REKLAMA

Premier zapowiada alimenty dla rodzin ofiar wypadków. Populizm czy w końcu dobre rozwiązanie?

Premier zapowiada alimenty dla rodzin poszkodowanych w wypadkach. Szkoda, że to tylko medialna gra na emocjach, a nie realne działania. Co więcej – takie rozwiązanie już od dawna funkcjonuje w Polsce. 

alimenty dla rodzin poszkodowanych w wypadkach
REKLAMA
REKLAMA

Kilka dni temu pod Stalową Wolą miała miejsce tragedia. Pijany kierowca spowodował wypadek, w wyniku którego zabił rodziców trójki dzieci. Dlaczego użyłem czasownika zabił? Bo dokładnie to zrobił ten człowiek. Przestańmy używać gładkich słów na określenie takich zdarzeń, w rodzaju spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, doprowadził do zdarzenia, w wyniku którego zmarły dwie osoby itd. Po prostu wsiadł po alkoholu za kierownicę i zabił dwie osoby. Okazało się, że w chwili wypadku miał 1,7 promila alkoholu we krwi. Dwie osoby osierociły trójkę dzieci, w tym jedno, które znajdowało się w samochodzie w momencie wypadku, szczęśliwie go przeżyło.

Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, od razu z szaf powyłazili najróżniejsi eksperci od bezpieczeństwa i populiści, bo wiedzą, że teraz mają szansę na ogrzanie się w blasku reflektorów chociaż przez pięć minut. W przypadku głośnych, medialnych tragedii również politycy nagle zaczynają dostrzegać problem znany od lat, czyli pijani kierowcy za kółkiem. Ustalmy jedno, żebyśmy nie musieli do tego wracać i tłumaczyć. Nie mam zamiaru bronić żadnego pijanego kierowcy, bo moje zdanie o takich ludziach nie nadaje się do publikacji. Uważam, że trzeba ich surowo karać i nie mieć żadnej litości. Skoro już to ustaliliśmy, to wróćmy do zapowiedzi rządzących, które brzmią tak:

I jeszcze taki tweet:

Oczywiście, nikt nie sprecyzował szczegółów alimentów.  Ich wysokości, zasad przyznawania, tego czy będą uzależnione od dochodu sprawcy, czy od dochodu osób poszkodowanych w wypadku. Ale to nie jest w tym momencie najważniejsze.

Alimenty dla rodzin poszkodowanych w wypadkach są niezłym chwytem pod publiczkę

Otóż gdyby tylko ktoś zechciał otworzyć Kodeks cywilny, to znalazłby tam art. 446 par 2, który mówi, że

Czyli to o czym mówi premier jest już zapisane w przepisach. Nie nazywają się alimentami, tylko rentą. Można ją uzyskać na drodze sądowej. Co więcej – zazwyczaj uzyskuje się je od ubezpieczyciela sprawcy, a jeżeli sprawca nie miał ważnego ubezpieczenia OC, to dochodzi się jej od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Renta może być przyznana na różne okresy np. do czasu ukończenia 18 roku życia przez dzieci, czy do zakończenia nauki. Mogą ją również otrzymać dorosłe osoby, jeżeli zachodzą okoliczności ku temu przemawiające. Na przykład może ją otrzymać żona, którą utrzymywał mąż, a ona zajmowała się domem. W przypadku pijanych kierowców ubezpieczyciele występują z regresem wobec nich.

Renty mają swoje wady

Oczywiście postępowania sądowe trwają, ubezpieczyciele kwestionują wysokość żądanych roszczeń, ale mają do tego pełne prawo. Nazwanie tego alimentami nic nie zmieni. Nadal będzie je trzeba wywalczyć na drodze sądowej, nadal procesy będą się ciągnąć. Nikt nie ma realnego pomysłu na zapobieganie tragediom, a po tym gdy do nich dojdzie, to zaczyna się festiwal przekrzykiwania się. Pół kraju cieszy się właśnie, że w końcu coś zostanie zrobione, ale muszę ich zmartwić. Alimenty nic nie zmienią. Nikt się nimi nie przejmuje, tak jak teraz nie przejmują się możliwością płacenia komuś renty. Wielu ludzi cieszy się, że sprawca będzie płacił z własnej kieszeni.

Otóż nie. Sprawca pójdzie na parę lat do więzienia, więc pieniądze będzie wypłacał ktoś inny - najprawdopodobniej ubezpieczyciel - a dopiero po tym, jak sprawca wyjdzie, ubezpieczyciel wystąpi wobec niego z regresem. Wiecie, co zazwyczaj się dzieje? Okazuje się, że sprawca nic na siebie nie ma i nie ma z czego ściągnąć należności. A sam radośnie pracuje na czarno w kraju lub za granicą i śmieje się w twarz społeczeństwu. Nawet jeżeli państwo stworzy oddzielny fundusz, który będzie wypłacał alimenty dla rodzin poszkodowanych w wypadkach (tak jak zrobiło to w przypadku alimentów na dzieci, od których płacenia uchylają się rodzice), to sytuacja będzie wyglądać podobnie.

Chcemy walczyć z piciem, to zróbmy to porządnie

Zacznijmy od edukacji szkolnej, w której będzie się opowiadać o tym, jakie mogą być skutki picia alkoholu i jazdy po nim. Radykalnie zmniejszajmy liczbę punktów, w których można kupić alkohol. Zakażmy jego sprzedaży na stacjach benzynowych, bo to kuriozum. Przeprowadzajmy więcej wyrywkowych kontroli. Zachęcajmy ludzi do zgłaszania na policję, że widzą nietrzeźwą osobę za kółkiem. Pilnujmy tych, którzy zostali przyłapani na jeździe na podwójnym gazie i stracili przez to uprawnienia. Obojętnie, czy będzie to za pomocą bransoletek z GPS-em, czy obowiązek codziennego meldowania się na komendzie i dmuchania w alkomat. Maksymalnie skróćmy postępowania sądowe w takich przypadkach. Ba, można nawet wyjść z zasady zero tolerancji i wprowadzić całkowity zakaz poruszania się pojazdami pod wpływem alkoholu.

REKLAMA

Ale takie kompleksowe podejście się nie sprzeda. Lepiej powiedzieć na konferencji prasowej: zrobimy, przyjrzymy się, wprowadzimy, niż rzeczywiście podjąć realne działania. Temat za kilka dni przycichnie, media znajdą sobie inną głośną sprawę, rząd coś tam poudaje, że robi w tym zakresie, a dla nas wszystkich nie zmieni się nic. Tylko poszkodowanym i ich rodzinom właśnie skończył się świat. I zostaną sami ze swoją tragedią. Tak jak zawsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA