Rolls-Royce nie chce, by biznesmeni robili biznes. Jeśli zarobisz na Spectre, będziesz na czarnej liście
Rolls-Royce tworzy czarną listę klientów, którzy zechcą odsprzedać model Spectre i na tym zarobić. Mają już nigdy nie móc kupić wozu tej marki. Biznesmeni protestują.
Kryzys, niepewność, inflacja. Nic z tych rzeczy nie obchodzi najbogatszych mieszkańców globu. Prawdziwe problemy tej grupy są zupełnie inne. Jednym z nich jest słaba dostępność Rolls-Royce’a Spectre.
Klienci muszą być wytypowani przez markę
Wbrew obawom spalinowych purystów, chętnych na pierwszy elektryczny model Rolls-Royce’a jest podobno mnóstwo – i aż 40 proc. z nich to ci, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z samochodami z figurką „Spirit of Ecstasy” na masce. Pierwsze egzemplarze zostaną dostarczone do nabywców w czwartym kwartale tego roku. Marka sama wybiera, kto obecnie załapie się do kolejki. Być może trzeba będzie zwiększyć moce produkcyjne, ale to póki co pieśń przyszłości.
Co oczywiste w świecie klientów na auta tego typu, niektórzy nie mają ochoty liczyć na szczęście ani czekać. Chcą mieć auto najszybciej, jak się da. Są w stanie za to dopłacić.
Rolls-Royce chce zapobiec temu, by biznesmeni robili biznes
W przypadku innych, luksusowych marek sytuacja byłaby prosta – część z tych, którzy załapali się na wczesne egzemplarze, sprzedawałaby je z ogromnym przebiciem. Taki obrót sytuacji to prawdziwa klasyka krainy zamożnych, ale producenci wcale za tym nie szaleją. Prowadzi to do sztucznego pompowania cen i irytuje tych, którzy ”normalnie” czekają na odbiór wozu.
Rolls-Royce chce walczyć ze spekulantami. To oznacza, że każdy, kto kupi RR Spectre i potem sprzeda go drożej (a wytropienie go nie będzie trudne, bo marka dokładnie weryfikuje, kto kupuje który samochód), trafi na czarną listę. Nie będzie mógł wtedy kupić więcej modelu tej marki… przynajmniej oficjalnie, z pierwszej ręki.
Czy taka walka ze spekulantami to dobry pomysł?
Najmocniej cierpią na tym oczywiście dealerzy „używanych” aut luksusowych, żyjący z takiego procederu. Jak w rozmowie z Car Dealer Magazine mówi Tom Hartley, brytyjski biznesmen z branży, i tak ma już zakontraktowany zakup dwóch Spectre od właścicieli. „Liczą się pieniądze, więc producenci nie powstrzymają biznesmenów i arystokratów od tego, by sprzedawali swoje samochody” – zaznacza. Dodaje też, że „firma nie powinna mówić, w jaki sposób klienci wydają swoje własne pół miliona funtów” i tłumaczy, że czasami sprzedaż nie wynika tylko z pobudek finansowych, ale różnych innych, życiowych zawirowań.
Czy walka ze spekulantami, na jaką zdecydował się Rolls-Royce, ma sens? Czy to uczciwe podejście? Jednego jestem pewien. Kto naprawdę chce mieć Spectre albo jakiś inny model z drogą figurką, jakoś znajdzie sposób. I wtedy, gdy wcale nie chce czekać i wtedy, gdy najpierw na jakimś zarobi. Klienci na tę markę potrafią kombinować. Inaczej nie jeździliby Rolls-Royce'ami.
Czytaj również: