REKLAMA

Przestańcie pytać "a co było wcześniej". To nie ma najmniejszego znaczenia

Standardowy motyw - ktoś wrzuca do internetu nagranie ze złośliwą i kompletnie niepotrzebnie niebezpieczną jazdą, i natychmiast pojawia się lawina komentarzy "no, ale nie wiadomo, co było wcześniej". Stop, przestańcie. 

tamowanie ruchu
REKLAMA
REKLAMA

Mogę nawet napisać, jakie znaczenie ma to, co działo się wcześniej:

Otóż absolutnie, całkowicie, wyczerpująco, porażająco ŻADNE.

Jeśli ktoś spędza w internecie trochę mniej czasu i nie trafił na takie kwiatki, to proszę bardzo - pachnący nowością przykład. Kierowca kompaktowego BMW przy prędkościach autostradowych najpierw jedzie w bardzo niewielkiej odległości od samochodu, w którym ktoś nagrywa zdarzenie, potem go wyprzedza, wyhamowuje, daje się znowu wyprzedzić, ponownie wyprzedza nagrywającego, ponownie go wyhamowuje, spowalniając tym ruch na całym pasie.

Potem historia toczy się jeszcze przez chwilę, ale w sumie nie zmienia charakteru całego zdarzenia. Typowy złośliwy cyrk na kółkach.

Co na to komentujący? Niektórzy są zgodni, że zachowanie kierowcy z niebieskiego auta jest naganne. Ale nie brakuje i standardowych głosów:

Typ z BMW ich nastraszył, ale czy ktoś z Was pomyślał w ogóle co było wcześniej? - pyta Goblin 85.

Zasadniczo nie wiemy, co było wcześniej - stwierdza Bialy.

Szkoda, że nie widać, co się działo wcześniej - rzuca GR PI

Szkoda że film wyrwany z kontekstu i nagrywający nie pokazał jak jego woźnica blokowała lewy pas na długo wcześniej - oburza się Krzak 82, brzmiąc trochę tak, jakby był kierowcą BMW z nagrania.

No ale co, zrobił wam tak bez żadnego powodu? Nie zrozumcie mnie źle, ale ja jakoś nie mam takich przygód. - sugeruje Harry, dorzucając nieśmiertelne "nie zrozumcie mnie źle".

My widzimy tylko kierowcę bmw, który dziwnie się zachowuje, ale co było wcześniej niestety już nie. Może była blokada lewego pasa, albo zajechanie drogi, jakoś mnie takie sytuacje się nie zdarzają. Chciałbym oglądnąć, co było kilka minut wcześniej. - pała ciekawością Grzesiek

Wszystko wygrywa ostatecznie komentarz, który tłumaczy, że tamowanie ruchu miało miejsce przy tym pierwszym wyprzedzaniu z nagrania, natomiast jazda 60 km/h prawym pasem, zmuszająca m.in. ciężarówki do wyprzedzania lewym pasem, znamion tamowania ruchu już nie spełnia. Intrygujące, ale te rozważania zostawmy może na kiedyś.

Zajmijmy się teraz innym pytaniem:

Co działo się wcześniej?

Otóż nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. To, co zostało zarejestrowane na powyższym materiale, to nic innego jak dowód bezmyślnej, agresywnej i czysto złośliwej jazdy, realizowanej dodatkowo na autostradzie przy całkiem sporym natężeniu ruchu. Nie była ona w żaden sposób powodowana warunkami na drodze, nie wynikała z - tak strzelam dla przykładu - próby ratowania czyjegoś życia, przepisów ruchu czy czegokolwiek innego, co dawałoby jakieś uzasadnienie.

Jedyny powód, który motywował kierowcę niebieskiego sedana do takiej jazdy, brzmiał: bo tak chciał, tak uznał, że będzie właściwie. To była jego własna, samodzielna decyzja, bez udziału jakichkolwiek czynników zewnętrznych. Koniec dyskusji.

No ale przecież...

Tak, tak, tak, wiem. Może kierowca pojazdu, z którego była nagrywana sytuacja, też wcześniej wyczynił coś niesłychanego na drodze. Może. Czy jest to jakiekolwiek uzasadnienie dla tego, co znalazło się już na nagraniu? Nijak. Jedyny efekt, jaki przyniosłoby posiadanie drugiego nagrania z wcześniejszej części spotkania, byłby taki, że wiedzielibyśmy, czy mamy do czynienia z dwoma nieodpowiedzialnymi kierowcami, czy z dwoma i moglibyśmy debatować, który jest bardziej. Ale nadal mielibyśmy dwa nagrania i dwie sytuacje, które wzajemnie nigdy nie powinny być dla siebie uzasadnieniem.

Niestety część komentarzy pytających "a co stało się wcześniej" brzmi właśnie tak - jak szukanie usprawiedliwienia i przy okazji pełna akceptacja dla takiego zachowania.

REKLAMA

Ach, zajechał mu drogę, to faktycznie uzasadnione było późniejsze zajeżdżanie odwetowe i tamowanie ruchu. Ach, no nie zjechał mu odpowiednio wcześnie z pasa, awaryjne hamowanie w ramach nauczki mu się należy. Może i mam ograniczoną wyobraźnię, ale nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co musiałoby się wcześniej stać, żeby ktoś mógł dość do wniosku "no dobrze, to teraz będę złośliwie stwarzał zagrożenie na drodze, tak, to jest słuszne, to nic, że zdenerwuję też masę postronnych użytkowników drogi, niech cierpią".

A może po prostu mam dobrą wyobraźnię w kwestii tego, co się może stać, jeśli przy takiej próbie odwetowego zachowania - które kompletnie nic nikomu nie daje - coś pójdzie nie tak. Z taką wyobraźnią dość łatwo dojść do wniosku, że nie ma żadnego znaczenia to, co działo się wcześniej. Szczególnie jeśli odpowiedzią jest "no proszę pani, bo on długo jechał lewym pasem i mi smutno".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA