Amerykanie i downsizing jednak się nie polubili. Kolejne silniki turbo wypadają z oferty
W Stanach Zjednoczonych trend zmniejszania i turbodoładowywania silników kończy się, zanim jeszcze na dobre się zaczął. Zostają duże pojemności i „wolnossaki”.
Przejechałem przez ostatnie dwa tygodnie 4308 km po Stanach Zjednoczonych, odwiedziwszy niezliczoną liczbę ciekawych miejsc pełnych gratów. To jednak temat na osobną książkę, a tymczasem podzielę się informacją, jakim samochodem jechałem. Był to najnowszy Nissan Altima, model roku 2018, wyposażony w wolnossący, 2,5-litrowy silnik benzynowy o mocy 188 KM. Łączył się on ze skrzynią CVT z poblokowanymi zakresami, nieźle udającą tradycyjny automat. Pomyślicie – to potwór! Dwa i pół litra? W Europie miałby 1.2 Turbo.
Ile spalił Nissan Altima na dystansie 4308 km?
Średnio 5,8 l/100 km. To nie kit, sami nie mogliśmy w to uwierzyć. Podczas płynnej, stałej jazdy obroty utrzymywały się na poziomie 1800, gdy trzeba było przyspieszyć, moc pojawiała się błyskawicznie. Czy 1.2 Turbo spaliłoby mniej? Wątpię.
W Stanach jeździ się płynnie i spokojnie. Niekoniecznie powoli, wiele razy widzieliśmy auta przekraczające dozwoloną prędkość nawet o 20 mil/h (32 km/h). Jednak przez 2 tygodnie widziałem tylko raz kogoś jadącego naprawdę bardzo szybko i wykonującego tzw. tetris między samochodami. Było to w Nashville i jechał gratem, i chyba było mu już wszystko jedno. Dlatego Amerykanie nie potrzebują silników turbodoładowanych, które wprawdzie mają dużo mocy, ale żeby ją wykorzystywać, trzeba jeździć dość gwałtownie i mocno wciskać gaz. Silniki turbodoładowane charakteryzuje też znacznie większa amplituda zużycia paliwa, tzn. mogą spalić 5/100, ale też 15/100. To dla Amerykanina spora wada, bo on chce wiedzieć, ile mil przejedzie na baku – może następna stacja jest dalej niż się spodziewamy, albo jest tam zbyt drogo.
Producenci wyrzucają silniki turbo z gamy...
Jako pierwszy wykazał się Hyundai, który wprowadził do sprzedaży Tucsona 1.6 Turbo tylko po to, żeby wkrótce później go wycofać. Zamiast niego oczywiście wolnossący 2.4, czyli to co Amerykanie lubią najbardziej. Chevrolet niedawno wyrzucił z oferty dwulitrowe turbo z nadzwyczaj popularnego w USA siedmioosobowego SUV-vana Traverse. Niedługo później poinformował też o końcu montowania tego silnika w sedanie Cadillac CT6. Zostaje tylko V6 i V8.
...albo w ogóle ich nie wprowadzają.
Jest sobie Dodge Charger. Uwielbiam aktualną generację, jest piękna. Co jakiś czas zapowiadają, że pojawi się wersja z 2.0 Turbo z Alfy Romeo i to już niebawem, ale na razie najmniejszym silnikiem w tym modelu jest 3.6 V6 Pentastar. Jeep pokazał niedawno nowego Gladiatora, którym już jeździłem – jedyny silnik to 3.6 V6, mimo że 2.0 Turbo jest gotowy do wykorzystania. Chevrolet Camaro ma wprawdzie silnik 2.0 Turbo, ale GM narzeka na mierną sprzedaż. Nowy SUV Kia Telluride ma pod maską 3.8 V6, a 2.0 Turbo nie występuje w ogóle. Downsizing w USA nawet nie bardzo zdążył się zacząć, a już się kończy.
W SUV-ach czy sedanach stosowanie silników typu 2.0 Turbo czy 1.6 Turbo mija się z celem, to tak jakby kazać Amerykaninowi iść na jedzenie piechotą zamiast jechać samochodem, albo dać mu taki malutki kubek z napojem zamiast wielkiego wiadra pełnego wodnistej coli. To jakieś europejskie wydumki, prawdziwa 'Murika musi mieć zawsze dużą pojemność!