Audi SQ8 kontra Volkswagen Touareg 4.0 TDI V8. Wielka bitwa na ekrany z V8 w tle
Dwa samochody, zwłaszcza tak wielkie, to za dużo na jednego redaktora. Dlatego ten tekst pisaliśmy we dwóch. Pojeździliśmy Volkswagenem Touaregiem i Audi SQ8 z tym samym silnikiem V8 TDI.
Dzień dobry, z tej strony Mikołaj. Spędziłem tydzień z najmocniejszym, ośmiocylindrowym Volkswagenem. W tym samym czasie Grzegorz jeździł Audi z tym samym silnikiem. Zdarzyło nam się też pozamieniać swoimi wozami. Każdy z nas zapisał potem kilka rzeczy w magicznym kajeciku. To znaczy, w notatniku smartfona. Co z tego wyszło? Którego wielkiego, mocnego SUV-a lepiej wybrać? Trochę podyskutowaliśmy.
Dzień dobry, tu Grzegorz. Słuchajcie, Mikołaj usiłował mi wmówić, że Touareg z V8, oprócz silnika ma też styl...
Styl klasyczny, styl mieszany. Czyli o wyglądzie.
Grzegorz: Co ty wiesz o stylu, jeśli nie masz bezramkowych drzwi, a z przodu i z boku masz chrom. W Audi SQ8 chrom nie jest potrzebny żeby się wyróżniać. SQ8 niczego nie musi wyglądem obiecywać, jest niższe od Touarega, mniej się błyszczy i i to jego sylwetce służy.
Styl to także szczerość. Może i Touareg nie ma fejkowych wydechów, a SQ8... trochę ma, bo zaślepiona jest połowa z wystających z obu stron dyfuzora otworów. Ale hej, druga połowa faktycznie stanowi wyloty rur, wstydu moim zdaniem nie ma.
W sumie nieistotne, bo szukając Touarega na parkingu można się zgubić. Jego tył jest kompletnie anonimowy, w przeciwieństwie do Audi, gdzie biegnący w poprzek pas świateł od razu podkreśla jego wyraźną cechę - szerokość. Ale o niej za chwilę.
Mikołaj: Hola hola, kolego, zgubić to się można najwyżej w przepastnym wnętrzu Touarega, a nie na parkingu! Ale o wnętrzu za chwilę. Co do wyglądu… Volkswagen nie bije po oczach. Nie wyróżnia się aż tak, jak Audi. Muszę przyznać, że sam bardzo lubię design Q8. To chyba najładniejszy SUV na rynku, a już na pewno najlepiej narysowany SUV-coupe. Ale Touareg też ma swoje plusy!
Nie każdy musi udowadniać całemu światu, że oto kupił sobie sportowego SUV-a. Sportowego SUV-a, słyszycie?! Niektórym wystarczy bardziej stonowana stylistyka. Chrom wygląda elegancko, bryła nadwozia jest wystarczająco masywna… Volkswagen ma w sobie coś amerykańskiego. I nie musi niczego udawać, również w kwestii wydechów.
Może i nikt się za nim nie odwraca, ale to jego zaleta. Żebyście widzieli miny ludzi w „mocnych” autach, którzy byli zdziwieni, że ten czarno-chromowany kiosk tak jeździ! A gdyby tylko jeszcze zajrzeli do środka...
Wkładając nos do nieswojego auta. Czyli o wnętrzach.
Grzegorz: Zajrzałem w oczu złu, gdy wsiadłem do Touarega. Jego imię to 15, bo tyle cali ma centralny wyświetlacz. Inspiracja Teslą stanowczo weszła za daleko, Innovision Cockpit powinien nazywać się inwejżyn.
W SQ8 jest bardziej klasycznie. Trzy ekrany łącznie, jeden przed kierowcą i dwa pośrodku, jak na Audi wyższego segmentu przystało. Może użycie aż tylu wyświetlaczy to nie jest szczyt dyskretnej elegancji, ale przynajmniej nie wygląda to tak jakby ktoś w ślepej kuchni powiesił 100-calowy telewizor.
Choć dwa ekrany w zupełności by wystarczyły. Jeden ekran, ten z samego dołu, chętnie bym usunął. W jego miejsce bardziej przydałoby się miejsce na telefon. Ładowarkę bezprzewodową wkomponowano w podłokietnik, co sprawia, że jeśli ktoś chce trzymać telefon na wierzchu, musi zająć jeden z uchwytów na napoje.
