Nagranie potrącenia ze Żnina mrozi krew w żyłach. I doskonale pokazuje, czego nie robić
80-latek w biały dzień nie zauważył na przejściu dla pieszych matki z dzieckiem. Dziecko jest w szpitalu, a obejrzenie filmu może być ważną lekcją.
Kumulacja nieszczęść - oto, jak można nazwać sytuację, do której doszło w piątek 29 listopada w Żninie w województwie kujawsko-pomorskim. Całość została utrwalona przez kamerę monitoringu, możemy więc obejrzeć ponad trzyminutowy film i wyciągnąć z niego wnioski. Niestety - można mieć wrażenie, że naprawdę wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak.
Potrącony chłopiec jest w szpitalu
Od jego stanu zdrowia zależy, jak zakwalifikowane zostanie to zdarzenie. Jeśli spędzi w szpitalu więcej niż 7 dni, będziemy mówić o wypadku, a kierowca spotka się z poważniejszymi konsekwencjami niż przy kolizji.
Jak doszło do zdarzenia? Okoliczności są tak zwyczajne, że aż szokujące. Mogłoby się wydawać, że zauważenie matki z dzieckiem idącej przez pasy w środku dnia nie powinno stanowić wyzwania dla kierowcy, który ma ważne prawo jazdy i badania lekarskie. Nic bardziej mylnego. Doszło do zderzenia - Seicento wjechało na pasy właściwie z pełną prędkością, matka zdążyła się trochę odsunąć, a chłopiec przyjął na siebie uderzenie.
Ile lat miał kierowca?
Na pewno obstawiacie, że między 18 a 24, ponieważ statystycznie to przecież właśnie ta grupa kierowców najcześciej powoduje wypadki. Nic z tego - Seicento było prowadzone przez 80-latka. Czy był on w odpowiedniej kondycji psychofizycznej do prowadzenia auta? Odpowiedź chyba już znamy. Szkoda, że nie znalazł się nikt z rodziny, kto odpowiednio wcześniej przekonałby dziadka, ojca czy wujka, że może pora już zakończyć karierę za kierownicą. To też odpowiedni moment na zadanie sobie pytania o obowiązkowe badania lekarskie dla seniorów.
Wydarzenia tuż po wypadku także wyglądają przerażająco
Komentujący mają sporo uwag także pod adresem zachowania matki potrąconego chłopca. Rzekomo niewłaściwie trzymała dziecko (za rączkę, a nie za nadgarstek), przez co nie mogła w porę go chwycić i cofnąć. To oczywiście nie jest miejsce ani moment na to, by pouczać kogoś, kto być może przeżywa teraz najbardziej stresujące dni w swoim życiu - ale z tej sytuacji inni rodzice rzeczywiście mogą wyciągnąć wnioski.
Niestety, panika wpłynęła także na to, co stało się tuż po zdarzeniu. Odruch chwycenia dziecka, podniesienia go z jezdni i przytulenia wydaje się bardzo naturalny. Warto jednak pamiętać o tym, że jeśli dziecko (zresztą nie tylko - takie same zasady dotyczą rannego dorosłego) doznało przy potrąceniu uszkodzeń np. kręgosłupa, jakiekolwiek ruszanie go, nie mówiąc o podnoszeniu, może doprowadzić do jeszcze gorszych obrażeń.
Czytaj również:
Co po zderzeniu robił kierowca?
Stał i się patrzył, jakby nie do końca zdając sobie sprawę z sytuacji. Czy był w szoku? Zapewne, trudno się dziwić. Ale ten widok też przeraża i utwierdza w przekonaniu, że taki człowiek nie powinien wsiadać na lewy fotel samochodu.
Na koniec - film. Uwaga, nie nadaje się dla wrażliwych widzów. Oglądajcie i wyciągajcie wnioski. Tak nie robimy - i dotyczy do niemal wszystkiego, co widać na ekranie. Oby chłopiec szybko wrócił do zdrowia, a sprawca nie wrócił za kierownicę.