Audi A3 35 TFSI Sportback to idealny samochód dla singla. Cyfra? Skromna
500+ albo Audi A3 35 TFSI Sportback, w 2020 roku wybór należy do ciebie.
Tak się nie da żyć. Zanim człowiek się dopcha do egzemplarza testowego, to już taki Mikołaj opisze jakie będzie nowe Audi A3 w 2020 roku i jeszcze zdąży pojeździć wszystkimi wersjami. Mnie, biednemu misiowi, pozostaje już tylko opisać dlaczego zatęskniłem za byciem singlem jeżdżąc Audi A3 35 TFSI w wersji S line z automatyczną skrzynią biegów.
Bo tylko singiel może być na tyle szalony by kupić sobie samochód kompaktowy za ponad dwieście tysięcy złotych. Na obronę singli dodam, że Audi A3 Sportback wygląda jakby było warte każdej sztabki.
Audi A3 35 TFSI Sportback to nie Golf
Niech mi nikt nie próbuje wmówić, że Audi A3 Sportback to to samo co Volkswagen Golf. Tak, tak, mają to wspólne i jeszcze tamto wspólne, ale ja nie jestem tą wiedzą zainteresowany, bo jakbym był majętnym singlem to kupiłbym sobie kompaktowe Audi i nie słuchałbym tych, co mi chcą zepsuć zabawę.
Sportback nie wygląda jak Golf i koniec kropka. A już na pewno nie Sportback za 209 610 zł brutto, czyli tyle ile kosztowała testowana wersja S line z dodatkami. Może bazowa wersja z silnikiem 1.0 z manualną skrzynią biegów i równie manualną klimatyzacją, która kosztuje 99 700 zł wygląda podobnie, ale ta nie. Ta robi robotę. Silnik o pojemności 1,5 litra też.
Silnik 1.5 idealnie pasuje do Sportbacka
Pod tekstem o Audi Q3 Sportback ktoś mi napisał, że docenia sprawność pióra autora (wyłącznie dlatego przywołuję ten komentarz), ale autor się myli i należy brać silnik o pojemności 1,5 litra, bo zapewnia wystarczającą dynamikę i mniej pali.
Jestem skłonny przyznać tej osobie rację. Wprawdzie Q3 z tym silnikiem nie jeździłem, ale w Audi A3 1,5 litra spisuje się bardzo dobrze. Początkowo to do mnie nie dotarło, bo wywarł na mnie kompletnie nijakie wrażenie i gdybym miał już pierwszego dnia wystawić mu ocenę, to co najwyżej przepchnąłbym go do następnej klasy. Bo wiecie, półtora litra w Golfie to zupełnie co innego niż to samo półtora litra w Audi A3 Sportback, o którym tłumy ludzi w czapeczkach wciąż myślą, że w połączeniu z dieslem staje się autem sportowym.
To oczywiście był silnik benzynowy, który podczas pierwszego przejazdu przez miasto pochwalił się zużyciem 11 litrów paliwa na sto. Musiał być to przejazd pechowy, bo później ten silnik nie przejawiał wielkiego apetytu na paliwo. Wprawdzie przy szybkim tempie autostradowym zużywał 8 litrów benzyny, ale styl jazdy ma kluczowe znaczenie. Trzeba na nowo nauczyć się jeździć.
W Audi trzeba zdejmować nogę z gazu
Nie tak jak w reklamach społecznych, by nie powodować wypadków. Tak oczywiście też, ale trzeba to czynić lepiej, mądrzej. Audi A3 1.5 Sportback to łagodna hybryda i jak umiejętnie się z niej korzysta to odwdzięczy się niskim spalaniem.
Do tej pory samochodami jeździło się tak, że nawet jadąc spokojnie trzymało się choć lekko wciśnięty gaz. A teraz nie, bo są nowe czasy. Teraz gazu dodajemy tylko na chwilę by uzyskać właściwą prędkość i od razu go odpuścić całkowicie. Przynajmniej w A3 z systemem mild hybrid.
Audi A3 po zdjęciu nogi z gazu będzie jechać z prawie tą samą prędkością, minimalnie tylko ją wytracając. W podmiejskim i miejskim ruchu, gdzie tak naprawdę nigdy nie jedziemy ze stałą prędkością dłużej niż kilka sekund, sprawdza się to znakomicie.
