Sąsiad z bloku ładuje elektryczny samochód z przedłużacza. Czy mam dzwonić na policję?
Czy można ładować elektryczny samochód z przedłużacza? Technicznie rzecz biorąc tak, jeśli trzymamy się kilku zdroworozsądkowych zasad. Problem pojawia się, gdy przewód leży na terenie miejskim bądź biegnie po elewacji bloku.
Nie ja zrobiłem to zdjęcie, ale można na potrzeby tego wpisu uznać, że to ja. W każdym razie tak wygląda początek ery elektromobilności na polskich blokowiskach:
Ktoś kupił sobie nowiutkie MG4 (test - czytaj tutaj) i ładuje je z przedłużacza podpiętego we własnym mieszkaniu do gniazdka. Oczywiście wiele osób powie, że tak nie można, to skandal, niebezpieczeństwo pożaru itp. Byłaby to prawda, gdyby zaniedbać wszystkie zasady bezpieczeństwa, ale tu raczej do takiego zaniedbania nie doszło.
Czy ładowanie z przedłużacza jest możliwe?
Producenci powiedzą że absolutnie nie, bo przecież nie są w stanie odpowiadać za przedłużacz, który ktoś podłączy i nie chcą być obciążeni roszczeniami, gdyby coś się spaliło. Prawda jest jednak taka, że te kilka czy kilkanaście dodatkowych metrów przewodu nie robi żadnej różnicy dla instalacji. Prąd płynie do nas często przez wiele kilometrów, potem dochodzi do instalacji w budynku, gdzie też często ma wiele metrów i kilkaset cm więcej miałoby spalić wszystko na popiół? Oczywiście że nie, o ile tylko:
- stosujemy odpowiedni przedłużacz, najlepiej taki z przekrojem przewodu wynoszącym 2,5 mm2. Na przykład taki jak ten. Tanie przedłużacze będą miały przekrój 1,5 mm2, co sprawi, że przewód będzie mocniej się grzać.
- przedłużacz ma klasę wodoodporności IP44. Ogólnie rozwijane przedłużacze ogrodowe i budowlane często ją mają, ale lepiej to sprawdzić. Te z zamykanymi gniazdkami są najlepsze – nie warto oszczędzać.
- przedłużacz musi być w pełni rozwinięty, nie zostawiamy go nawiniętego na bęben. W przeciwnym razie może zadziałać jak cewka, dojdzie do indukcji i zacznie się topić. Nawet jeśli auto stoi w miarę blisko od okna, trzeba całkowicie rozwinąć przedłużacz.
- nie przeginamy z tym przedłużaniem, 20 metrów będzie jeszcze w porządku. Przy 50 bym się zastanowił. Im większy układ, tym większe straty.
Trzeba też pamiętać, że przeważnie prąd ładowania to ok. 2300 W, czyli 230 V x 10 A (napięcie razy natężenie daje moc), ale od tego wypada odjąć straty na ładowarce pojazdu i te na przedłużaczu. Czyli realnie możemy liczyć na niecałe 2 kW na godzinę. Zatem jeśli ktoś ma do naładowania nawet zwykłego Nissana Leaf pierwszej generacji, to potrzebuje na to dwunastu godzin. Trzeba jednak pamiętać, że...
Nie można ciągnąć przedłużacza po terenie miejskim lub osiedlowym
Po terenie prywatnym możemy sobie robić co chcemy. Problem zaczyna się, gdy nasz samochód stoi pod blokiem i trzeba prowadzić przewód po ścianie, a potem po ziemi. Zasadniczo jest to zabronione – zwłaszcza jeśli przewód przechodzi przez chodnik, bo jest to nielegalne zajęcie pasa drogowego w myśl ustawy o drogach publicznych. Prędzej czy później ktoś wezwie policję lub straż miejską. Pomijam już nawet niebezpieczeństwo polegające na tym, że ktoś się potknie o przewód, ale również ktoś mógłby go złośliwie przeciąć i ściągnąć na innych możliwość porażenia prądem. W ten sposób narażamy się na grzywnę – i sąsiad ze zdjęcia powyżej mimo sensownego zabezpieczenia przedłużacza przed wilgocią, też nią ryzykuje. W przypadku jednego auta to jeszcze nie jest problem, ale wyobraźmy sobie rok 2035 i przedłużacz wychodzący z każdego okna.
Ładowanie z przedłużacza: można, ale nie można
Z uwagi na specyfikę polskich osiedli, gdzie mieszka się w wysokich blokach, a parkuje z dala od budynku – mieszkańcy są na przegranej pozycji, jeśli chodzi o ładowanie samochodów elektrycznych. Natomiast osoby mieszkające w zabudowie szeregowej, parkujące auto pod oknem, mogą rozważyć – pod warunkiem zachowania wymienionych zasad – ładowanie z przedłużacza. W przypadku auta o mniejszym akumulatorze doładowywanie z domowej instalacji jest zupełnie wystarczające, co zdążyłem już kilka razy sprawdzić na własnej skórze. Chociażby w przypadku Dacii Spring.