REKLAMA

Turyści-elektryści kradną prąd z hoteli. Z przedłużaczem wejście zabronione

Telewizja Polska nakręciła materiał z szokującym przekazem: turyści jadą w góry zabierając ze sobą przedłużacze. Po co im one? Dlaczego kradną prąd z pokojów hotelowych? Niestety, o ile temat jest ciekawy, o tyle są tam też liczne opowieści dziwnej treści, które wymagają skomentowania.

Turyści-elektryści kradną prąd z hoteli. Z przedłużaczem wejście zabronione
REKLAMA

Wygląda na to, że turystyczne miejscowości w górach, jak Świeradów-Zdrój czy Szklarska Poręba, są zupełnie nieprzygotowane na najazd turystów-elektrystów, czyli fanów samochodów elektrycznych. Przyjedzie taki jeden z drugim swoją Teslą albo Mustangiem Mach-E, oczywiście rozładowanym, bo po drodze siedem razy się zgubił, i zaczyna knuć, gdzie by tu się w takim Świeradowie naładować. A tu zero publicznych ładowarek. Na szczęście ma ze sobą przedłużacz, więc podłącza go w pokoju hotelowym, spuszcza przewód z okna i przez noc dolewa cennych kilowatogodzin do swojego elektrobolidu. Takie rzeczy podobno stale się zdarzają, twierdzi TVP Wrocław.

REKLAMA

Dlaczego nie wolno tak robić? Odpowiedź jest inna niż twierdzi TVP Wrocław

Ponieważ jest to kradzież. Jeśli zużywasz czyjeś zasoby wbrew woli ich zarządcy dla własnej korzyści, to je kradniesz. Zużycie prądu do celów domowych, jak naładowanie telefonu, zrobienie sobie herbaty w czajniku czy użycie maszynki do golenia jest wliczone w cenę pokoju hotelowego i nikt nie robi z tego problemu. Ale prąd w pokoju hotelowym nie służy do ładowania urządzeń znajdujących się poza budynkiem hotelu. Wydawałoby się, że to dość oczywiste i wystarczy po prostu powiedzieć jak Mojżesz: nie kradnij, i załatwione.

Zamiast tego TVP Wrocław powołało eksperta od elektromobilności

Ekspert od elektromobilności, Albert Gryszczuk, to człowiek o sporym doświadczeniu motoryzacyjnym. Opracowywał między innymi polski samochód elektryczny Sokół 4x4 bazujący na Land Roverze Defenderze. Brał też udział w rajdach terenowych, a nawet ukończył rajd Dakar na samochodzie własnej konstrukcji. Wydawałoby się więc, że osoba znająca się na budowie samochodów elektrycznych nie będzie więc opowiadała wątpliwie prawdziwych rzeczy na temat ich ładowania.

Oto, co mówi pan Albert na temat ładowania:

  • jeśli to jest 10 kilowatogodzin w plug-inie, to już jest 20 złotych.

Aha, bo ja znalazłem, że w porze nocnej (a o ładowaniu w nocy opowiada właśnie ten materiał) przy typowej taryfie G12 jedna kilowatogodzina kosztuje od 0,86 do 1,45 zł. Czyli przy założeniu najdroższego operatora, ładowanie plug-ina okradnie właściciela hotelu na 14,5 zł.

Ale co dzieje się później, to już przekracza moje pojmowanie. Otóż pan Albert twierdzi, że jeśli jest to „jakaś tam Tesla, albo jakiś inny lepszy samochód elektryczny, który ma 80-100 kWh (akumulatora), to już jest dwieście złotych”. Dwieście złotych oznaczałoby, że ktoś musiałby wyssać z sieci ok. 136 kWh. Przy założeniu, że prąd ładowania ze zwykłego gniazdka to ok. 1,8-2 kWh, można optymistycznie założyć, że trwałoby to 68 godzin nieprzerwanego ładowania dla uśrednionej stawki 1,45 zł/kWh. Czyli ktoś musiałby ładować się bite trzy dni, żeby zużyć prądu za dwie stówy. Nisko oceniam prawdopodobieństwo tego zdarzenia. Tyle że wartość skradzionego prądu nie ma żadnego znaczenia. W równej mierze nie wolno kraść 14, jak i 200 zł, więc tego typu argumentacja jest bzdurna i daje usprawiedliwienie osobom, które ukradły mało.

Ale to wcale nie jest najgorsza część

Najgorsza jest ta o przedłużaczu. Podobno ładowanie z przedłużacza to ogromne niebezpieczeństwo z powodu zagrożenia pożarowego i gdyby zobaczyli to (wymienia pan Albert): straż pożarna, inspektor budowlany, inspektor Urzędu Regulacji Energetyki i dozór techniczny, to nastąpiłyby bardzo poważne konsekwencje.

Otóż nie. Nie nastąpiłyby żadne konsekwencje, ponieważ to nie jest zakazane. Można ładować samochód elektryczny z przedłużacza. Nie znaczy to, że można puszczać przewód po ścianie cudzego budynku wbrew woli zarządcy tego budynku, to akurat jest zakazane. Natomiast jeśli macie własne podwórko – nie ma do tego żadnych przeciwwskazań. Oczywiście przedłużacz musi być solidny, z uziemieniem i z jak największym przekrojem przewodu (preferowane 2,5 mm2), a także w pełni rozwinięty, żeby się nie grzał. Zachowując te podstawowe zasady bezpieczeństwa, możemy ładować samochód elektryczny z przedłużacza. W końcu przedłużacz dokładnie do tego został zaprojektowany i stworzony – żeby przenosić energię elektryczną tam, gdzie jest potrzebna z dala od gniazdka. Samochód elektryczny nie pobiera prądu przemiennego z jakąś absurdalną mocą, która smażyłaby instalację, zresztą w takiej sytuacji powinien zadziałać bezpiecznik i wyłączyć ładowanie.

Podsumowując:

  • nie chodzi o używanie przedłużacza
  • nie chodzi o kwotę, jaką zużyjesz na ładowanie
  • chodzi o to, że kradniesz coś, co służy do użytku w pokoju. Z tego samego powodu nie zabierasz szlafroka hotelowego do domu.
REKLAMA

I chyba na tym wypadałoby się skupić w tym materiale filmowym.

(a co do braku ładowarek w tych okolicach, to dla Świeradowa-Zdroju PlugShare podaje sześć stacji ładowania – prawie wszystkie przy hotelach, gdzie pewnie można się dogadać i zapłacić za zużyty prąd, przy okazji są to złącza Type 2, a nie biedawtyczki 230V).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA