Dealerzy radzą sobie z wirusem, zaostrzając procedury bezpieczeństwa
To, że dziś kupujemy mniej samochodów, nikogo nie dziwi. Ale zakup nowego auta wciąż jest możliwy.

Atak koronawirusa w Chinach skutecznie zniechęcił klientów do odwiedzania salonów. Teraz podobno sytuacja wraca do normy, ale jeszcze na początku lutego sprzedaż nowych aut prawie nie istniała.
Polscy dealerzy wciąż zapraszają klientów do salonów i odpowiednio się do tego przygotowują.
Ostatnio Volvo opublikowało komunikat prasowy prezentujący zaostrzone procedury bezpieczeństwa w salonach. Dowiadujemy się z niego, że pojawiły się w nich środki do dezynfekcji rąk i gumowe rękawiczki, a personel sprzątający korzysta z mocniejszych niż wcześniej środków do czyszczenia i dezynfekcji. Podobne działania wprowadzono też w salonach innych marek.
Nowe, bezpieczne formy sprzedaży
Doradcy handlowi ułatwiają klientom podjęcie decyzji, korzystając z telefonów, maili, internetowych czatów i telekonferencji. Coraz częściej zdarza się, że handlowcy prezentują klientom samochody wirtualnie – obchodząc auto i prezentując detale na ekranie smartfona. A jeśli klient chce zobaczyć samochód na żywo – umawiają się na spotkanie o określonej godzinie, by dzięki temu sprawować kontrolę nad liczbą osób znajdujących się w jednym czasie w salonie. Za to samo wydanie samochodu coraz częściej odbywa się pod domem klienta – tam, gdzie nabywca czuje się najbezpieczniej.
Zdalnie, gdy tylko to możliwe. A jeśli nie – door2door
Organizacja formalnej części sprzedaży czy sprawy bieżące, takie jak zawieranie czy odnawianie polis ubezpieczeniowych – wszytko, co się da, handlowcy starają się załatwić zdalnie. Możliwie zdalnie działają też serwisy. Volvo chwali się, że tam, gdzie to możliwe, serwisy proponują zdalną diagnostykę samochodu z wykorzystaniem sieci Wi-Fi. Jeżeli auto musi trafić do serwisu – pracownicy odbierają je od klienta, zabezpieczają pokrowcami i odstawiają po wykonaniu usługi zdezynfekowane, a często również poddane procesowi ozonowania.
Czy to dobry moment na zakup auta?
Biorąc pod uwagę mniejsze zainteresowanie ze strony klientów i nieuniknione pogorszenie wyników sprzedaży, można się spodziewać, że importerzy będą bardziej skłonni do zachęcenia klientów do wydania pieniędzy. Zapewne i sami dealerzy będą bardziej chętni do negocjacji, szczególnie w kwestii samochodów, które już stoją na placach, gotowe do odbioru. I pewnie będą szli klientom na rękę, by maksymalnie uprościć proces zakupu.