REKLAMA

Toyota RAV4 nie polubiła się ze skandynawską fauną. Japoński SUV oblał test łosia

Test łosia to jedna z najsłynniejszych prób sprawnościowych, które mogą obnażyć niedostatki w zestrojeniu zawieszenia danego auta. Nowa Toyota RAV4 właśnie ten test oblała.

Toyota RAV4 test łosia
REKLAMA
REKLAMA

Jak informuje portal TeknikensVärld.se, niedawno wprowadzona do sprzedaży 5. generacja Toyoty RAV4 nie poradziła sobie ze wspomnianym testem. Tzw. test łosia został wymyślony w Skandynawii, a jego nazwa jest nieprzypadkowa. Zdarzają się tam przypadki, że na jezdni spacerują lub stoją sobie mniejsze lub większe zwierzęta, co jest oczywiście piekielnie niebezpieczne. Próba ta polega na szybkim ominięciu „łosia” i równie sprawnym powrocie na własny pas ruchu.

Toyota RAV4 test łosia
fot. Glenn Lindberg, TeknikensVärld.se

Ten test stał się znany w 1997 r., za sprawą tej samej redakcji.

Ekipa Teknikens Värld sprawdziła wtedy, jak z taką próbą radzi sobie Mercedes klasy A 1. generacji. W rezultacie otrzymano Mercedesa leżącego na boku, a temat błyskawicznie podchwyciły inne redakcje motoryzacyjne na świecie - wszystkie potwierdzały wynik uzyskany przez Szwedów. Zmusiło to niemieckiego producenta do wezwania do serwisów wszystkich jak dotąd wyprodukowanych egzemplarzy klasy A. Zarówno te auta, jak i wszystkie nowo wyprodukowane, otrzymały sztywniejsze zawieszenie, opony o niższym profilu oraz system ESP. Problem zniknął jak ręką odjął, a kryzys wizerunkowy udało się zażegnać.

Mamy 2019 r., a nadal zdarzają się samochody, które mają z testem łosia problem.

Do tego niechlubnego grona dołączyła właśnie aktualna generacja Toyoty RAV4. Przyznam szczerze, że oglądając materiał filmowy zarejestrowany podczas prób początkowo machnąłem na sprawę ręką. No bo przecież „nie wygląda to aż tak źle”.

Problem w tym, że w teście łosia nie ma czegoś takiego jak „nie jest aż tak źle”. Albo jest dobrze, albo nie. W Toyocie nie jest. Oczywiście, RAV4 nie miała problemów takich jak np. Jeep Grand Cherokee, który albo omijał przeszkodę na dwóch kołach, albo kończył próbę z uszkodzoną jedną z przednich opon. Nie zmienia to faktu, że testu japoński SUV nie przeszedł. Zobaczcie sami:

Szwedzi testowali zarówno benzynową, jak i hybrydową wersję Toyoty RAV4.

Problem z pomyślnym przejazdem miały obie. Auta nie tylko oderwały od nawierzchni po dwa koła, ale i wyjechały tyłem poza wyznaczony przez pachołki pas ruchu. W warunkach takich jak na filmie to żaden problem - w końcu za pachołkami też jest asfalt. Ale jeśli coś podobnego zdarzyłoby się podczas normalnej jazdy, po normalnej drodze, to uciekająca tylna oś mogłaby wpaść np. na nieutwardzone pobocze - a to już prosta droga do wypadku, nawet jeśli samochód jest wyposażony w system kontroli stabilności.

Sprawa wygląda tym gorzej, że Toyota miała już wcześniej podobne problemy. Film z Hiluxem jadącym na dwóch kołach obejrzało ponad 15 mln osób.

Fizyki nie oszukasz.

Co prawda nie tylko SUV-y, terenówki i pick-upy mają problemy z zaliczeniem testu łosia, ale takie auta są w grupie podwyższonego ryzyka. Opony o wysokim profilu, wysoko położony środek ciężkości i nierzadko stosunkowo miękkie zawieszenie - to wszystko są cechy, które mogą zaprzepaścić szanse danego modelu na sukces w skandynawskiej próbie sprawnościowej.

Toyota RAV4 test łosia
Łosi nie stwierdzono. Można jechać.

Warto też zwrócić uwagę na inne modele, które pokazano w filmie. Nissan Qashqai nie wygląda co prawda na szczególnie precyzyjnie prowadzący się model, ale test zaliczył bez większego problemu. Oglądamy dalej i widzimy sporą Kię Sorento, która może i wygląda nieco ociężale, ale nie pozwala sobie nawet na płużenie przodem.

Toyota póki co nie zapowiedziała żadnych zmian w RAV4.

REKLAMA

Wydała natomiast typowe oświadczenie o treści „bezpieczeństwo jest dla nas priorytetem, a w ogóle to od 2016 r. nasze testy są przeprowadzane w taki sam sposób jak w redakcji Teknikens Värld” (no dobra, nie co do słowa, ale sens jest zachowany). Wszystko to bardzo fajnie, ale w takim razie coś tu nie gra: albo wewnętrzne testy Toyoty wcale nie przypominają tych szwedzkich, albo testowano samochody w innej specyfikacji - trudno powiedzieć.

Nie wydaje mi się jednak, by obrażanie się było najlepszym pomysłem. Kto wie, może sama rekalibracja systemu ESP Toyoty RAV4 pomogłaby w zaliczeniu testu - ale póki ktoś się za to nie weźmie, to się nie dowiemy. A osobom jeżdżącym tym modelem pozostaje tylko zalecić ostrożność przy omijaniu potencjalnych łosi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA