Tyle kosztuje teraz prestiż. Oto najtańsze samochody premium
Jeśli zajedziesz pod blok nowym Mercedesem, Audi, BMW albo czyś z tej półki "markowej", nikt nie będzie sprawdzał, czy przypadkiem nie zdecydowałeś się na najtańszy możliwy model i wariant. Tylko ile trzeba zapłacić, żeby jak najtaniej wejść w posiadanie właściwego znaczka na masce?
Smutna część odpowiedzi brzmi: całkiem sporo. O czasach, kiedy nowego Mercedesa można było kupić za 70 000 zł - a to wcale nie było tak dawno temu - możemy już zapomnieć. Teraz niektóre cenniki wyglądają, jakby modele za mniej niż 200 000 zł były tam przypadkiem.
Zerknijmy więc, jak wygląda teraz sytuacja, jeśli zależy nam na wozie premium, ale budżet mamy niekoniecznie z gumy.
BMW - 149 900 zł
BMW ma w swojej ofercie - rzutem na taśmę - cały jeden model za mniej niż 150 000 zł. Jest nim Kia Ceed nowe BMW serii 1, będące najtańszym modelem w całej gamie. Znaczek BMW jest? Jest. Napęd na tył jest? Nie. Mocny silnik nawet w podstawowej wersji? W sumie nie jest tak źle, bo poniżej 170 KM - w przypadku silnika benzynowego - nie zejdziemy, a 7,8 s do setki to całkiem przyzwoity wynik.
Na porażająco imponujące wyposażenie nie możemy natomiast liczyć, ale w sumie będzie widać, że jest nowocześnie. Są wyświetlacze, jest automatyczna skrzynia biegów - i to bez szkaradnego lewarka - są felgi 17", LED-y i jeszcze kilka innych drobiazgów.
Od razu uprzedzam - to będzie jedno z najtańszych aut w tym zestawieniu, więc proszę nie kręcić nosem na napęd na przód, 3 cylindry i 1,5 l pojemności skokowej.
Mercedes - 154 600 zł
Jeśli chcemy gwiazdę na masce (i grillu), to musimy trochę dołożyć. Dobra wiadomość - niewiele, bo A 180 będzie nas kosztować 154 600 zł, czyli różnica w porównaniu do BMW jest niewielka. Gorsza wiadomość jest taka, że klasa A - mimo słusznej liczby cylindrów - oferuje mniejszą moc (136 + 14 KM), mniejszą pojemność skokową (1,33 l) i będzie wyraźnie wolniejsze do setki, osiągając tę prędkość po 9,2 s, co brzmi umiarkowanie premium.
Trudno też dać się porwać wyposażeniu podstawowej wersji klasy A. 17-calowe felgi wyglądają przyjemnie, ale już np. malutki standardowy ekran kierowcy to w 2024 r. trochę mało przyjemny element wyposażenia.
Audi - 111 900 zł
Tak, można kupić nowe Audi prosto z salonu za nieco ponad setkę, ale jest haczyk - to Audi A1, czyli wybitnie miejskie auto. Większość klientów pewnie zdecyduje się na zdecydowanie większe A3, które jednocześnie nie jest porażająco droższe - za bazową odmianę trzeba zapłacić 122 700 zł.
Jako ciekawostkę można potraktować fakt, że i A1, i A3, oferują w podstawowych odmianach silniki o mocy 116 KM, przy czym w A3 to już 1.5 z 4-cylindrami, natomiast w A1 - 1.0 i 3 cylindry.
Volvo - 175 900 zł
Volvo w żadne równanie do okolic 100 albo 150 tys. nie planuje się bawić i najtańszy model w ofercie to XC40 za ponad 170 000 zł. W standardzie dostaniemy tutaj m.in. automatyczną przekładnię, napęd na przednią oś, 8,6 s do setki, 2 duże wyświetlacze (12 i 9 cali), dwustrefową klimatyzację automatyczną, 17-calowe felgi i... cóż, crossovera/SUV-a od Volvo. A to już jakiś szacunek na dzielni wygeneruje.
Alfa Romeo - 129 600 zł
Czy to jest pełną gębą premium - nie wiem i nie dam się za to pokroić, ale spokojnie można Alfę Romeo wrzucić do kategorii marek "jakichś". Jej startową ofertą jest przerobiony Peugeot (albo Fiat) z silnikiem 1.2 o mocy 136 KM i automatyczną przekładnią oraz napędem na przednią oś.
Z dobrych wiadomości - bez dopłaty dostaniemy m.in. manetki zmiany przełożeń, wybór trybów jazdy, automatyczną klimatyzację i kilka innych dodatków.
Lexus - 152 900 zł
O ile tradycyjna niemiecka trójca w najniższej cenie oferuje hatchbacki, o tyle "młodsze premium" to już niewielkie SUV-y - i w przypadku Lexusa nie jest inaczej. Najtańszym modelem w gamie jest lepsza wersja Yarisa Cross, oferowana oczywiście z napędem hybrydowym, 3-cylindrowym silnikiem o pojemności 1,5 l oraz niezbyt porywającym przyspieszeniem do setki na poziomie 9,2 s. Można się spokojnie ścigać spod świateł z klasą A, zresztą oba modele kosztują nawet niemal dokładnie tyle samo.
Przy okazji - UX jest tylko symbolicznie droższy.
Jaguar - 309 300 zł
W sumie dość trudno stwierdzić, czy Jaguar produkuje jeszcze samochody (raczej nie), bo jedynym modelem, który można skonfigurować na stronie, jest F-Pace. Cała reszta jest dostępna wyłącznie "ze stocku". F-Pace'a wyróżnia przy tym nie tylko wyjątkowy brytyjski styl, ale również fakt, że za 310 000 zł dostajemy 2-litrowego diesla, który będzie potrzebował trochę ponad 10 s na rozpędzenie się do setki.
Aż dziwne, że to auto nie podbiło naszego rynku.