„Piękna męczarnia" w mocnym kombi. Jak się żyje z Volvo V70R z 2005 roku?
Volvo S60 i V70R z 300-konnym 2.5 turbo miały być konkurentami dla BMW M3 czy Audi S4. Nie do końca się udało. Ale dziś „R-ka” jest niepozornym i trochę zapomnianym kandydatem na klasyka. Jak to jeździ? Ile kosztuje? Czy się psuje?
W tym wypadku wszystko było jasne. Kupujący nie zastanawiał się ani nad BMW ani nad Audi. Od początku padło na Volvo. Dlaczego? Głównie ze względu na osobistą sympatię do marki i wspomnienia – w jego rodzinie w latach 90. dzielnie służyła 850-tka, a sam bohater naszego artykułu pierwsze kroki za kierownicą stawiał w Volvo V40 z początków XXI w.
Ale nie było łatwo znaleźć dobry egzemplarz.
Zaczęło się od szukania S60R. Na początku sedan podobał się bardziej. Niestety, rynkowa rzeczywistość szybko zweryfikowała marzenia. Podaż zadbanych S60-tek była nieduża, a zadbany samochód w wersji europejskiej i z manualną skrzynią biegów po prostu się nie pojawił. W pewnym momencie, bohater tekstu zaczął szukać nawet nowszych S60 T6, z trzylitrowym silnikiem. Stwierdził jednak, że ta generacja nie ma już „klimatu Volvo” ze względu na nadmiar cylindrów. Brak jej też manualnej skrzyni i… jest trochę za mało kanciasta. Do gry weszło V70R.
Po jakimś czasie (poprzez forum Volvo, a nie portal ogłoszeniowy), udało się trafić na czarny egzemplarz, który spełniał wszystkie wymagania. Wyprodukowano go w 2005 roku, ale mówimy tu już o roku modelowym 2006. Wyjechał z salonu w Wiedniu. W Polsce jest od około dwóch lat, a w rękach obecnego właściciela – od niecałego roku i 16 tysięcy kilometrów. Obecny przebieg - 155 000 km.
Stan – bardzo dobry. Ale…
To V70 kosztowało 54 tysiące złotych. Jak mówi właściciel, w Polsce taka kwota to mniej więcej „górna granica ceny rynkowej”, a na Zachodzie – po prostu rynkowa. Wóz już w momencie zakupu był zadbany, w bardzo dobrym stanie. Nie miał nigdy wypadku i jest pokryty oryginalnym lakierem.
Co więcej, 25 tysięcy kilometrów temu przeszedł remont silnika. Jedna z tulei cylindrów była pęknięta, ubywało płynu chłodniczego. Przeprowadzono naprawę i zamknięto blok silnika. Dzięki temu oryginalny motor jest „uratowany” i wzmocniony... zarówno pod kątem trwałości, jak i wrażeń z jazdy. V70 ma bowiem wgrany program znanej firmy Heico. Teoretycznie, z 300 KM powinno zrobić się około 330. Ile jest naprawdę? Auto nie było na hamowni, ale właściciel mówi, że czuć różnicę między jego sztuką, a seryjnymi V70R. Delikatnie przerobiono też wydech.
Tak czy inaczej, dla bohatera artykułu, „bardzo dobry stan” to trochę za mało. Musi być idealnie.
Zaczęło się od uszczelnienia dyferencjału.
Wyciek był nieduży, ale trzeba było go usunąć. Dwukrotne uszczelnianie nie pomogło, dlatego zapadła decyzja o wymianie całego korpusu. Naprawiono stacyjkę, bo typowo dla tych modeli, blokowała się w pozycji pośredniej. Kupiono nowe, tylne amortyzatory (przednie wymienił poprzedni właściciel). Ze względu na charakterystyczny dla Volvo R system Four-C, koszt takiego amortyzatora wynosi ok. 800 zł za sztukę. Ale za to zawieszenie oferuje tryby „Comfort”, „Sport” i „Advanced”. Steruje się nimi z wnętrza, a wyjściowo powinno jeździć się w Sporcie. Ostatni z trybów jest najbardziej agresywny – zarówno jeśli chodzi o tłumienie nierówności, jak i reakcję na gaz. Co ciekawe, zbyt częste używanie trybu Comfort bardzo szkodzi trwałości amortyzatorów.