Jest jeden detal, który wydał mi się nieco nieprzystający do otaczającego kierowcę cyfrowego świata. Deska rozdzielcza ma bardzo dużą gładką, płaską powierzchnię. A w czterech jej miejscach wystają zupełnie analogowe pokrętła do sterowania nawiewami. Aż prosi się by rozwiązać to cyfrowo.
Środek w Touaregu z jasną skórą jest ok, ale jak porównać go z SQ8 to nagle w oczy rzucają się te wszystkie zbyt grube i trochę bez polotu łączone linie. Projektanci Audi zdobyli się na więcej łagodności i finezji.
Mikołaj: No dobrze, zgadzam się. Piętnaście cali to lekka przesada. Pamiętam, że całkiem niedawno moja babcia miała telewizor tej wielkości w kuchni (ale nie w ślepej!). Wydawał się spory. Ale czasy się zmieniają. Babcia wymieniła kuchenny ekran na 32-calowy, a piętnaście cali montuje się w samochodach. Czy to przytłacza? Tak, ale tylko przez chwilę. Po pięciu minutach jazdy jest już dobrze. Obsługa ekranu? Bezproblemowa. Sam nie mogę w to uwierzyć, ale nie przeszkadzało mi nawet sterowanie klimatyzacją w ten sposób.
Poza tym, w Touaregu jest gdzie odłożyć telefon, nawet gdy w cupholderze mieszka kawa albo woda. Niby drobiazg, ale na co dzień bardzo cieszy.
Krawędzie bez polotu? OK, ten kokpit to nie jest to szczyt finezji. Racja. Ale nie przeszkadzałoby mi to. Wolę przyczepić się do czegoś innego. Pisałem już o tym przy okazji pierwszych jazd Touaregiem. Kto się zgodził, by we flagowym modelu marki zamontować taką kierownicę? Wygląda jak z Passata. Może jest tak, by złagodzić szok przy przesiadce z tego modelu? Tak czy inaczej, jest za cienka i po prostu nieładna. Szkoda, bo gdyby nie ona, wnętrze miałoby parę punktów „premium” więcej. Punkty musiało więc łapać na... gadżetach.
Inspektor na tropie, czyli gadżety.
Grzegorz: Audi SQ8 w najbogatszej konfiguracji to zbiór różnych technologicznych rozwiązań, a nie zbędnych gadżetów. Może do tych ostatnich zaliczyłbym ekran z haptyczną i akustyczną reakcją zwrotną. Ewentualnie mógłbym jeszcze zrezygnować z wyświetlających na asfalcie czterech kółeczek po otwarciu drzwi. Reszta jest konieczna.
W końcu mogłem przetestować Audi z fotelami z różnymi trybami masażu. Szczególnie polecam tryb rozciągania, fal, wypoczynku i pozostałe, bo polecam wszystkie. Prędzej oddałbym siedmiostopniowy system wyboru dynamiki jazdy, ale i tak nie można, bo jest w standardzie.
Za system skrętnych kół trzeba niestety dopłacić, ale warto, bo ten duży SUV jest wtedy bardzo zwrotny w mieście, gdy koła tylne skręcają się przeciwnie do przednich i precyzyjny przy wyższych prędkościach, gdzie tylne koła podążają za kierunkiem wyznaczonym przez przednie.
Sterowanie fotelami możemy obsłużyć z centralnego ekranu - Touaregu, potrafisz to? Nie musimy wsadzać ręki z boku fotela! Takie luksusy. Podobnie jak pasażer tylnej kanapy nie musi dotykać rolety w swoim oknie, wystarczy wcisnąć przycisk do sterowania szybą.
Mikołaj: Bardzo dobrze, że sterowanie fotelem w Touaregu obsługuje się właśnie z fotela. Lepiej wsadzić rękę tam, gdzie trzeba, ale za to patrzeć na drogę. Obsługa z ekranu mogła mi się spodobać, ale to nie znaczy, że nie odwraca uwagi od drogi!
Jakie gadżety Touarega polubiłem? Na przykład podwójną osłonę przeciwsłoneczną. Można jednocześnie odgradzać się od promieni, które świecą z przodu i z boku. No dobrze, ale inżynierowie VW pewnie byliby obrażeni, że stworzyli najdroższy, najbardziej zaawansowany model marki, a ja piszę o osłonach…
A więc lubię też aktywny tempomat, który dostosowuje się do znaków. Nawet to, że przy wyłączonym tempomacie, Touareg sam skręca, jest przyjemne. Choć za pierwszym razem przeraża.
