Będzie można jeździć 4,25-tonowym kamperem na kategorię B. Palety z ogórkami czekają
Niedawno Parlament Europejski przegłosował zmiany w ogólnoeuropejskich regulacjach dotyczących prawa jazdy. Kategoria B pozwoli jeździć kamperami o masie 4,25 tony, ale odradzam w tym momencie wybuch entuzjazmu.
Nowoczesne kampery z łatwością przekraczają 3,5 tony masy całkowitej. Mnóstwo wyposażenia – ogrzewanie, klimatyzacja, część sanitarna i kuchenna – do tego oczywiście liczne bagaże i jeszcze ze cztery osoby. Wszystko to sprawia, że zanim wyjedzie się na wakacje, najlepiej jest odwiedzić wagę na lokalnym PSZOK-u i sprawdzić, czy mieścimy się w limicie. Europejska federacja karawaningu ECF od lat zabiegała o zmiany w tej materii, argumentując, że podniesienie dopuszczalnej masy całkowitej tylko dla kamperów nie zmieni niczego w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego. Podnoszono, że wypadki z udziałem kamperów to 0,4 proc. ogólnej liczby zdarzeń drogowych, a ofiary wśród pasażerów kamperów – ok. 0,15 proc. całości. Kierowcy kamperów nie mają tendencji do powodowania groźnych sytuacji, przeważnie jeżdżą powoli i ostrożnie, więc – jak argumentowała ECF – limit można śmiało podnieść i nic szczególnego się w związku z tym nie stanie. To oczywiście prawda, taka zmiana przyniosłaby korzyść fanom karawaningu, a bezpieczeństwo na drodze nie zmieniłoby się w najmniejszym stopniu. Po prostu te ciężkie kampery, które dziś jadą nielegalnie, jechałyby legalnie.
Parlament Europejski i Rada Europejska zgodziły się na tę zmianę, ale...
...tak jakby się nie zgodziły na nią wcale. Owszem – będzie można jeździć 4,25-tonowymi kamperami, ale tylko zasilanymi paliwami alternatywnymi, co w warunkach europejskich oznacza po prostu „elektrycznymi”. Nie bardzo widzę sens elektrycznego kampera, bo właściwie uniemożliwia on realizowanie koncepcji karawaningu, chyba że wakacje chcemy spędzać pod stacjami ładowania. Inne alternatywne paliwa to wodór i gaz ziemny CNG. Nie znam żadnych kamperów, które byłyby nimi zasilane. Europejska federacja karawaningu zabiega o rozszerzenie zezwolenia na zwykłe samochody kempingowe.
Na tym nie koniec obostrzeń ze strony UE
Po pierwsze, to podniesienie masy do 4,25 t ma obowiązywać dopiero za cztery lata (dziwne, dlaczego?) i trzeba będzie mieć prawo jazdy kategorii B przez minimum dwa lata, żeby móc z tego skorzystać (w miarę logiczne). Na razie nie rozpatrzono możliwości poruszania się standardowym spalinowym kamperem z masą 4,25 t. A szkoda, bo to byłoby wspaniałe, widzę w tym ogromny potencjał. Widzę tego białego Fiata Ducato z zabudową Hymer albo Burstner, wybebeszoną do gołego plastiku. Cała jedna ściana zabudowy jest odsuwana, w środku znajduje się zaś przestrzeń ładunkowa. Można tam włożyć sześć europalet i wóz nie klęknie, w końcu to Ducato. I cyk lecimy w transporcie międzynarodowym – w papierach kamper, na pace ogórki, jedziemy bez tachografu, nikt nigdy się nie zorientuje. Tak widzę przyszłość transportu międzynarodowego po tym, jak już wsadzą obowiązkowe tachografy do busów powyżej 2,5 tony.
Nie rozumiem trochę tego betonowego podejścia Unii
Samochody stają się coraz cięższe i jest to rzeczywistość wymuszona przez same unijne przepisy. Elektryfikacja, elementy z dziedziny bezpieczeństwa, wymogi konstrukcyjne pojazdów – to wszystko nie wynika z woli producentów, tylko z regulacji, którym muszą się podporządkowywać. Auta tyją, uprawnienia stoją w tym samym miejscu – a jak ktoś próbuje coś w tej sprawie zrobić, to ustępstwa są na zasadzie „lepiej, żeby w ogóle ich nie było”. Najlepiej jest ważyć kampery, sprawdzać że są przeładowane i narzekać, że ludzie jeżdżą nielegalnie – zamiast umożliwić im po prostu legalną jazdę, skoro posiadają już państwowe uprawnienia.
