Zbyt szczery handlarz jest bez szans. Komplet zdjęć to tylko kłopot
Uczciwy sprzedawca samochodów używanych wie, że w jego dobrze pojętym interesie jest powiedzieć klientowi całą prawdę, ale nie rzuci mu nią na dzień dobry w twarz.
![Uczciwy sprzedawca samochodów używanych](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2022/02/komis-opener.jpg)
Ile byśmy się nie natestowali nowych samochodów i tak głównie sprzedawać się będą używane. I to nawet nie zawsze dlatego, że Polaków nie stać na nowe. Niektórzy po prostu nie widzą potrzeby wydawania majątku na auto z salonu, albo ładowania się w kredyty i wolą kupić taniej coś, czym już ktoś inny się najeździł. Tak samo, jak kupuje się mieszkanie z rynku wtórnego, albo nadaje drugie życie ubraniom, czy smartfonom.
Nie jest tajemnicą, że sprzedawane wozy często mają za sobą wypadkową przeszłość
Wypadkową, albo co najmniej kolizyjną – chodzi o to, że wcześniej ich stan mógł przypominać salonowy w mniejszym stopniu, niż w chwili gdy trafiły do ogłoszenia. Ktoś musiał je w międzyczasie naprawić i przywrócić do stanu używalności. Ostatnio pod jednym z wpisów na facebookowym profilu Blog Skup Aut Bielsko rozgorzała dyskusja o tym, czy ludzie trudniący się naprawą takich aut i ich dalszą odsprzedażą powinni w ogłoszeniach zamieszczać zdjęcia pojazdów przed naprawą. Prowadzącemu fanpage zarzucono nieuczciwość, argumentując zarzut stwierdzeniem, że skoro ogłoszenie na stronie jest publiczne, to powinno zawierać komplet informacji, włącznie ze zdjęciami uszkodzeń.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2020/11/Volvo-crash-test-13-808x1024.jpg)
Otóż nie powinien i to w dobrze pojętym interesie klienta (i sprzedawcy zresztą też)
Co elegancko wyjaśnił sam przywołany sprzedawca, zwracając uwagę na dwa elementy:
Jeśli chodzi o samochody – zamieszczenie zdjęć uszkodzeń w ogłoszeniu spowoduje [dysonans poznawczy] u większości przeglądających! Wiecie dlaczego? Bo duży odsetek osób WCALE NIE CZYTA TREŚCI, ALBO TEJ TREŚCI NIE ROZUMIE. Wiele osób nie będzie wiedziało, czy ogląda anons z samochodem uszkodzonym, czy "całym". Znam z doświadczenia, a mam duże ?.
Potwierdza to redakcyjny kolega, który ostatnio sprzedawał samochód. Pytania od zainteresowanych nie były zbyt rozbudowane. Oprócz pytania czy to kąbi, najczęściej padały te o obecność DPF (a jak z ekologią?), przy czym jego obecność nie była zaletą. O tym, że DPF nie jest wycięty informował w ogłoszeniu. O historię napraw powypadkowych nie zapytał nikt. Standardem było zadawanie pytań o to, co już zawarto w opisie auta. Ma opony? Ma, tak jak napisałem. I serwisował pan? Tak serwisowałem, tak jak napisałem. A duży przebieg? Taki jak w ogłoszeniu. Prawdą jest, że mało kto czyta ogłoszenia. Gdyby w jego ogłoszeniu było zdjęcie sprzed jakiegoś wypadku, nikt by nie zadzwonił, bo ludzie przejrzeliby zdjęcia i stwierdzili, że sprzedaje uszkodzony. Handlarz prawdę ci powie:
Towar pokazany klientowi ma być piękny, czysty, idealny. Klient ma widzieć w ogłoszeniu ładne, nieuszkodzone auto, bo takie chce kupić.
I trudno nie przyznać racji. Kupując ciuchy na Vinted nie spodziewam się zdjęć sprzed ostatniego prania, a zamawiając burgera w restauracji nie sugeruję się zdjęciami z masarni. Że samochód to inny rząd kwot? To inaczej – kupując mieszkanie z drugiej ręki nie spodziewam się w każdym ogłoszeniu oglądać zdjęć sprzed remontu. Ale gdy będę nim zainteresowany i skontaktuję się ze sprzedającym, to chciałbym, by mi o nim opowiedział, a być może i pokazał zdjęcia.
I to kolejna kwestia, na którą zwraca uwagę cytowany sprzedawca:
Klient zainteresowany powinien od uczciwego sprzedawcy dowiedzieć się o przeszłości samochodu od razu, przy pierwszym kontakcie (telefonicznym, mailowym, smsowym), by ewentualnie nie tracić czasu i pieniędzy na przyjazd na miejsce. Są bowiem ludzie, dla których lakierowany choćby jeden element od razu skreśla pojazd z listy zainteresowania.
Oraz, co równie ważne:
Uczciwość polega na niewprowadzaniu klienta w błąd, niepisaniu o pokolizyjnym pojeździe, że jest bezkolizyjny, polega na przekazaniu drugiej stronie prawdy na temat sprzedawanego towaru.
I gdyby wszyscy podchodzili do prowadzonych przez siebie biznesów podobnie, to wtedy można by kupić auto choćby przez internet i bez podejrzliwości jeździć nawet takimi złomami, jakimi jeżdżą statystyczni Francuzi.
A może w naszym kraju powinno się dążyć do tego by sprzedawca samochodów używanych został wpisany na listę zawodów zaufania publicznego?
zdjęcie otwierające: ruslanPhoto / Shutterstock.com