Audi A3 35 TFSI zużywa raz dużo a raz niedużo paliwa
Dlatego na tej samej trasie raz uzyskałem wynik 6 litrów średniego spalania, a raz dużo więcej. W jedną stronę jechałem w wężu samochodów, lekko więc smyrałem pedał. W drodze powrotnej, gdy nie było innych samochodów, zanotowałem 8-litrowy wynik. Trasa ta sama, czas przejazdu zbliżony, zdecydowała inna technika jazdy. Na tej samej drodze spotkała mnie też interesując przygoda, gdy myślałem, że A3 jest zepsute.
Przejmij kontrolę nad pojazdem
Samochód w kółko domagał się przejęcia kontroli nad pojazdem, a ja przecież ciągle trzymałem ręce na kierownicy i często nią poruszałem, bo zakrętów było wiele. Któryś system jest ewidentnie nadaktywny i Audi zapewne wciąż myślało, że opuszczam swój pas ruchu. Winne jest zapewne ostrzeżenie o opuszczania pasa ruchu, które jest w standardzie i nie można go po prostu nie kupić.
Ale na szczęście da się wyłączyć. Większy kłopot pojawił się w czasie jazdy drogą ekspresową. Lubię korzystać z aktywnego tempomatu i systemu utrzymywania w pasie ruchu i do tych funkcji od grupy VAG miałem zaufanie. Teraz zostało nieco nadwątlone, gdy samochód nagle zwolnił o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę.
Nie wiem co go zmyliło. Zapewne to że było lekko pod górę, a na szczycie górki dodatkowo wisiała sporych rozmiarów tablica drogowa. System mógł rozpoznać ścianę, ale to ja prawie zbladłem jak ściana, choć jednocześnie się ucieszyłem, że nie jechał za mną inny samochód.
Wróćmy do wątku singielskiego
A może raczej do tego na co warto wydawać swoje singielskie pieniądze i hojnie szafować wysokością raty leasingowej by samochód nie tylko był użyteczny, ale i piękny.
Choć piękny tak do końca nigdy nie będzie, przynajmniej w środku. Zawsze wokół przełącznika kierunków jazdy - bardzo wygodnego rozwiązania - będzie spory kawałek szaroburego plastiku. Nie wiem, jakim cudem ktoś to zatwierdził, ale przy wyborze ręcznej skrzyni plastiku będzie jeszcze więcej i jest to kolejny argument by dopłacić do skrzyni S tronic.
Dość to zaskakujące, podobnie jak niewyłożone niczym kieszenie drzwi, zupełnie jak w BMW 3 Touring. Z kolei nad uchwytami na napoje zabrakło najmniejszej nawet roletki, tamtejszy plastik też trudno nazwać wizualnym rozpasaniem. Reszta materiałów już tak wizualnie nie zgrzyta. Deska rozdzielcza jest mięciutka jak kaczuszka.
Urzekły mnie cyferki
Nie te w cenniku. W sekrecie wyznam wam, że urzekły mnie cyfry wskazujące ustawioną temperaturę w automatycznej klimatyzacji. Ten ascetyczny krój przyciąga wzrok i sugeruje, że całe wnętrze jest nacechowane prostotą.
Nacechowane prostotą - ależ to ładnie napisałem. Tymczasem przesadnie prosto nie jest. Wyloty powietrza po bokach wirtualnych zegarów sugerują, że sterujemy X-wingiem, albo innym statkiem ze Star Treka, a kształt deski rozdzielczej to bardziej centrum sterowania niż deska.
Singlowałbym nocą po mieście
Polecieć może się nie da, ale za to z czterowahaczowym zawieszeniem z tyłu da się pojechać. Przy słabszym niż 150 KM silniku jest skrętna belka. A jak dołożymy zawieszenie sportowe, które jest w standardzie z wersją S line, to robi się naprawdę przyjemnie. To że prześwit zmniejsza się wtedy o 15 mm to żaden kłopot, Audi A3 jest wciąż wysoko zawieszone.
Na początku napisałem, że pierwsze wrażenie z jazdy z silnikiem 1.5 połączonym z automatem było średnie. Było bezpłciowo, zbyt zwyczajnie jak na ponad 200 tysięcy zł. Ale jest jeden sposób by to zmienić, zobacz jaki.
