekranów i po podłączeniu telefonu doskonale widać jakość danego wyświetlacza. W Audi jest ona na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o fabryczne menu to jest ono szybkie, nowoczesne i nie zacina się. Zasadniczo chcę powiedzieć, że Audi umiejętnie zadbało o aktualizację wnętrza Q7 i elektronika jest na wskroś aktualna - nie ma obawy o to, że „zestarzała się”. Dopiero teraz debiutuje nowe pokolenie modeli Audi z zupełnie innymi ekranami i one z pewnością są świeższe.

Wnętrze SUV-a jest bez dwóch zdań wykonane adekwatnie dla produktu klasy premium, co w dzisiejszych czasach oznacza również, że jest pełne LED-ów. Podświetlane są klamki, progi, dekory w desce rozdzielczej oraz w boczkach drzwiowych. Poza tym są projektory z literą S we wszystkich czterech drzwiach i moje dzieci bardzo cieszyła ich obecność. Gdybym jednak miał szukać "dziury w całym", to nie podoba mi się ilość użytego „piano black”. Cała konsola środkowa oraz większa część deski rozdzielczej są pokryte takim materiałem. Gdyby to było moje Q7 od razu po zakupie szukałbym studia detailingu, które okleiłoby wszystko specjalną niewidoczną folią. 

Ciekawostką jest, że można ustawić „tematykę”, czyli skórkę dla wnętrza samochodu. Audi nazywa to „nowym wzorem wnętrza Twojego Audi”. Za ich pomocą można spersonalizować obraz tła w MMI oraz oświetlenie ambientowe. W menu można wybrać spośród gotowych projektów, które są... płatne. Drobnymi wadami są rozmiar schowka w konsoli środkowej, gdyż jest bardzo płytki oraz fakt, że cupholdery w centralnym miejscu konsoli nie mają bajerów np. podświetleń - konkurencja potrafi lepiej. 

Ostatnia moja uwaga na temat wnętrza dotyczy kolorystyki tego konkretnego egzemplarza. Chodzi o to, że praktycznie wszystko w kabinie jest czarne: Alcantara na podsufitce, skóra tapicerki (Valcona z logo S i pikowaniem w romby), nawet matowe dekory z włókna węglowego są przyciemnione, żeby były bardziej czarne. Gdybym konfigurował swoje Q7 to wprowadziłbym do kabiny jakiś jasny kolor. Aha i koniecznie zdecydujcie się na genialnie brzmiący system audio Bang & Olufsen Premium Sound System z dźwiękiem 3D za 6 250 zł. Gra jakby miał kosztować 25 tys. zł.

Wspomniałem o osiągach oraz zużyciu paliwa, ale osobny akapit należy się właściwościom jezdnym tego SUV-a. Mierzący ponad 507 cm kolos ma pokaźny rozstaw osi wynoszący 299,5 cm. Do tego Audi ma niezależne 5-wahaczowe zawieszenie obu osi oraz stały napęd na cztery koła quattro z samoblokującym środkowym mechanizmem różnicowym. 

Samochód prowadzi się bardzo dobrze.

Wielki SUV doskonale ukrywa swoją masę w zakrętach, jest stabilny i ma odpowiednio bezpośredni układ kierowniczy. Pneumatyczne zawieszenie dobrze radzi sobie z nierównościami nawet na 21-calowych felgach z oponami w rozmiarze 285/40. Kierowca ma do wyboru mnogość trybów jazdy: offroad, allroad, efficiency, comfort, auto, dynamic, a potem można jeszcze ustawić tryb działania hybrydowego napędu. Na uwagę zasługuje szczególnie możliwość ustawienia jazdy tylko w trybie EV (łącznie z włączaniem się). Z kolei Auto hybrid to tryb, w którym samochód wykorzystuje oba silniki - przydane na długich trasach.

Podsumowanie, czyli kupić nie kupić.

Za wersję TFSIe 60 S-line bazowo trzeba zapłacić 440 100 zł., ale ten egzemplarz w kolorze niebieski Ascari został jeszcze wyposażony w dodatki warte 188 430 zł - ostatecznie kosztuje 628 530 zł. Po tygodniu za jego kierownicą stwierdzam, że Audi Q7 nadal jest mocnym graczem w segmencie dużych SUV-ów premium. Dysponując odpowiednim budżetem z pewnością zainteresowałbym się tym modelem.

Nie jestem jednak przekonany, że wyjechałbym z salonu egzemplarzem, który ma pod maską napęd oznaczony jako TFSIe 60. Dlaczego? W ofercie Audi wciąż jest 3-litrowy diesel, którego ja uważam za najlepszy rodzaj napędu do dużego SUV-a. Można wybrać pomiędzy wariantem 231- oraz 286-konnym, ale ostatecznie to czy weźmiecie auto z oznaczeniem 45, czy 50, to nie ma żadnego znaczenia. Co ciekawe słabszy diesel występuje jedynie jak S-Line i nie można zdecydować się na ten wariant w wersji Base. 

REKLAMA

Ten diesel to powód, dla którego cieszę się, że Q7 drugiej generacji nadal jest w ofercie. Jestem przekonany, że kiedy w końcu nadejdzie zmiana pokoleniowa to moje ulubione 3.0 TDI odejdzie do lamusa. To będzie wielka szkoda.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA