Zderzenie samochodu i skutera. Winny jest jednocześnie najbardziej poszkodowany
Wyprzedzanie to trudny manewr obwarowany istotnymi zastrzeżeniami. Nie można wyprzedzać samochodu osobowego z prawej strony skuterem, zwłaszcza jeśli sygnalizuje zamiar skrętu w prawo. A może można?

Dziś do rozwikłania wpadła mi następująca zagadka, a właściwie film przedstawiający kolizję samochodu osobowego ze skuterem w Warszawie. Jak to się skończyło, łatwo przewidzieć, ale obejrzyjcie sami.
Jest to film z gatunku „im dłużej oglądasz, tym jest gorzej”, a dokładnie – tym bardziej skomplikowana staje się ta sytuacja. Już wyjaśniam dlaczego:
Na tej ulicy w Warszawie (Posag 7 Panien) znajduje się pas rowerowy wyznaczony na jezdni. Na filmie jest to słabo widoczne, ale widać znak. Rzeczywistość drogowa w tym miejscu prezentuje się następująco:

Po pasie rowerowym wolno jechać tylko rowerem albo urządzeniem transportu osobistego. Nie wolno po nim w żadnym razie jechać skuterem. Natomiast trik polega na tym, że kierujący Oplem skręcając w prawo na miejsce parkingowe powinien ustąpić rowerzyście jadącemu prosto po swoim pasie ruchu. W tej sytuacji kierowca auta ma obowiązek upewnić się, że przejeżdżając przez pas rowerowy nie wymusi pierwszeństwa osobom jadącym po tym pasie. Z filmu wynika, że raczej się nie upewnił.
Ale kierujący skuterem nie powinien był w żadnym wypadku wyprzedzać
Po pierwsze – w ogóle nie mógł się poruszać po tej przestrzeni jezdni. Po drugie – przed rozpoczęciem wyprzedzania powinien upewnić się, czy ten manewr nie spowoduje zagrożenia w ruchu. Widząc hamujący pojazd, który włącza kierunkowskaz, należało zaniechać wyprzedzania (pomijając już nielegalność jazdy po pasie rowerowym). Mógłby natomiast kontynuować wyprzedzanie, gdyby jechał rowerem.
I teraz jest zagadka:
- czy kierujący Oplem jest winny kolizji, ponieważ nie upewnił się czy może przejechać przez pas rowerowy i zajechał drogę kierującemu, który po tym pasie się poruszał?
- czy kierujący skuterem, jadąc tam gdzie nie było mu wolno, spowodował tę kolizję?
Dobrze wiem jak będzie – w sądzie liczy się wyłącznie pierwszeństwo. Jeśli ktoś był na swoim pasie, nawet całkowicie nielegalnie, jadąc nim pod prąd, po pijanemu i bez świateł, to masz mu ustąpić pierwszeństwa i koniec. Sąd nie weźmie niczego innego pod uwagę, bo zwykle mu się nie chce, nie ma czasu i ma to w niepoważaniu. Kierujący Oplem nie ustąpił, więc jest winny, następna sprawa.
Oczywiście takie podejście jest szkodliwe i głupie, ponieważ na każdym kursie prawa jazdy (a jestem świeżo po) uczą, że za sprawą przepisów ruchu drogowego jego uczestnicy mają prawo sądzić, że reszta też te przepisy zna i się do nich stosuje. Na miejscu kierującego Oplem przyjąłbym taką linię obrony: oczywiście, że upewniłem się, czy po pasie dla rowerów nie jedzie rower. Zauważyłbym go, ponieważ rower jedzie wolniej niż samochód i gdybym chciał skręcić w prawo na miejsce parkingowe, oznaczałoby to, że chwilę temu wyprzedziłem rowerzystę. Nic takiego nie miało miejsca, natomiast miałem pełne prawo NIE spodziewać się w tym miejscu pędzącego skutera. To kierujący skuterem doprowadził do tego zdarzenia, ponieważ wprowadził innych użytkowników drogi w konfuzję swoim pojawieniem się tam, gdzie być nie mógł. To jest podręcznikowy przykład spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym.
Ale nikomu się nie będzie chciało słuchać tych tłumaczeń, tylko przyklepią winę kierowcy Opla. Gdybym miał na to postawić pięć złotych przy kursie jeden do dwóch, to pewnie mógłbym już mieć dychę.
Na koniec tylko przypomnę
Jeżdżę od lat na jednośladzie, właśnie zaczynam jedenasty sezon. Nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, ponieważ to kierowca jednośladu musi myśleć za innych. Ma przywilej objechania korka czy kolejki do skrętu, ale zarazem musi jeździć tak, żeby nawet gdy inni zrobią błąd – on wyjdzie z niego bez szwanku. Dlatego jak nie jesteście pewni, to nie wyprzedzajcie, a już zwłaszcza jadąc pasem dla rowerów.