Ta marka wygrywa na obu frontach. Donald Trump i Xi Jinping drapią się po głowach
Chyba nie trzeba nikomu przypominać, że obecnie w polityce światowej trwa wojna gospodarcza. Dwa główne fronty to Stany Zjednoczone oraz Chiny. Każde z mocarstw ma swoją agendę, a koncerny samochodowe muszą lawirować między ich wymaganiami. Wydawałoby się, że nie da się pogodzić interesów obu stron – a jednak Toyota gra tę partię z iście japońską precyzją. I to nie tylko w globalnej skali, bo nawet w Polsce jej modele regularnie biją rekordy sprzedaży. Jak Japończycy radzą sobie w tej gospodarczej rozgrywce? Oto ich najnowsze posunięcia.

Toyota w USA
Zacznijmy od kraju rządzonego przez pomarańczowego prezydenta i najpopularniejszego modelu marki – RAV4. W zeszłym roku Amerykanie kupili go w liczbie ponad 475 tys. sztuk, przebijając nawet kultowego Forda F-150. Początkowo nowa generacja miała trafiać do USA tylko z Kanady i Japonii, ale wysokie cła (sięgające 25 proc.) zmusiły Toyotę do rewizji planów. Teraz rozważa produkcję w Kentucky, choć to oznacza gigantyczne inwestycje i czas – ewentualna zmiana zajmie im aż do 2027 roku. Ciekawe, jak na tę układankę zareaguje Waszyngton…
Toyota w Chinach
Tymczasem w Państwie Środka Toyota właśnie zagrała va banque. Podpisane porozumienie z Szanghajem otwiera im drogę do budowy pierwszej w pełni własnej fabryki Lexusów – i to skupionej wyłącznie na elektrykach! Inwestycja sięga 2 mld dolarów, a zakład w dzielnicy Jinshan ma być nie tylko fabryką, ale i centrum badawczym nowych baterii. Co ciekawe, to dopiero drugi przypadek (po Tesli), gdy zagraniczny producent samochodów otrzymuje pozwolenie na w pełni własną produkcję w Chinach. Warunek? 95 proc. części musi pochodzić z Chin. To oczywiście obniży ceny, ale też uzależni Toyotę od lokalnych dostawców. Czy w ten sposób Lexus podbije rynek, gdzie dziś ma mniej niż 1 proc. udziału w EV? Pewne jest jedno – Japończycy nie zamierzają być biernymi obserwatorami w tej elektrycznej rewolucji.
Podsumowanie
Toyota pokazuje, że w globalnej rozgrywce nie trzeba wybierać stron – wystarczy precyzyjnie dostosowywać strategię do każdego rynku. W USA lawirują między cłami, w Chinach stawiają na pełną lokalizację, a w Europie wciąż królują w rankingach sprzedaży. I choć ich elektryczna oferta wciąż jest skromna, to ostatnie ruchy pokazują, że nie zamierzają oddawać pola bez walki. Jak się skończy ta partia? Czas pokaże – ale na razie Japończycy robią bardzo ciekawe posunięcia.
Czytaj więcej: