Prezes mówi, że elektryczne GTI będzie lepsze od spalinowego. Pan tak na serio?
Nowy, elektryczny Volkswagen GTI będzie jeszcze lepszy niż jego legendarny poprzednik. Tak twierdzi dyrektor generalny marki - Thomas Schafer. Nie, no, jak prezes obiecał, to tak musi być, co nie?
Branży motoryzacyjnej ostatnio bardzo się zwolniło we wdrażaniu elektryfikacji. Volkswagen nie jest tutaj wyjątkiem. Mimo to dyrektor generalny ds. samochodów osobowych w Volkswagenie zapewnia, że elektryczne GTI już niedługo stanie się rzeczywistością, oraz że będzie lepsze niż legendarny poprzednik - Golf GTI. W wywiadzie dla włoskiego Motor 1 prezes powiedział, że elektryczne GTI będzie miało bardziej dopracowane podwozie oraz lepiej dostrojone zawieszenie niż wersja benzynowa. To ma być GTI, w którym „przeżycia i wrażenia z jazdy będą jeszcze bardziej ekscytujące”.
Nie byłbym tego taki pewien
Zastanawiam się, o jakim modelu w ogóle mówi prezes. Legendą z 48-letnim stażem jest Golf GTI, a jedyne elektryczne GTI, o którym słyszeliśmy to model ID. GTI Concept. Prototyp bazuje na modelu ID.2all, mniejszym od Golfa. Czyżby nowe GTI miało być powrotem do korzeni, do małego, lekkiego samochodu sportowego? Nie bardzo wiem, jak miałoby się to udać w dobie horrendalnie ciężkich akumulatorów trakcyjnych.
Martwi mnie potencjalny tłuszczyk nowego GTI
Dla przykładu obecnie najmniejszy model elektryczny w gamie VW z podstawowym akumulatorem waży 1 787 kg. Mowa o modelu ID.3 Pure. Nowe GTI będzie mniejsze, ale wciąż będzie bazować na tej samej płycie podłogowej MEB, a więc prawie na pewno mówimy o samochodzie segmentu B ważącym ponad półtorej tony. Dzisiejszy Golf GTI, samochód z segmentu C, a waży 1 466 kg. Bardziej porównywalne, ale mniej kultowe Polo GTI waży 1 372 kg. Reasumując, nowe elektryczne GTI będzie wielkości Polo GTI, ale cięższe od Golfa GTI. W takim razie nic dziwnego, że inżynierowie dostali zadanie maksymalnego dopracowania zawieszenia, ale czy to wystarczy?
Uczepiłem się tej masy własnej, bo boję się, że ona zabije cały potencjał tego samochodu
Z wypowiedzi prezesa wyraźnie wynika, że stawia on na właściwości jezdne. To może oznaczać, że auto będzie miało za mało koni mechanicznych. Na papierze będzie przyzwoicie, pewnie 286 a może nawet ponad 300 KM, ale to nie wystarczy. Szybki samochód elektryczny powinien mieć ich przynajmniej z 500, bo inaczej nie ma efektu wow. Niestety przyśpieszenie to jedyny efekt wow, jaki da się uzyskać bez motoru spalinowego. A jeżeli nie ma efektu wow to nie magii, a wtedy nie ma GTI - jest zwykły samochód.
Lubię GTI
W weekend zrobiłem coming out, że przez lata jeździłem Lupo GTI. Przez kolejne kilka lat pracy w magazynie VW Trends objeździłem większość GTI ostatnich lat. Stosowana dziś przez Volkswagena recepta na „GTI” sprawdza się bardzo dobrze. Sportowo zestrojone MQB, do tego silnik 2.0 TSI ze skrzynią biegów DSG i uśmiech na twarzy kierowcy jest gwarantowany. Mój Lupek miał wolnossące 1.6 i manualną skrzynię biegów, ale ważył niecałą tonę - to również miało swój urok. A jaki urok będzie miało nowe GTI?
Czy uda się zbudować lepsze GTI bez skrzyni biegów i warczącego silnika, ale z nadwagą?
Spodziewam się, że auto otrzyma napęd na tylną oś, co może być interesujące. Powstaje pytanie, czy to wystarczy, żeby było ekstra? Ponieważ „sportowy samochód elektryczny” musi mieć z 500, a najlepiej 1000 KM i zaginać prawa fizyki podczas przyśpieszeń. Jeżeli tego nie robi, to niewiele zostaje. Dźwięk, zapach, prowadzenie, emocje i wszystko inne, to spalinowe sportowce robią, póki co ciekawiej - niestety. Jeżeli nowe GTI będzie potrafiło zmienić ten dogmat, to chapeu bas.