Kierowca Arteona z S7 jest już na talerzu. Jednego złapią, tysiące innych codziennie robią to samo
Gońcie go, błagam - tak krzyczał kierowca Seata Ibizy do osób, które przystanęły pomóc jemu i jego rodzinie. Agresywnego kierowcy Volkswagena Arteona nie udało się dogonić, ale ściga go internet.
Było tak ładnie, gdy weszły w życie przepisy zakazujące jazdy na zderzaku. Nagle odległości między samochodami się zwiększyły i było jakoś tak mniej nerwowo na lewym pasie. Ale już nie jest. Może sprawiły to efekty uboczne Covidu skutkujące defektem mózgu, a może to, że trudno jest zmierzyć i udowodnić popełnienie takiego wykroczenia. W każdym razie, kierowcy z powrotem siedzą na zderzakach, u tych, którzy ich zdaniem jadą za wolno. Ich agresja się napędza i skutkuje takimi zdarzeniami, jak to z udziałem Seata Ibizy. Jego kierowca musiał apelować o pomoc, by namierzyć agresora. Tożsamość sprawcy jeszcze nie jest znana, ale znany jest stan umysłu polskich kierowców.
Arteon hamuje przed Seatem Ibizą - wypadek na drodze S7
O pomoc apelował Sergiusz Rózicki. To przed maską jego Seata Ibizy zahamował kierowca Volkswagena Arteona, na drodze S7. Najpierw poganiał go jadąc tuż za jego zderzakiem, następnie zjechał przed Seata na prawy pas i zahamował, spychając go z drogi. Na filmie widać, jak hamuje, a Seat wykonuje nieokreślony manewr i ląduje na barierce. Kierowca Seata wyciąga dziecko z pojazdu i krzyczy, by gonić sprawcę wypadku z Arteona. Bo sprawcą wypadku niewątpliwie jest i czynności w tej sprawie wszczęła już policja.
Udało się, nagranie już hula po internecie, policja ma Arteona praktycznie na talerzu. Sytuacja jest widoczna na filmie, a tablice rejestracyjne są czytelne. Sprawdzono już, że pojazd miał ważne ubezpieczenie OC. Właściciel pewnie już ponosi dodatkową karę, czytając tę nakręcającą się inbę w internecie, ale czy ta właściwa na pewno go dosięgnie?
Czy go złapią?
Zanosi się na to, że kierowca Arteona może zostać namierzony, ale czy zostanie ukarany? Policja ma wszelkie narzędzia, by namierzyć właściciela pojazdu. Sprawa jest na tyle głośna, że raczej będzie im się chciało, bo samo przekazanie policji numerów rejestracyjnych sprawcy niczego nie gwarantuje. Pytanie jest takie, co wydarzy się potem? Czy właściciel pojazdu wtedy nim kierował, czy się przyzna, a może zdecyduje się ponieść wysoką karę pieniężną i danych osoby, której powierzył pojazd, nie poda?
Nie jest też jasne, czy policja uzna, że materiał filmowy przynosi wszystkie odpowiedzi na temat przyczyn tego zdarzenia. Widać, że w Arteonie zapalają się światła stopu, ale samo hamowanie nie jest czynem karalnym. Z perspektywy kamery nie widać odległości od Seata i siły z jaką zahamowano. Zostaje tu spory margines niewiedzy, który może posłużyć do obrony. Z publikacji prasowych wynika, że na policję zgłosili się świadkowie zdarzenia, co na pewno pomoże zadecydować o winie kierowcy z Arteona.
Tymczasem internet osądził już nie tylko kierowcę z Volkswagena, ale też podważa wybór samochodu i styl jazdy kierowcy Seata. Zupełnie jak w sprawie molestującego BMW.
Po co jechał kosiarką?
Czy on nie kocha swoich dzieci? Tylko tego pytania jeszcze brakuje, bo oskarżenie o niewłaściwy dobór samochodu do wożenia dziecka już padło. Po co on jechał kosiarką ponad 100 km/h na godzinę? Tak pytają tzw. internauci. Albo jeszcze, dlaczego tak zamulał na lewym pasie, to też chcieliby wiedzieć. Mógł nie zamulać, to nikt by się nie złościł.
Co dowodzi, że rosną nam kolejni naśladowcy kierowcy z Arteona. Ludzie, którzy uważają, że wiedzą lepiej, jaki samochód jest bezpieczny i kto jedzie za wolno i za szybko jednocześnie. Za wolno na lewy pas, za szybko na podróż z rodziną. Od czytania ludzkich opinii można szybciej dostać raka niż od opalania się pod RTG.
Co zasmuca jeszcze bardziej niż sama sytuacja z filmu, bo nie przynosi wiary w człowieka. Im dalej od uchwalenia przepisu, tym spychaczy z lewego pasa będzie przybywać, bo nie spotyka ich żadna kara. Załapać mogą się tylko ci, którzy spowodują jakiś spektakularny i głośny wypadek, a i to nie jest przesądzone. Bez kija nie da się rozwiązać problemów z agresją na drodze, ale nie wystarczy, że kij istnieje, trzeba jeszcze nim bić.