Przeklęty komfort
Te tryby jazdy zwane Comfort czy Normal to zakały współczesnych skrzyń automatycznych. Prawie zawsze auto wtedy zmienia biegi zupełnie niekomfortowo. W A3 tragedii nie ma, ale i tak warto zrobić jedną rzecz na początku swej przygody ze Sportbackiem.
Wciskamy paluszkiem przycisk Drive Select i wybieramy tryb Individual, a w nim dynamiczną charakterystykę układu napędowego. Układ kierowniczy może pozostać bez zmian, jest nieistotny.
Po tej zmianie skrzynia od razu inaczej pracuje, ale nie trzyma samochodu na turbo-wysokich obrotach, więc nie trzeba drżeć o spalanie. W odwodzie wciąż zostaje tryb Sport, gdy chcemy by Sportback pojechał jeszcze szybciej. Przyspieszenie na poziomie 8,4 sekundy do setki jest naprawdę zadawalające.
Dotykom nie było końca
Ekran centralny oczywiście jest dotykowy, ale szczęśliwie dla użytkowników, fizycznych przycisków jest wiele. Audi A3 ma dwa zgrabnie połączone ze sobą ekrany, ale kluczowe funkcje mają swój przycisk. Środkowy ekran nawet trochę udaje, że ma haptykę, bo przy dotknięciu cyka jak haptyczny, ale ugięcia już nie symuluje. To trochę jakby chcieć udawać prestiż wyższego modelu dając dwa ekrany, ale pod nimi rzucić brzydki plastik. A nie, czekaj.
Podotykać można i poza ekranem. Dotykowe sterowanie głośnością za pomocą kółeczka na tunelu środkowym sensu za dużego nie ma, szczególnie, że kółko jest po stronie pasażera. Może przygodnie poznany pasażer nosi tipsy i łatwiej mu to obsłużyć niż zwykłe pokrętło.
Za co warto dopłacić?
Zdaje się, że już dawno odbiegłem od pytania za co warto dopłacić. Oczywiście, że za wszystko, bez dopłat to można kupić swojemu pracownikowi-menadżerowi A3 Limousine żeby się cieszył, że wygrał życie, bo nie dali mu Passata.
Za matrixowe LED-y warto dopłacić (7 970 zł). Jazda z nimi w nocy to sama przyjemność. Za automatyczną klimatyzację dwustrefową też warto, bo nawet w trybie Eco w upalny dzień daje sobie radę. A gdy ktoś lęka się o problemy z parkowaniem, to asystent plus strzela koperty jak na zawołanie, też warto.
Pakiet sportowy S line za 8 520 zł to już są naprawdę groszowe sprawy.
Najładniejsze z miotu
Audi A3 Sportback z silnikiem o pojemności 1,5 litra sprawiło, że zatęskniłem za byciem singlem, a przynajmniej za samochodem dla singla. Jeździłbym sobie nocą po mieście ciesząc się ambientowym oświetleniem i dobrym prowadzeniem. Przecież obecnie obie sprawy są tak samo ważne.
Nie przejmowałbym się 380-litrowym bagażnikiem, który ma tylko jedno źródło światła i to z boku, czy niewielkich rozmiarów otworem dostępowym do tylnej kanapy. To na pewno nie ja siedziałbym tam z tyłu. Zlekceważyłbym również to, że po wydaniu ponad 200 tysięcy zł wciąż musiałbym dopłacić do zamykania klapy bagażnika przyciskiem.
Jeśli chciałbym ładny, kompaktowy samochód to w koncernie VAG Audi A3 Sportback raczej nie ma konkurencji. Octavia dla singla jest za długa, po co mu duży samochód? Leon i Golf, choć niebrzydkie, to jednak w konkursie na królową balu w końcu przegrają i nie da się w nie tyle zainwestować co w atrójkę.
Przed chwilą ktoś w redakcji powiedział, że jedna z tegorocznych premier dużo traci, gdy spotka się ją na żywo. Na pewno nie mówił o Audi A3 Sportback, tu zawodu nie ma. Niestety dla A3, jeśli ktoś woli pilnować stanu swego portfela, to pieniądze zostawi w innym, bardzo bliskim salonie.