A czego nie lubię? Przeszkadzają mi aktywne, superinteligentne LED-y, które… nie są tak znowu inteligentne. OK, funkcja doświetlania pieszych w teorii brzmi super. Na ciemnej drodze na odludziu. A ten system działa też w mieście.
W praktyce wygląda to następująco: jedziemy sobie po ulicy oświetlonej latarniami. Obok jest chodnik, po którym spokojnie idą ludzie. Samochód ich wykrywa. Najpierw straszy kierowcę alarmem – tak, jakby ktoś wbiegał przed maskę, a nie po prostu szedł. Chwilę później atakuje Bogu ducha winnych pieszych strzałami świateł w ich kierunku. Rzeczywiście, nieźle ich wtedy widać. Mogę więc zobaczyć, jak mrużą oczy i miotają w moją stronę przekleństwa. Raz, gdy przejeżdżałem obok sklepu nocnego, chyba próbowali miotać butelkami.
Trochę zdrowego rozsądku, czyli o praktyczności.
Grzegorz: Praktyczny człowiek nie musi ściągać kurtki po 10 minutach jazdy samochodem, bo w SQ8 ma możliwość ustawienia godziny i dnia tygodnia, w których ma uruchamiać się układ klimatyzacji. Doceni również pospolitą, bo ręczną, możliwości przesuwania tylnych foteli. 605-litrowy bagażnik z elektrycznie sterowaną klapą i ryglem, ciągle może zyskiwać dodatkowe litry.
Audi SQ8 to nie bezkompromisowy samochód o sportowym charakterze. W takich raczej nie można dokupić uchwytu ISOFIX do przedniego fotela. Wszelkie opcje ułatwiające życie są dostępne. Automatycznie domykające się drzwi to rozwiązanie prorodzinne, a nie wyczynowe. Nawet praktyczny organizer w bagażniku, składający się z szyn i dwóch rozwijanych taśm, zobaczyłem dopiero w tym modelu z potężnym silnikiem.
Audi SQ8 może śmiało pełnić funkcję samochodu na co dzień. Na przeszkodzie stoi tylko jedna jego cech, ale o niej w opisie wrażeń z jazdy.
Mikołaj: Touareg, ze względu na swoją klasyczną bryłę, jest jeszcze bardziej praktyczny od Audi. Ma przepastne wnętrze i wielki bagażnik (dane mówią aż o 810 litrach). W kufrze brakuje mi tylko jakiegoś sprytnego systemu mocowania bagażu albo przegródek. Teraz po otwarciu tylnej klapy trafiamy do wielkiej hali, po której zakupy fruwają, jak w symulatorach swobodnego spadania. Zwłaszcza gdy kierowca postanowi wykorzystać 900 niutonometrów pod prawą stopą…
Jazda, jazda... czyli zza kierownicy.
Grzegorz: W teście Audi S7 pisałem, że nie wiem dlaczego ludzie kupują SUV-y kiedy do jeżdżenia w trasy mogą mieć tak ładne nadwozie. Poczynię tu wyjątek dla SQ8, jest idealny do wyjazdów w długie trasy. Pewnego roboczego dnia wyszedłem z domu i pojechałem SQ8 na Mazury i od razu z powrotem. Zamiast wyciszającej godzinki spędzonej nad jakimś jeziorem, spotkałem ulewę, ale niczego nie żałuję.
Jazda Audi SQ8 to jest relaks poparty mocą. Nie chce się z niego wysiadać nawet po kilku godzinach bezowocnej podróży. Można trochę powyprzedzać, ale można włączyć systemy wspierające kierowcę i doprowadzić do frustracji kierowcę poprzedzającego nas samochodu.
Samodzielne utrzymywanie odległości od pojazdu przed nami działa tak precyzyjnie, a mocy jest tak dużo, że samochód przed nami może zwalniać, hamować i dynamiczne przyspieszać, a Audi będzie się trzymać go dokładnie na ustaloną odległość - d o k ł a d n i e - a nie mniej więcej.