Co jeszcze zostało wymienione? Lista jest pokaźna. Warto wspomnieć m.in. o sprężynach, poduszkach pod silnikiem, sprzęgle, pompie paliwa, przekładni kątowej czy uszczelniaczu wału. Czy wszystkie z tych elementów były popsute i wymagały natychmiastowej interwencji? Nie. Wiele wymieniono profilaktycznie i „na zapas”, aby oszczędzić sobie kłopotów w przyszłości. Koszty całego „pakietu startowego” wyniosły około 20 tysięcy złotych.
Poprzednio właściciel miał Golfa V GTI.
Zapytałem go więc, jak ocenia koszty utrzymania i ceny części Volvo w porównaniu do GTI. „Jest po prostu drożej” – powiedział. V70R ma w końcu nie tylko więcej cylindrów, ale i napęd na cztery koła. „Typowo R-kowych” części nie jest jednak aż tak wiele. Chodzi głównie o elementy zawieszenia, zderzaki czy przednie lampy. No i charakterystyczne felgi Pegasus.
Czy V70R ma jakieś typowe usterki? Właściciel wskazuje przede wszystkim na przekładnię kątową i na sam silnik. Jednostka 2.5T jest znana z innych Volvo i z Fordów, ale w żadnym z modeli nie ma dokładnie takiego samego motoru, jak w „R-ce”. Najbliższy jest ten stosowany w poprzednim Focusie RS. Co się psuje? Problemem są zbyt cienkie ścianki cylindrów. Zwiększona szansa na kłopoty występuje w egzemplarzach, które były ostro traktowane. A skoro mówimy o wersji usportowionej, jest ich sporo.
Trzeba uważać jeszcze na fotele.
O co dokładnie chodzi? Na hasło „Volvo V70R” wiele osób wyobraża sobie te samochody we flagowych konfiguracjach: lakier Flash Green lub Sonic Blue, wraz z wnętrzem w kolorze beżowym Gobi lub rudym Atacama. Rzeczywiście, to wygląda doskonale… przez chwilę. Fotele są pokryte nielakierowaną, semianilinową skórą, która bardzo łatwo się niszczy. W dodatku nie można jej czyścić zwykłymi, powszechnie dostępnymi preparatami. Efekt? Zdecydowana większość egzemplarzy na rynku jest w środku zmęczona życiem.
W tym samochodzie jest inaczej. Jego fotele nie są typowymi z wersji R. Pierwszy właściciel zażyczył sobie przy składaniu zamówienia w salonie, by zamontować pokryte zwykłą, czarną skórą, mniej kubełkowe siedzenia „Sport” z cywilnej V70-tki. Teoretycznie, takiej opcji nie było w katalogu. Ale się udało, a ten „kaprys” potwierdza nawet numer VIN auta. „Dzięki temu mogę spokojnie siadać w jeansach i nie bać się, że zniszczę sobie fotel” – mówi bohater artykułu.
Ile kosztowało nowe Volvo V70R w Polsce?
Według cennika z 2007 r – od 273 000 zł w górę. Mówimy o egzemplarzu z manualną skrzynią. Była dostępna też automatyczna, a napęd AWD Haldex to standard każdej „R-ki".
Ale gdyby samochód ze zdjęć był kupiony w naszym kraju, musiałby kosztować jeszcze więcej. Ma sporo wyposażenia dodatkowego, z szyberdachem i nawigacją RTI na czele. Co do nawigacji właśnie - oficjalne mapy nie są aktualizowane już od trzech lat, a w dodatku Polska została w nich potraktowana wyjątkowo po macoszemu. Mimo tego, właściciel przyznaje, że czasami zdarza mu się korzystać z tego rozwiązania. Wyjeżdżający ekranik, osobny pilot… to już nie wróci!
Jak jeździ się V70R?
