Ciężarówka zawaliła most. Ciekawe czy wcześniej padło „jedź, dasz radę”
Wypadek ciężarówki w Indiach: pojazd wjechał na most, a most się zawalił. Nikt nie zginął, ale udało się zrobić bałagan, który będzie się sprzątać wiele dni.

W Indiach trzeba było przewieźć bardzo ciężkie transformatory
Do takich specjalnych przewozów przewidziane są bardzo-bardzo wielokołowe naczepy. Ta, którą wieziono transformatory z Hyderabadu do Itarsi miała 138 kół. Wszystko oczywiście po to, żeby zmniejszyć nacisk jednostkowy, gdyby taka naczepa miała tylko dwie osie, to żadne opony ani obręcze by nie wytrzymały takiego obciążenia. Wiem co mówię, mój kolega załadował kiedyś całą przyczepkę jednoosiówkę kafelkami, jak tylko ruszył to pękła felga.
Takie przewozy zwykle planuje się po trasach, które omijają mosty, wiadukty i inne tego typu – chyba że nie ma innego wyjścia, wtedy trzeba sprawdzić, na ile ton obliczony jest dany most, zanim się przez niego przejedzie. Nie sądzę, żeby w przypadku 157-letniego mostu w Narmadapuram ktoś to sprawdził. Zapewne uznano że eee, dobra, przecież się uda, to dobry brytyjski most, jeszcze z czasów jak nie oszczędzano na materiałach. Szkoda, że nikt nie nakręcił filmu z serii „pa tera”.

Ciężarówka spadła z mostu do koryta wyschniętej rzeki
Razem z nią spadło jeszcze pięć osób. O dziwo, nikt nie zginął i nikt nie został poważnie ranny. Aż trudno w to uwierzyć, że spadasz z wysokiego mostu, otrzepujesz się i nic ci nie jest. Może to jakiś plan bollywoodzkiego filmu. W każdym razie z całą pewnością ten brytyjski most nie został zaprojektowany do utrzymania masy 130 ton – tyle ważył targany przez Volvo zestaw ciągnik + naczepa + transformator.
W Indiach taki wypadek ciężarówki to dzień jak co dzień. W Europie byłoby to nie do pomyślenia. Indie to najniebezpieczniejszy kraj świata jeśli chodzi o wypadki drogowe. W samym 2019 r. w wypadkach zginęło tu 151 tysięcy osób, czyli co dziewiąta osoba zabita na świecie w wypadku komunikacyjnym zginęła właśnie w Indiach. O dziwo, w Indiach najniebezpieczniejsze są autostrady (National Highways): 2 procent dróg odpowiada za 35 proc. śmiertelnych wypadków. Nikt się niczym nie przejmuje, wszyscy idą ogniem, pod prąd, nie pod prąd, wyprzedzają się na ślepo, nie ma znaczenia, wszystko jedno, dawaj dasz radę. Podobnie pewnie było tutaj: po co coś planować, lepiej iść ogniem, a martwić się będziemy później.
No to teraz mają trochę klops, bo po pierwsze, nie mają mostu, po drugie zaś trzeba to wszystko jeszcze jakoś posprzątać. Nie wspomnę o tym, że transformator, który miał być gdzie indziej, leży na dnie wyschniętej rzeki i nie da się go tak po prostu wsadzić na bagażnik od tuk-tuk w czterech chłopa i już. Tak tylko mówię, że planowanie czasem się przydaje. Ale przynajmniej nikt nie zginął, a to w Indiach naprawdę rzadkość.
Niusa znalazłem na 40ton.net, a gdzie