Elektryczna sprężarka, dwie turbosprężarki 435 KM i 900 Nm maksymalnego momentu obrotowego dostępnego w zakresie od 1250 do 3250 obr./min daje 4,8 sekundy do setki. Rozczaruje się tylko ten kto liczył na czystą brutalność. Wprawdzie układ wydechowy może być dobrze słyszalny na zewnątrz, ale w środku usłyszymy tylko nabrzmiewającą gradową chmurę pod naszym siedzeniem.
Oba testowane V8 to pożeracze asfaltu, ale SQ8 radzi sobie nie tylko na prostej. Tam gdzie Touareg już wydaje się szorować lusterkiem o asfalt, SQ8 wciąż się nie poddaje. Pomaga mu układ aktywnej stabilizacji przechyłu i to, że jest szerokie. Brakuje mu pięciu milimetrów do dwóch metrów szerokości.
SQ8 to trochę rozkraczona żaba, ładna, ale rozkraczona. A to powoduje problem w ruchu miejskim, bo bardzo szybko pokazuje, jak wielu ludzi nie trzyma się swojego pasa ruchu. Bardzo często mamy wrażenie, że nie zmieścimy się między krawężnikiem z lewej i cudzym lusterkiem z prawej.
Tylko jeden element mi odrobinę w SQ8 zgrzytał, minimalne opóźnienie w redukcji biegów. Na szczęście nie ma tu efektu znanego z trzylitrowym diesli Audi, gdzie próba dynamicznego przyspieszenia w trybie Comfort tworzy opóźnienie, jak w dostawach akumulatorów z LG Chem. Niestety czuć, że SQ8 zmienia biegi, czasami zbyt wyraźnie.
Mikołaj: Touareg też ma 900 Nm, choć w kwestii mocy przegrywa o włos. Czyli o 13 KM, bo ma ich 422, a nie 435, jak w Audi. O włos zostaje też z tyłu podczas przyspieszania. Na papierze, osiąga setkę w 4,9 s (czyli o zawrotne 0,1 s wolniej niż SQ8!). W prawdziwym świecie, czerwone też jest szybsze. Polecam podczas „wyścigu” siedzieć w Audi, bo można wtedy zobaczyć, jak bardzo Touaregowi podnosi się przód, gdy mocno przyspiesza. Świetny widok!
Na co dzień, Touareg jest po prostu niesamowicie szybki. Choć lepiej byłoby napisać „potężny”. Zachwyca niesamowitą ochotą na przyspieszanie, niezależnie od tego, czy jedziemy 2, 20 czy 120 km/h. Pamiętacie reklamę, w której pierwsza generacja z 5.0 TDI ciągnęła samolot? W nowym V8 ma się wrażenie, że można by wziąć na hol Księżyc i trochę go przyciągnąć. Byłoby ładniej.
Oczywiście, Audi jest bardziej sportowe w czasie jazdy. Nie chodzi o przyspieszanie ani o reakcję na gaz (bałem się, że będzie tak zła, jak w modelach z 3.0 TDI, ale jest o niebo lepsza). Chodzi o zachowanie na zakrętach, przechyły nadwozia i np. twardość i czułość hamulca.
To prawda, Touareg trochę przypomina rozpędzony ponton. Gdy jedziemy po łuku, nadwozie się przechyla. Gdy hamujemy, czuć, jak wielka masa leniwie przelewa się do przodu. Ale za to jest wygodnie na dziurach. To znaczy, jakich dziurach? Zza kierownicy tego wozu wszystkie drogi wydają się wyremontowane.
A lekko pontonowa charakterystyka budzi respekt u kierowcy. Może to i lepiej? Właściwie, w Touaregu brakuje mi tylko jednej funkcji. Chciałbym, by po wciśnięciu przycisku zaczął brzmieć tak samo soczyście i „V8-kowo”, jak Audi. Ale fajnie byłoby mieć też wyłącznik, który sprawia, że wracamy do nienachalnego, spokojnego dźwięku mocnego diesla, który mamy normalnie. Wyciszenie w trasie – rewelacyjne. Też można jechać na Mazury… albo i dalej.
Na koniec tej części, jeszcze chwila o wymiarach. Touareg jest o włos węższy od Audi (1984 kontra 1995 mm), ale tylko jeśli mówimy o szerokości bez lusterek. Z lusterkami VW wygrywa (czy raczej przegrywa, w mieście). Mierzy 2193 mm, a SQ8: 2190 mm. Nieduża różnica. Oba wozy są trudne do parkowania w centrum. Choć za kierownicą VW stresowałem się odrobinę mniej niż w Audi. Przy opłacaniu faktury za jego zakup, też nieco mniej drżałaby mi ręka.