Volvo mogło celować „R-ką” w BMW M3, ale nikt chyba nie ma złudzeń. Te wozy ze sobą nie konkurują. M3 jest dużo bardziej agresywne i nada się na tor. Volvo najlepiej czuje się na autostradzie.
„Byłem tym wozem w górach. Jeździło się przyjemnie, ale czuć, że ciasne zakręty nie są żywiołem V70R” – mówi właściciel. Nie jest nim też zatłoczone miasto. Już zwykłe V70 to mało zwrotny samochód. W „R-ce” dochodzą do tego grubsze ograniczniki skrętu. Dlatego nic dziwnego, że bohater artykułu kwituje to wszystko tak: „Gdy muszę jechać w godzinach szczytu do centrum, wolę wybrać komunikację miejską”.
Ale V70R potrafi dać sporo radości z jazdy. Musi mieć tylko miejsce, by trochę „odetchnąć”.
Czas na kilka wrażeń zza kierownicy.
Pierwsze metry mogą być trudne, jeśli ktoś wcześniej (tak jak piszący te słowa) nie jechał „R-ką”. Dlaczego? Chodzi o „zero-jedynkowe” sprzęgło. Wymaga dużo wyczucia.
Ale V70R szybko zaczyna cieszyć. Po pierwsze, dźwiękiem. Niepowtarzalny klang pięciu cylindrów jest podkreślony nieseryjnym wydechem, ale głośniej robi się dopiero przy przyspieszaniu z gazem w podłodze. Wcześniej mamy po prostu przyjemne, dźwiękowe tło.
Po drugie, to nadal żwawy samochód. Czasy się zmieniają, ale wóz, który przyspiesza do 100 km/h w mniej niż 6 sekund, wciąż jest szybszy od większości innych na drodze. A że ten egzemplarz wygląda niepozornie, wielu może się zdziwić.
Najlepiej byłoby określić sposób, w jaki jeździ V70R, jako „kompromis między sportem a wygodą”. Nawet w trybie Advanced, kierowca nie musi obawiać się o plomby w zębach. Można rozsiąść się w fotelu, włączyć ulubioną piosenkę na dobrym zestawie audio… i po prostu jechać przed siebie. Szybko.
„Bardzo lubię staroświecką charakterystykę silników z lekką turbodziurą” – mówi właściciel Volvo. Rzeczywiście, turbodziurę trochę czuć, ale V70R i tak przyspiesza płynnie. Ile pali? W trasie około 9 litrów, w mieście – 12,5, może 12,8 litra na sto kilometrów.
Co po „R-ce”?
Pod koniec spotkania, zapytałem właściciela, czym chciałby jeździć po V70R. Długo się zastanawiał i stwierdził, że – jak na razie – nie ma pojęcia. Może Audi RS4 B7? Warunkiem koniecznym jest ręczna skrzynia biegów. Wychodzi na to, że w swojej kategorii Volvo nie ma dużej konkurencji.
Ale jeśli ktoś chce kupić dobry egzemplarz, powinien się pospieszyć. Kłopotem tych aut staje się ich spadająca cena, która przyciąga nową grupę właścicieli. Takich, którzy niekoniecznie powinni porywać się na zakup mocnego, dość skomplikowanego technicznie wozu. „Rynek jest pełen egzemplarzy za 25 tysięcy, z instalacją gazową” – mówi bohater tekstu. Z kolei w Stanach Zjednoczonych, gdzie „R-ki” były bardzo popularne jako nowe, na portalach aukcyjnych co chwilę pojawiają się kolejne rozbite lub „zajechane” egzemplarze na części.
Będzie ich pewnie coraz więcej, bo na pełnoprawny debiut w świecie klasyków, „R-ki" muszą sobie jeszcze trochę poczekać. Ale to się stanie. Pięciocylindrowe, mocne kombi z ręczną skrzynią biegów – takich aut już nigdy więcej nie będzie.
A jak właściciel kwituje swoją przygodę z Volvo? Szeroko się uśmiecha i mówi: „Zacytuję tu pewnego amerykańskiego youtubera, który ma V70R. To wszystko to jest piękna męczarnia!".