REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Nowoczesne samochody mają problem. Tym problemem są koła. Tylko laweciarze się cieszą

W ostatnich miesiącach dwukrotnie miałem przykrość zetknąć się z sytuacją, w której od delikatnego dotknięcia krawężnika doszło do uszkodzenia felgi i opony. W obu przypadkach chodziło o nowoczesny samochód. Raz skończył nawet na lawecie. 

08.11.2018
12:00
uszkodzenie opony
REKLAMA
REKLAMA

W obu przypadkach też nie byłem sprawcą tego zdarzenia, ale jako osoba wypożyczająca samochód do zdjęć musiałem wziąć odpowiedzialność na siebie. Za każdym razem scenariusz był identyczny: kierowca manewrował ustawiając auto do zdjęcia i zawadził o krawężnik. Za każdym razem wydawało mi się, że nic się nie stało, bo prędkość była znikoma. Nic bardziej mylnego: w nowym aucie wystarczy dotknąć krawężnika lub innej przeszkody kołem, żeby doprowadzić do poważnego uszkodzenia felgi i opony. Co potem? Takiego uszkodzenia nie załata żaden zestaw naprawczy. Pozostaje laweta.

Pytałem ostatnio 3 laweciarzy: co najczęściej wozicie? Awarie mechaniczne, kolizje?

Nie. To uszkodzenie koła jest najczęstszą przyczyną wylądowania samochodu na lawecie. Właściciele firm z branży pomocy drogowej muszą błogosławić nowe auta, które zapewniają im tyle pracy. Sytuacja jest prawie zawsze identyczna, ktoś po prostu przyciera bokiem opony o krawężnik rozrywając oponę i już. Kiedyś po prostu wymieniłby koło, dziś musi wzywać lawetę. Jak nie ma auto-casco, to na własny koszt. Jak ma, płaci ubezpieczyciel, ale później stawka zostanie odpowiednio zrekalkulowana na naszą niekorzyść.

Kiedyś wyglądało to tak:

Można było dość swobodnie atakować krawężnik oponą nawet pod małym kątem. Profil opony był spory, a do tego pozostawał jeszcze fragment zewnętrzny ogumienia wystający poza felgę. W rzadko spotykanym przypadku uszkodzenia opony można było skorzystać oczywiście z koła zapasowego.

Potem nastąpił tzw. „postęp” i obecnie koła wyglądają tak:

REKLAMA

Po co? Nie wiadomo. Pewnie tak ładniej wyglądają i klienci odczuwają większy prestiż. Przy okazji zaczęto też rezygnować z koła zapasowego, bo przecież komu to potrzebne, skoro są opony run-flat, a w ogóle to koło zapasowe podnosi masę, zmniejsza bagażnik i przydaje się raz na tzw. „ruski rok”.

Skutek to plaga uszkodzonych kół i lawety kursujące tam i z powrotem z błahego powodu. Jeśli więc rozważacie zakup nowego samochodu i da się w nim wybrać opcję z kołem zapasowym typu „dojazdówka” – zdecydowanie warto, nie z powodu gwoździ i szkła na drodze, ale właśnie niezwykle delikatnych opon.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA