Na jednej z facebookowych grup wystawiono 32-letniego Volkswagena Polo 2F z niemałym przebiegiem 225 tys. km. Jest on w unikatowej wersji G40 Genesis, jednak czy to może usprawiedliwiać tak wysoką cenę?

Volkswagen Polo zawsze pozostawał w cieniu swoich większych braci w postaci Golfa i Passata. Gdy ktoś w naszym kraju zastanawia się nad kupnem używanego samochodu, od razu padają te dwie propozycje, a miejskie auto musi im ustępować. Podobnie jest w przypadku ceny, gdzie przez swój rozmiar będzie naturalnie tańszą propozycją niż większe auta niemieckiej marki.
Z tego stereotypu zdaje się wyłamywać pewien egzemplarz Polo 2F, wystawiony na grupie Giełda Klasyków/Oldtimer Markt na portalu Facebook.
G40 Genesis - mówi to panu coś?
To konkretne Polo 2F jest jednak tak wyjątkowe, jak tylko możliwe. To egzemplarz bazujący na topowej odmianie silnikowej G40 w limitowanej edycji Genesis. Te wersje charakteryzowały się silnikiem G-Lader, dodatkowo zmodyfikowanym przez firmę ABT - z przeprogramowanym komputerem, sportowym wałkiem rozrządu, mniejszym kółkiem kompresora oraz dodatkową jego chłodnicą.

Wypuszczenie wersji Genesis było związane ze sponsorowaniem przez VW trasy koncertowej brytyjskiego zespołu o tej samej nazwie. Charakteryzowała się ona nieco odmienionym wyglądem z unikatowym, fioletowym lakierem i felgami BBS, ale też potężniejszym systemem audio z dodatkowymi 2 subwooferami. We wnętrzu możemy za to dostrzec dywaniki i tapicerkę w różowo-niebieskie syntezatory i gitary, zaś na kierownicy uwagę zwraca plakietka z napisem "Genesis" oraz przeszycie różową nitką.

Taka kompletacja jest niezwykle rzadka. Producent nie przedstawia oficjalnej liczby tak przygotowanych egzemplarzy, zaś według internetowych źródeł mówimy o kilkunastu egzemplarzach.
Cena? Jak za czteroletnie Polo
Polo G40 Genesis pochodzi z przedostatniego roku produkcji generacji 2F - 1993. Na liczniku przebiegu ma wcale nie tak mało, bo 225 tys. km, choć sądząc po zdjęciach, jest dobrze utrzymane jak na swój wiek i przebieg, a auto jest ubezpieczone i zarejestrowane w Polsce. Do tego sprzedający twierdzi, że auto jest mocno doinwestowane: wymienione zostały praktycznie wszystkie części mechaniczne i eksploatacyjne, a komora silnika została odświeżona.
Jednak cena może na pewno szokować: 59 tys. zł. Za 32-letnie Polo jest to na pewno całkiem dużo, bo za podobną kwotę możemy wybierać w dużo młodszych egzemplarzach - albo 4-5 letnie ze średnim wyposażeniem i silnikiem, ale w świetnym stanie, albo 10-letnie GTI z niemal 200-konnym silnikiem. Tu jednak cena wynika z czegoś innego - mówimy o jednym z kilkunastu egzemplarzy na świecie. Rzadka, topowa wersja samochodu, który jest już w zasadzie youngtimerem, a taką wersję można bez większego wstydu nazwać wręcz klasykiem.
Tylko że mówimy o Polo. Volkswagenie Polo, który w Europie jest propozycją na tani samochód do poruszania się na co dzień, a wersja ze szczytu oferty nie zmienia tu aż tak wiele. Sam bardzo lubię zespół Genesis, jestem wielkim fanem wokalu Phila Collinsa i rzadka wersja sygnowana samą ich nazwą to ciekawa propozycja dla fana ich muzyki, a może i nie tylko.
Ale czy sama unikatowość może tak windować cenę? Zrozumiałbym, gdyby auto wystawiono za chociaż o połowę niższą kwotę, bo takie 30 tys. za jeden z kilkunastu egzemplarzy jest jeszcze akceptowalne. Albo w drugą stronę - gdyby miało przebieg rzędu 10-20 tys. km. Bo niestety mówimy tu, o zwykłym, raczej podstawowym jeździdle, tylko że doprawionej wersji. Czy wystawilibyśmy Cinquecento Soleil w unikatowym kolorze za... chociaż w tych czasach lepiej nie bawić się w takie gdybanie, bo jeszcze ktoś weźmie takie pomysły na poważnie.
O nowych Volkswagenach przeczytasz tutaj: