Zamiast ekscytować się VW ID.Every1, spójrzcie na używanego e-Up! Przecież to dokładnie to samo
Od wczoraj cały motoryzacyjny internet zalany jest premierą VW ID.Every1, czyli małego samochodu elektrycznego, który ma być dostępny w cenie poniżej 20 tys. euro. Fajnie, ale w czym on będzie lepszy od e-Up!?

Naprawdę niewiele da się już popchnąć do przodu w kwestii małych samochodów elektrycznych. Volkswagen już lata temu odważnie zelektryfikował model Up! i wsadził mu dwa rodzaje akumulatorów: śmiesznie mały i zaskakująco duży. W tej drugiej wersji taki e-Up! to nic innego niż ID.Every1 sprzed paru lat, bo nie wierzę żeby elektryczny Volkswagen za mniej niż 20 tys. euro oferował zauważalnie więcej niż 200 km zasięgu. Zamiast wyczekiwać nowego, elektrycznego VW, można sobie kupić go dziś w idealnym stanie za znacznie mniej niż 20 tys. euro i jeszcze czuć ekowyższość – nie dość, że jeździmy bezemisyjnie, to jeszcze nie trzeba było produkować nowego samochodu specjalnie dla nas.
Sprawdziłem, ile kosztują używane e-Up!-y, ale z tym większym akumulatorem
Ustalmy, że kupowanie auta elektrycznego, które ma ok. 100 km zasięgu w 2025 r. nie ma większego sensu. Nie bardzo też pojmuję politykę Volkswagena, który montował albo akumulator 18,7 kWh (jak przejedzie na tym 100 km, to i tak bardzo dobrze), albo od razu dwa razy większy, o pojemności 36,8 kWh – na tym da się już przejechać 200 km latem i może 160-180 km zimą. To tak, jakby w ofercie był tylko silnik 1.0 i 2.0. Genialne. Pomijając więc niewartą uwagi wersję 18,7 kWh, możemy przejść do przeglądu ofert samochodu, który literalnie jest Volkswagenem ID.Every1, tyle że tak się nie nazywa.
W polskich ogłoszeniach jest ich niewiele, zaledwie kilkanaście sztuk
Ale ceny to mają dobre. Pamiętam, że jeszcze dwa lata temu byłem w ogromnym autokomisie w podwarszawskim Piasecznie i tam żądali stu tysięcy złotych za używaną Skodę Citigo na prąd. A teraz można kupić pięcioletniego e-Up! z dużym akumulatorem za mniej niż 50 tys. zł. Oto jedna z takich ofert.
Trochę się boję aut elektrycznych od komisów, które zwykle ich nie sprzedają i mają je w ofercie przez przypadek, bo nie zamieszczają w opisach istotnych informacji, jak np. stan akumulatorów, tzw. SoH. A przecież to da się sprawdzić, nie mówimy o gracie za 5000 zł – wypadałoby trochę zachęcić klienta choćby znawstwem tematu aut bezemisyjnych. Nie ma też nic o tym, czy dany egzemplarz ma opcję szybkiego ładowania CCS. Była ona opcjonalna.

Na przykład w tym ogłoszeniu widać, że CCS jest, ale sprzedający pominął całkowicie kwestię pojemności akumulatora, więc można uznać, że to ten mniejszy i również pominąć jego ogłoszenie. Tak zresztą robi większość sprzedających, więc jeśli w opisie nie ma napisane wprost, że to ten duży akumulator, to można od razu sobie odpuścić. Dla odmiany firma Autohandel Natal pokazuje i pisze, że to „ten wzmocniony”, co widać nawet po zestawie wskaźników – przy 3/4 naładowania auto pokazuje 199 km zasięgu. Cena też z tych wzmocnionych, 60 tys. zł to właściwie nowa Dacia Spring z dopłatą z programu NaszEauto. No ale na pewno nie jest to 20 tys. euro.

Ofertę nie do pobicia ma Auto Śliwka
Chciałem napisać dowcip, że z takim e-Up! można wpaść jak śliwka w kompot, ale odpuściłem ten poziom żenady. Chyba naprawdę zależy im na sprzedaży, skoro e-Up! z dużą baterią trafił do ogłoszeń z ceną 44 900 zł. Ktoś przez osiem lat przejechał nim tylko 34 tys. km, czyli jeździł mniej niż 5000 km na rok. Świetny zakup, zwłaszcza biorąc pod uwagę utratę wartości. Oczywiście może jeździł więcej, a potem auto długo stało po jakimś zdarzeniu. Tego obawiałbym się najbardziej jeśli chodzi o degradację akumulatorów.

No i na koniec jeszcze oferta od pana Arka, który w ogłoszeniu podał pojemność akumulatora 36 kWh, ale w opisie zasięg 130-150 km, więc coś tu się nie zgadza i chyba dobrze wiem co. W każdym razie nie ma co się nastawiać, że e-Up!-a z dużym akumulatorem kupimy za mniej niż 35 tys. zł. To znaczy kupimy, jak najbardziej, tyle że za rok-dwa, kiedy sprzedający będą już tak zmęczeni brakiem zainteresowania samochodami elektrycznymi z drugiej ręki, że zgodzą się na każdą kwotę.