Jechałem nowym Audi, aż się rozładowało. Nie musiałem dzwonić po lawetę
Wziąłem nowe Audi A6 e-hybrid na przejażdżkę. Chciałem sprawdzić, ile przejedzie, zanim się rozładuje. Nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Jeszcze dwa lata temu czytałem artykuły, według których hybrydy plug-in stanowiły ślepą uliczkę w rozwoju motoryzacji. Faktycznie, przez lata producentom nieszczególnie chciało się inwestować w tę technologię. Akumulatory pozwalały na przejechanie 30-50 km (ten drugi wynik dostępny raczej przy wielkich staraniach) i niewiele się w tej kwestii zmieniało nawet przy premierach nowych generacji aut. Wydawało się, że cała energia konstruktorów idzie w projektowanie aut elektrycznych i że to one są przyszłością.
Teraz plug-iny dostały wiatru w żagle
Wszystko zmieniło się relatywnie niedawno - jakieś 2-3 lata temu. Cały przemysł powoli zaczyna dostrzegać, że da się rozwijać dwutorowo i że auta spalinowe nie wybierają się jeszcze na emeryturę. Nie chcą tego klienci, a i politycy powoli zmieniają kurs (choć tylko niektórzy i tylko czasami).
I dlatego nowe generacje hybryd kilku marek dostały większe akumulatory. Zasięgi takich modeli w trybie elektrycznym przekraczają 100 km. Raz, że dzięki temu kierowcy mogą faktycznie załatwiać większość spraw w ciągu tygodnia „na elektryku” i używać silnika spalinowego w weekendy/na trasy, a dwa, że to oznacza, że nawet zimą i w niesprzyjających warunkach, bateria nie rozładuje się po wyjechaniu z garażu za róg.
Właśnie pojeździłem nowym Audi A6 e-hybrid

To mocniejsza wersja, z silnikiem 2.0 TFSI (252 KM) i motorem elektrycznym (143 KM). Moc systemowa to aż 367 KM, a moment obrotowy to 500 Nm. Akumulator ma pojemność 20,7 kWh netto - to więcej niż np. w dawnym, elektrycznym Peugeocie iOn i prawie tyle, co w pierwszym Leafie.
Zasięg w trybie elektrycznym według WLTP to 111 km. Ile da się rzeczywiście przejechać? Uznałem, że to sprawdzę, bo zapowiedzi producentów często nijak mają się do rzeczywistości.
Pojechałem naładować A6

Wcześniej wyjeździłem baterię do zera (samochód utrzymuje 1-3 proc. naładowania, wciąż rusza na elektryku i oferuje pełną moc), więc musiałem pojechać na ładowarkę. Czy wypada zajmować plug-inem - który przecież pojedzie bez prądu w akumulatorze - miejsce na ładowarce, z której korzystają kierowcy aut elektrycznych? Mam pewne wątpliwości, ale wybrałem sprzęt na uboczu i raczej nikomu nie przeszkadzałem.
Auto przyjmowało 11 kW z ładowarki AC, czyli maksimum, jakie obsługuje. Cały proces zajął dwie godziny, więc… pojechałem tramwajem do domu. Trochę głupio się czułem, zostawiając auto z bakiem pełnym paliwa pod sklepem i wracając komunikacją miejską. Nie od dziś wiadomo, że hybryda plug-in nie ma żadnego sensu, jeśli nie ma się gniazda w garażu. Ja nie mam.
Gdy wróciłem do auta, pokazało imponujący zasięg

Naładowane do pełna hybrydowe A6 może - według pokładowego wskaźnika - pokonać w trybie EV 138 km. Wyzwanie przyjęte. Odpalam auto, włączam tryb elektryczny i jadę przed siebie. Wybrałem trasę podmiejską (oczywiście po tym, jak wydostałem się z lekko korkującej się Stolicy), spokojną i mało tłoczną. W dodatku biegnącą po płaskim (jak przystało na Mazowsze) i wymagającą jazdy z dość niskimi prędkościami.
Samochód w trybie elektrycznym jest wystarczająco dynamiczny - na tyle, że bez problemu nadążą za ruchem, dość żwawo przyspiesza (można bez problemu włączyć się na główną drogę) i jeździ się nim przyjemnie, czyli cicho i płynnie. Można zapomnieć, że to nie jest auto elektryczne.
Ile pokonałem w trybie EV?

Zużycie wynosiło nieco ponad 19 kWh na 100 km. Jechałem maksymalnie 90, może 95 km/h i to krótko. Większość czasu to jazda 50-70 km/h.
Przejechałem niemal równe 100 km i zostało mi jeszcze kilka procent baterii. Chciałem wycisnąć z trybu EV ostatnie poty, ale w tym momencie zorientowałem się, że pomyliłem drogę. Zamiast dalej jechać drogą krajową, wjechałem na autostradę. Przy szybkiej jeździe energia ulatuje w chwilę - ale zdążyłem jeszcze sprawdzić, jaka jest maksymalna prędkość w trybie elektrycznym. To 140 km/h, czyli dokładnie tyle, ile można jechać po trasie z niebieskimi tablicami w Polsce. Chwilę później A6 wyświetliło komunikat, że tryb EV jest już niedostępny i przełączyło się na korzystanie głównie (choć nie tylko) z silnika spalinowego. Ucieszyłem się, że to jednak hybryda, a nie elektryk.

Czyli Audi A6 może przejechać ponad 100 km na prądzie
Pewnie wycisnąłbym więcej, gdybym więcej hamował i odzyskiwał energię. Tak czy inaczej, nie spodziewałem się, że zrobię setkę. Myślałem, że to marketingowe zapowiedzi, a w rzeczywistości wyjdzie maksymalnie 70-80 km. Ponad 100 km w trybie EV oznacza, że można przez wiele dni jeździć A6 i nie słyszeć jego silnika spalinowego. To przyjemne - ale za żadne skarby nie kupujcie hybrydy, jeśli nie macie jej gdzie ładować. To kuszące, bo dobrze jeździ, ale nie ma sensu. Nie będzie wam się chciało wracać tramwajem z ładowarki.