Przy kasie, czyli koszty.
Grzegorz: Cena bazowa SQ8 to pół miliona złotych. Dopłata do hamulców ceramicznych to 48 890 zł, a pakiet dynamicznej jazdy Advanced z tylną osią skrętną to wydatek 34 250 zł. Szybka jazda wymaga poświęceń. Pakiet audio Bang & Olufsen z dźwiękiem 3D i 23 głośnikami to koszt 37 100 zł, plus 8 920 na obowiązkowy w tym wypadku szklany dach panoramiczny. Cennik Audi nie bierze jeńców i tu z Touaregiem nie próbuję nawet wygrać.
SQ8 przegra też w zużyciu paliwa. Co prawda zawiera układ mild hybrid, który ma obniżać zużycie nawet o 0,5 litra, ale nie to raczej wielkiego znaczenia w końcowym wyniku spalania. Wprawdzie w dłuższej trasie drogami jednopasmowymi udało mi się uzyskać zużycie oleju napędowego na poziomie 9 litrów, ale jazda miejska oscylowała bardziej w okolicy 13-14 litrów.
Mikołaj: Około 580 tysięcy złotych – tyle kosztuje Touareg wyposażony po dach. Czyli taki, jak testowy. Prawie sześć stówek za Volkswagena: brzmi jak szaleństwo, prawda? Ale po pierwsze, mamy tu mocarne V8. Po drugie, masę gadżetów – od LED-ów strzelających w pieszych, przez świetny zestaw audio, aż po pakiety stylistyczne i zaawansowane zawieszenie z trybem Offroad. Po trzecie – Audi będzie jeszcze droższe, z ceną na poziomie 650-680 tysięcy za sensowny i niebiedny egzemplarz. A taki, jak testowany, to wydatek absolutnie kosmiczny. Na metce widnieje kwota niemal 800 tysięcy złotych!
Ile pali Touareg? Wygląda na to, że trochę mniej od SQ8. Albo ja mam lżejszą nogę (w co wątpię). W mieście – 11-12 litrów. W trasie 9-10 przy normalnej jeździe, ale da się zejść do siedmiu na drodze krajowej.
Czy w takim razie Volkswagen zostaje bezdyskusyjnym zwycięzcą w kategorii kosztów? Niby tak, ale… nie do końca. Jeśli bierzemy pod uwagę Audi za 650-680, a nie 800 tysięcy, to końcowy wynik zależy od rabatów udzielanych w salonach (a skowronki ćwierkają, że dealerzy Audi potrafią być bardziej hojni od tych z VW) i od ofert leasingowych. Może się więc okazać, że w kwestii cen padnie remis. Czy wtedy Volkswagen ma sens? Oho, zbliża się czas na podsumowanie!
Zbierzmy wszystko razem, czyli werdykt.
Mikołaj: SQ8 rewelacyjnie wygląda i sportowo jeździ. Jest świetne. Touareg też jest świetny, a przy tym (na szczęście, bo kocham różnorodność!) inny. Spokojniejszy, mniej rzucający się w oczy. Spodoba się tym, którzy niekoniecznie chcą słyszeć komentarze od kontrahentów w stylu „Uuuu, widzę, że się powodzi!”. W końcu to może potem prowadzić do wzrostu cen i innych tego typu, nieprzyjemnych zdarzeń.
Nikt nie musi widzieć, że mamy pod maską V8. A warto je mieć, bo to rewelacyjny silnik. Pali jak umiarkowanie ostro traktowane 2.0, a pokłady momentu obrotowego po prostu tu uzależniają. Podobnie jak kultura pracy. Szkoda, że era wielkich diesli się kończy. Spieszmy się je kupować… niezależnie od modelu.
Grzegorz: Pełna zgoda, V8 z Touarega na pewno nie przynosi mu wstydu. Samochód próbuje wyróżnić się chromem, ale to idealny anonimowy pogromca w starcie spod świateł. Brałbym w ciemno, jeśli różnica cenowa w kwocie na fakturach byłaby znacząca. Przy zbliżonych wielkością ratach leasingowych nie wahałbym się ani sekundy nad SQ8. Ono też się nie wahało, gdy na którymś z mazurskich zakrętów skradło moje serce.