REKLAMA

Marzenia stały się dziś rzeczywistością. Po 30 latach powraca Jeep Gladiator

14 lat - tyle zajęło zamienienie studyjnego projektu Jeepa Gladiatora w finalny, rynkowy produkt. Na szczęście warto było czekać. Oto nowy, ogromny pickup, z równie monstrualnymi zdolnościami terenowymi.

jeep gladiator premiera
REKLAMA
REKLAMA

Było to przy tym dla Gladiatora burzliwe 14 lat. Najpierw pod koniec 2004 r. Jeep zaprezentował projekt swojego nowego wielkiego pickupa, tylko po to, żeby zaledwie kilkanaście miesięcy później zapowiedzieć, że... nie zamierza go produkować. I to nawet pomimo tego, że przyjęcie prasy i potencjalnych klientów było jak najbardziej pozytywne.

W kolejnych latach, szczególnie w okolicach 2012 r., znów jednak zaczęły pojawiać się plotki o tym, że Gladiator może powrócić na rynek. Sześć lat później stały się one rzeczywistością, choć w stosunku do kilkunastoletniego modelu studyjnego zmieniło się bardzo wiele.

Jeep Gladiator 2020, czyli właściwie co?

Czyli wielki, bo mierzący 5,18 m długości pickup z podwójną kabiną, oparty konstrukcyjnie na obecnej generacji Jeepa Wranglera. Przy czym wielki jest on wyłącznie dla mieszkańców Europy - sam Jeep pozycjonuje go w amerykańskim segmencie średnich pickupów.

Gladiator ma w porównaniu do Wranglera rozstaw osi większy o 493 mm, natomiast całe auto jest dłuższe o 787 mm. Powodem tych zmian jest oczywiście dodanie paki o długości ponad 150 cm i ładowności około 725 kg. Zwiększony rozstaw osi ma przy tym zapewnić lepszy rozkład masy i poprawić jakość jazdy właśnie podczas podróżowania z paką wyładowaną po brzegi.

Oczywiście nie trzeba od razu wszystkiego ładować na pakę - można wrzucić to np. do przyczepy, którą następnie będziemy ciągnąć za Gladiatorem. W tym przypadku maksymalna masa takiego dodatku wynosi prawie 3,5 tony.

Z dachem, bez dachu - nieistotne...

Czterodrzwiowe nadwozie Jeepa Gladiatora można niemal dowolnie modyfikować przed wyjazdem w teren. Bez problemu można zdemontować wszystkie drzwi, dach, a także tylną szybę, natomiast przednią po prostu złożyć. Można też zamiast sztywnego dachu zamontować miękki dach wykonany z materiału. Opcję tę można dokupić od razu przy zamówieniu aut albo później.

Kombinacji w sumie - przynajmniej według Jeepa - są dziesiątki. Ma to być też jedyny na rynku prawdziwie otwarty pickup. Przynajmniej w wydaniu fabrycznym.

W środku natomiast całość wygląda niemal identycznie jak Wrangler, na którym bazuje. Czyli surowo, ale tej surowości zdecydowanie nie można odmówić uroku.

Nie poskąpiono jej także nowoczesnych rozwiązań. Na liście wyposażenia znajduje się w sumie ponad 80 systemów związanych z bezpieczeństwem, a także m.in. Android Auto i CarPlay.

Ale to chyba interesuje niewiele osób z pośród tych, którzy planują kupić Gladiatora.

... byleby tylko pojechać w teren.

Jak na Jeepa przystało, Gladiator oczywiście powinien być dzielny w terenie. I jest.

Ponad 28 cm prześwitu. Kąt wjazdu na poziomie 43,6 stopnia. Kąt rampowy - 20,3 stopnia. Kąt zjazdu równy 26 stopni. Głębokość brodzenia przekraczająca 76 cm. Specjalne, 33-calowe opony terenowe w wersji Rubicon. System Command-Trac 4x4 z przełożeniem 2.72:1 (dla wersji Sport i Overlord) albo Rock-Trac 4x4 z przełożeniem 4:1 i blokadą dyferencjałów w standardzie (Rubicon). Lista terenowych właściwości i opcji Gladiatora zdecydowanie robi wrażenie.

Nawet więc jeśli nie byłby to najbardziej terenowy na świecie średniej wielkości pickup, to zdecydowanie nie trzeba się bać wjechania nim w teren.

A pod maską - tylko V6.

Jeep Gladiator będzie dostępny w dwóch odmianach silnikowych, przy czym obie mają po sześć cylindrów.

Pierwszą jest jednostka benzynowa 3,6 Pentastar, generująca 285 KM, łączona w standardzie z 6-biegową, manualną skrzynią biegów. Opcjonalnie można wybrać odmianę z ośmiobiegową przekładnią automatyczną.

Od 2020 r. do gamy dołączy również jednostka wysokoprężna - trzylitrowy, sześciocylindrowy EcoDiesel. Będzie on słabszy od jednostki benzynowej, ale niewiele - producent deklaruje, że będzie się mógł on pochwalić mocą na poziomie 260 KM. Wariant ten będzie łączony wyłącznie z automatyczną, ośmiobiegową przekładnią.

Skąd takie zamieszanie przy premierze Gladiatora?

Nie tylko dlatego, że jest on realizacją projektu studyjnego sprzed 14 lat. Również dlatego, że to pierwszy pickup Jeepa... od dekad.

Jeep Gladiator z 1963 r.

Pierwszy Gladiator pojawił się już na początku lat 60. zeszłego stulecia, i był wołem roboczym, bazującym na Wagoneerze. Oferowano go w dziesiątkach różnych odmian - z różnymi zabudowami i różnymi długościami nadwozia. Był też pierwszym autem roboczym z napędem na wszystkie koła, dużym prześwitem i automatyczną skrzynią biegów. Nic dziwnego, że doskonale przyjął się w Stanach Zjednoczonych.

REKLAMA

Od 1970 r., kiedy właścicielem Jeepa stało się AMC, nazwa Gladiator zniknęła jednak z gamy. Przez kolejne 17 lat produkowano po prostu kolejne generacje Jeepa Truck (seria J). W 1988 r., kiedy Chrysler przejął AMC, modele z serii J były już przestarzałe i nie pasowały do oferty producenta. Zamiast więc dalej rozwijać modele tej marki w tym segmencie, zdecydowano się po prostu całkowicie zakończyć ich produkcję. I to pomimo sporej popularności Jeepów w wersji pickup.

Aż do dziś - niemal równo 30 lat później. Nic więc dziwnego, że dziś na amerykańskiej stronie Jeepa możemy znaleźć głównie jedno hasło: Dreams Become Reality Today.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA